Warto iść na kompromis z PO
Treść
Z posłem Pawłem Kowalem, wiceprzewodniczącym klubu parlamentarnego PiS, wiceministrem spraw zagranicznych w rządzie Jarosława Kaczyńskiego, rozmawia Wojciech Wybranowski Projekt ustawy pozwalającej na ratyfikację traktatu lizbońskiego wraz z poprawką PiS trafił do komisji sejmowych. PiS zyskało na czasie potrzebnym do dalszych ewentualnych negocjacji? - Samo skierowanie do komisji jeszcze nic nie znaczy, ale kiedy przyglądamy się temu w kontekście sejmowego wystąpienia ministra Sikorskiego, widać, że rząd oraz większość koalicji PO - PSL nie zmierza tutaj do kompromisu. W rozmowie z "Naszym Dziennikiem" jeden z polityków PO powiedział, że to całe zamieszanie nie ma sensu, ponieważ i tak żaden "trzeźwo myślący rząd" nie wycofa się z zapisów traktatu... - No właśnie. Skoro nasze propozycje to nie są kontrowersyjne sprawy, skoro nie ma problemu, to dlaczego Platforma tak bardzo unika przyjęcia proponowanych przez nas zapisów, utrudniających odejście od korzystnych dla Polski postanowień traktatu? Ale dlaczego w takim razie PiS w drodze ustępstw nie chce się zgodzić na sejmową uchwałę? - To proste. Uchwała nie ma odpowiedniej mocy prawnej. Chodzi o to, żeby przyjąć ustawę mającą odpowiedni charakter normatywny, a nie tylko deklaratywny. Uchodzi Pan za zdeklarowanego zwolennika przyjęcia traktatu lizbońskiego. Będzie Pan przekonywał swoich kolegów, że w ramach starań o ratyfikację warto iść na kompromis z PO? - W ogóle uważam, że warto iść na kompromis. Od tego są parlamentarzyści, by rozmawiać, szukać kompromisowych rozwiązań w imię interesu państwa, a nie myśleć tylko o interesie partyjnym. Kompromisu jednak nie osiąga się poprzez konferencje prasowe, podczas których ogłasza się, że nie ma woli rozmawiania z innymi w normalny sposób, a tak od tygodnia robi PO. Natomiast nie rozumiem, na jakiej podstawie wymienia się mnie w takim kontekście, jak pan mówi. Rozumiem, że chodzi o kontekst osób, które ewentualnie mogą poprzeć rządową propozycję. Dokładnie tak. Dziennikarze sytuują Pana w gronie osób mogących nawet głosować wbrew dyscyplinie klubowej, a za przyjęciem rządowej ustawy. - Coraz bardziej mam wrażenie, że to jest taka taktyka Platformy Obywatelskiej, która zamiast poważnie rozmawiać z klubami w Sejmie i szukać prawdziwego porozumienia, unika podjęcia rozmowy i codziennie puszcza jakieś informacje, by siać ferment w PiS. Myślę, że politycy powinni być uważni na tego typu informacje i nie do końca im wierzyć. Docierają do Pana jakieś informacje, które mogłyby wskazywać, że Platforma jest gotowa do rozmowy? - W gruncie rzeczy ani przez moment Platforma Obywatelska nie wykazywała prawdziwej woli kompromisu, może za wyjątkiem tego, co się działo w czwartek po południu w Sejmie. Już w piątek rano marszałek Bronisław Komorowski zwołał posiedzenie, które miało posłużyć wyłącznie omówieniu projektu PO, który marszałek forsował jako swój. A więc była tylko krótka chwila w czwartek, w którym PO wykazywała skłonność do kompromisu, i dziś widać wyraźnie, że Platformie na nim nie zależy. To jest niewłaściwy sposób myślenia o interesach państwa i źle się to skończy dla samej PO. Polityka zagraniczna wymaga tego, by współdziałać i liczyć się nie tylko z głosami opozycji, ale również z głosami ludzi, obywateli, którzy mają wątpliwości, nie dlatego że chcą źle dla Polski, ale właśnie dlatego że chcą dobrze dla naszego kraju. Dlatego należy słuchać tych wątpliwości i poważnie na nie odpowiadać, a nie prowadzić dialog z zaciśniętymi zębami. Jarosław Kaczyński mówi, że PiS chce w ten sposób zabezpieczyć interesy Polski "na przyszłość". Jakie? - Chodzi o to, by w ustawie i ewentualnie w dodatkowych dokumentach zabezpieczyć te rzeczy, które wiążą się z nieodstępowaniem przez Polskę od protokołu brytyjskiego, czyli żeby Karta Praw Podstawowych nie nabrała w Polsce takiego charakteru, żeby można się było na nią powoływać przed sądami i trybunałami międzynarodowymi i chodzi również o to, by zabezpieczyć kompromis z Joaniny, który pozwala Polsce odłożyć decyzje w sprawach dla nas niekorzystnych. Dziękuję za rozmowę. "Nasz Dziennik" 2008-03-19
Autor: wa