Wbrew logice?
Treść
Trybunał Konstytucyjny orzekł kilka dni temu, że wliczanie ocen z religii do średniej na świadectwie jest zgodne z Konstytucją RP. Tym samym odrzucony został wniosek grupy posłów lewicy kwestionujący rozporządzenie ministra edukacji narodowej z 13 lipca 2007 r. jako niezgodne z prawem. Według nich, rozporządzenie naruszyło trzy zasady: rozdziału Kościoła od państwa, równości wobec prawa oraz prawa rodziców do swobodnego wychowywania dziecka wedle własnego sumienia. Wnioskodawcy uważali, że jest ono sprzeczne z Konstytucją oraz ustawą o wolności sumienia i wyznania. Przegrali. Teraz kolej na skargę w Trybunale w Strasburgu? Bardzo możliwe.
Sprawa (jak na razie) została zamknięta, warto jednak przyjrzeć się szczególnej, bo pokrętnej, logice, jaką kierują się autorzy tego typu inicjatyw. Przyznam, że nie za bardzo widzę związek pomiędzy praktyką, która wynika z prostej zasady sprawiedliwości (wedle której praca ucznia na lekcji religii bądź etyki podlega ocenie, ta zaś wchodzi w skład tzw. średniej), a argumentami, jak mantra przy każdej okazji powtarzanymi przez środowiska lewicowe, uzasadniającymi rzekome naruszanie wolności i zasady autonomii państwa i Kościoła. Dziwi fakt, że posłowie wypisujący na sztandarach hasła sprawiedliwości społecznej nie potrafią bądź nie chcą zauważyć, iż w ten sposób występują wbrew logice i przeciwko sobie, przecząc w ten sposób wyznawanym przez siebie poglądom. Dlaczego?
Katecheci są zobowiązani do stosowania kryteriów oceny, stawiania wymagań, weryfikacji postępów w nauce w takim samym stopniu, jak czynią to nauczyciele fizyki czy języka polskiego. Degradacja stopnia z religii jest przede wszystkim sygnałem dla ucznia, że ocena jego pracy nie zależy od wysiłku, zaangażowania, ale od z góry przyjętej ideologii. Gdzie tu zatem neutralność i autonomiczność procesu edukacyjnego? Pragnę uspokoić tych, których niepokoi fakt obecności lekcji religii w szkole: podczas katechezy młodzi ludzie nie uczą się anarchii, nie są szkoleni na agentów wrogiego mocarstwa i nie są poddawani jakiemukolwiek praniu mózgów. Poznają, jak być wolnymi, jak tę wolność wykorzystać dla budowania dobra wspólnego, opierając się na zasadzie sprawiedliwości, solidarności, odpowiedzialności i miłości. Uczą się, jak być uczciwymi chrześcijanami i prawymi obywatelami, którzy będą w przyszłości płacili podatki i troszczyli się o rozwój państwa polskiego. Słuchając argumentacji niektórych działaczy lewicowych (dotyczy to też sprawy obecności krzyży w przestrzeni publicznej, obecności osób duchownych podczas uroczystości państwowych, katechezy w szkole itd.), można by odnieść złudne wrażenie, że Kościół jest instytucją wrogo nastawioną wobec państwa polskiego. Nic bardziej błędnego. Trzeba mieć wyjątkowo złą wolę, ewentualnie potężne braki w wiedzy historycznej, by tak twierdzić. Chyba że chodzi o coś jeszcze innego. Czy zapowiedzi nowych inicjatyw, zmierzających do całkowitego usunięcia z przestrzeni publicznej wartości chrześcijańskich, nie są znamionami otwartej, wrogiej konfrontacji z Kościołem?
ks. Paweł Siedlanowski
Nasz Dziennik 2009-12-05
Autor: wa