Wątpliwa ozdoba parkowa
Treść
Zdjęcie: Mateusz Marek/ Nasz Dziennik
Pomnik „wdzięczności” z warszawskiego parku Skaryszewskiego powinien trafić na cmentarz żołnierzy sowieckich – to kwintesencja opinii IPN na potrzeby procesu dwóch młodych ludzi, którzy kilka lat temu oblali go farbą
Według ekspertyzy historycznej firmowanej przez Instytut Pamięci Narodowej, monument z parku Skaryszewskiego stanowi pozostałość dawnego nagrobka. Ale już kilkadziesiąt lat temu stracił swoją pierwotną funkcję, stając się rodzajem ozdoby parkowej. Jako pozostałość nagrobka nie nabył też do końca charakteru pomnika. Dlatego zdaniem historyka IPN dr. Wojciecha Muszyńskiego, najbardziej logicznym rozwiązaniem byłoby przeniesienie go na cmentarz żołnierzy sowieckich.
Historia monumentu sięga 1945 r., kiedy sowiecki major Nieńko zaprojektował go jako pomnik nagrobny ku czci 26 żołnierzy, których w 1944 r. pochowano przy rondzie Waszyngtona. Krótko spełniał swoją pierwotną funkcję, gdyż w 1948 r. doszło do ekshumacji. A w 1968 r., w trakcie remontu ronda, bryła została przeniesiona w głąb parku Skaryszewskiego.
Tym samym, zwracają uwagę historycy, tzw. pomnik wdzięczności nie tylko utracił swoją pierwotną funkcję, ale nawet nie stoi w dawnej lokalizacji.
Wykonany z piaskowca monum- ent zawiera jednoznaczne odwołania do Armii Czerwonej: na froncie płaskorzeźbę z wizerunkiem żołnierza w hełmie oraz skrzyżowane sztandary z pięcioramienną gwiazdą. Po bokach natomiast znajdują się napisy po rosyjsku i polsku: „Wieczna chwała bohaterom Armii Czerwonej poległym w walkach o wyzwolenie stolicy Polski Warszawy”.
Pomnik z pl. Wileńskiego, obecnie zdemontowany, również ma oczywiste elementy sowieckie.
Dziura w rubryce
– Budowa tego pomnika była typowym symbolem sowieckiej propagandy – mówił w sądzie dr Muszyński. – Pierwotnie pomnik na pl. Wileńskim nosił nazwę Bohaterów Armii Czerwonej – podkreślał. Autor opinii akcentuje, że całość prac związanych z pomnikiem pozostawała w gestii sowieckiej. Zresztą w latach 1944-1946 Polska była pod bezpośrednią okupacją Związku Sowieckiego, a polskie władze jedynie imitowały narodową rekomendację, wykonując polecenia sowieckich komendantów. To do nich należały nadrzędne decyzje.
Wykonawcami obelisku byli inżynierowie sowieccy, a strona polska nawet nie znała ich nazwisk, co widać w wykazie pomników warszawskich z 1950 r., gdzie w odpowiedniej rubryce jest puste miejsce.
Kolejna rozprawa przed Sądem Rejonowym Warszawa-Praga Północ w sprawie oblania farbą pomników z parku Skaryszewskiego i z pl. Wileńskiego odbędzie się 15 października. Prokuratura oskarża dwóch młodych ludzi, Daniela L. i Wojciecha B., o zdewastowanie pomnika Braterstwa Broni i pomnika Armii Czerwonej. Studenci podkreślają, że zrobili to w geście patriotyzmu, w rocznicę 17 września. To ich sprzeciw wobec upamiętnień sławiących rzekomo wyzwoleńczą misję Armii Czerwonej.
Obaj nie przyznają się do znieważenia pomników. – Pomniki Armii Czerwonej nie powinny stać w suwerennym kraju – powiedział Daniel L. – Był to z naszej strony idealistyczny czyn, którym chcieliśmy pokazać, zaprotestować przeciwko publicznej gloryfikacji systemu totalitarnego, a jednocześnie zakłamywaniu prawdy historycznej – podkreślił Wojciech B. Według jednego z obrońców, proces jest niepotrzebny.
– Ten proces to kolejna strata pieniędzy polskiego podatnika, prowadzenie tego typu spraw, które już na poziomie prokuratury powinny być dawno prawidłowo rozstrzygnięte – podkreśla mec. Krzysztof Wąsowski. – Rozumiem robienie sobie statystyk przez prokuraturę, ale to jest zbyt duży koszt. Prowadzenie postępowania w sprawie zbezczeszczenia pomnika, gdzie nie ma pomnika, gdzie prokurator nawet nie podjął trudu, żeby zbadać, czy to jest pomnik w rozumieniu prawnym, a sąd za pierwszym razem wyraźnie to podkreślił. Do tej pory w aktach sprawy nie znajduje się żaden oficjalny urzędowy dokument, jakiekolwiek potwierdzenie, że to ma status pomnika państwowego – wskazuje adwokat.
ks. Łukasz KadzińskiNasz Dziennik, 8 października 2014
Autor: mj