Wartość sprzętu to sprawa drugorzędna
Treść
Komisja Wyższego Urzędu Górniczego oraz prokuratura dążą przede wszystkim do wyjaśnienia, czy w kopalni "Halemba" w Rudzie Śląskiej przestrzegane były procedury bezpieczeństwa i co spowodowało wypadek, w wyniku którego zginęło 23 górników. Sprawa wartości wydobywanego w chwili katastrofy sprzętu jest drugorzędna, ale nie oznacza to, że zostanie pominięta.
Już wstępne ustalenia komisji WUG wskazują, że w "Halembie" łamane były przepisy bezpieczeństwa - zaniechane zostały procedury zwalczania zagrożenia wybuchem pyłu węglowego, a prace górnicze prowadzone były pomimo przekroczenia dopuszczalnych stężeń metanu. Wczoraj "Puls Biznesu" ujawnił, że pozostawiony w wyrobisku sprzęt nie był wart ok. 70 mln zł, jak wcześniej sugerowało kierownictwo spółki, a tylko około 11 mln zł.
Zdaniem Zbigniewa Madeja, rzecznika Kompanii Węglowej, demontowany sprzęt miał być wykorzystany na innych ścianach, a zaniechanie jego wydobycia naraziłoby spółkę na zarzut niegospodarności. - Jest normalną praktyką we wszystkich kopalniach, że sprawnego sprzętu nie pozostawia się pod ziemią, ale wykorzystuje do innych prac. Inne postępowanie byłoby niegospodarnością, tym bardziej że obudowa była w 2004 roku zmodernizowana za ponad 12,1 mln zł - powiedział. Zdaniem Madeja, wspomniane 70 mln zł to wartość urządzeń, jakie trzeba byłoby kupić, gdyby nie wykorzystywano używanego sprzętu. Madej podkreślił także, iż nie można spraw bezpieczeństwa mieszać z gospodarowaniem kopalni, a wszelkie prace - bez względu na wartość urządzeń - winny być prowadzone według przepisów. - Nie ma znaku równości między tą sprawą a kwestią bezpieczeństwa, które zawsze musi być przestrzegane - dodał.
Tymczasem gliwicka Prokuratura Okręgowa i WUG, choć jako priorytet stawiają sobie ustalanie przyczyn katastrofy oraz wskazanie winnych zaniedbań, nie bagatelizują sprawy wartości sprzętu.
- Dla nas najważniejsze jest jednak wyjaśnienie, dlaczego zginęli ludzie - podkreślił prokurator Michał Szułczyński, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Gliwicach. - Jednak sprawa gospodarowania kopalni również zostanie zbadana. Szułczyński podkreślił też, że pozostawienie w ścianie urządzeń potencjalnie mogło narazić kierownictwo kopalni bądź spółki na zarzut niegospodarności. Szułczyński jednocześnie przyznał, że kopalnia miała zatwierdzoną technologię prac likwidacyjnych, ale jej nie przestrzegała.
Marcin Austyn
"Nasz Dziennik" 2007-03-07
Autor: wa