Warszawski parkiet po promocyjnej cenie?
Treść
Z Gabrielą Masłowską, ekonomistką, poseł PiS, rozmawia Małgorzata Goss Działania Ministerstwa Skarbu Państwa w kierunku sprzedaży inwestorom prywatnym warszawskiej Giełdy Papierów Wartościowych uległy ostatnio wyraźnemu przyspieszeniu. Początkowo była mowa o 2009 r., dziś już minister mówi o drugim kwartale tego roku... Wielokrotnie wypowiadała się Pani publicznie przeciwko sprzedaży GPW inwestorom prywatnym. Dlaczego? - Zapowiedzi sprywatyzowania giełdy budzą w środowisku ekonomistów ogromny niepokój. GPW odgrywa bardzo ważną rolę w gospodarce, przede wszystkim jako miejsce pozyskiwania przez polskie firmy kapitału na rozwój i inwestycje. Gdy kredyt w bankach jest trudno dostępny lub za drogi, firmy mogą zdobyć kapitał poprzez emisję akcji. Poprzez giełdę można więc pobudzać rozwój przedsiębiorstw, a wraz z nim rozwój całej gospodarki, co ma szczególne znaczenie w Polsce, gdzie sektor bankowy znajduje się w rękach zagranicznych. Po drugie - giełda jest barometrem tego, co w przyszłości wydarzy się w polskiej gospodarce. Z tego powodu może być doskonałym stymulatorem procesów rozwojowych. Na przykład bessa na giełdzie zapowiada pogorszenie koniunktury i spadek tempa wzrostu PKB. Państwo może zawczasu dostosować politykę pieniężną i budżetową do tej sytuacji, tak aby podtrzymać koniunkturę, nie dopuścić do recesji, upadku firm, wzrostu bezrobocia. Może to być sygnał, że należy złagodzić politykę monetarną, obniżyć stopy procentowe, tak jak to czyni obecnie FED na rynku amerykańskim. Ale to jeszcze nie tłumaczy, dlaczego giełda nie miałaby znaleźć się w rękach inwestorów prywatnych. Przecież po sprywatyzowaniu nadal będzie dostarczała kapitał, a państwo będzie mogło odczytywać przyszłe tendencje w gospodarce... - Nie do końca. Dopóki Skarb Państwa jest właścicielem, może powodować, że giełda będzie bardziej się angażowała w rozwiązywanie problemów gospodarki. Może wspierać wchodzenie polskich przedsiębiorstw na giełdę poprzez stwarzanie korzystnych warunków prawnych i finansowych. Przykładem jest utworzony ostatnio rynek New Connect dla małych firm, ale mających pomysł na ciekawy biznes czy nowe technologie. Stworzenie tego rynku wzbudziło ogromne zainteresowanie polskich przedsiębiorstw. Rzeczywiście, zainteresowanie rynkiem New Connect przeszło wszelkie oczekiwania. Spodziewano się, że w pierwszym roku zadebiutuje na nim 15-18 firm, a już jest ich chyba 40. - To świadczy o tym, że mniejsze polskie firmy chcą się rozwijać i potrzebują kapitału. Tymczasem prywatny właściciel giełdy niekoniecznie będzie tym zainteresowany, ponieważ jego podstawowy cel jest inny - jest nim maksymalizacja zysku z giełdy, a nie rozwój polskiej gospodarki i dostarczanie jej kapitału. Będzie mu raczej zależało, by na parkiet wchodziły duże, bezpieczne firmy, w naszych warunkach - w większości zagraniczne. Giełda będzie w tej sytuacji tracić również swą drugą funkcję, tj. barometru polskiej gospodarki, i zacznie stawać się barometrem gospodarki globalnej. A przecież nie o to nam chodzi. GPW przynosi zapewne spore zyski. - Giełda działa w formie spółki akcyjnej i rzeczywiście osiąga znaczne zyski, w ostatnich latach ok. 100-130 mln zł rocznie. Jej wartość wyceniona została przed doradców prywatyzacyjnych na ok. 2 mld złotych. Te pieniądze są wykorzystywane na rozwój giełdy czy też trafiają w formie dywidendy do budżetu? - Do tej pory Skarb Państwa nie pobierał dywidendy z GPW. Jest to kwestia do rozważenia, czy powinna dzielić się zyskiem z budżetem państwa. Upowszechniana jest opinia, że państwo nie powinno być właścicielem w gospodarce, bo zawsze gorzej zarządza niż właściciel prywatny. - Ależ giełda jest szczególną spółką, ponieważ jest elementem infrastruktury rynku kapitałowego, podobnie jak PSE [Polskie Sieci Przesyłowe - przyp. red.] są elementem infrastruktury rynku energetycznego. Właścicielem infrastruktury powinno być państwo, ponieważ ono może najlepiej zagwarantować utrzymanie konkurencji na rynku. Poza tym GPW, mimo że pozostaje w rękach państwa, jest przykładem niekwestionowanego sukcesu gospodarczego Polski. W ubiegłym roku zanotowała rekordową liczbę debiutów - aż 80 spółek weszło na parkiet. To absolutny rekord w historii tej młodej bądź co bądź instytucji. Pod tym względem zajęła drugie miejsce w Europie, po giełdzie londyńskiej! Rekordowe były też obroty na warszawskim parkiecie, które przekroczyły 400 mld złotych. Wartość ofert debiutantów też była wyjątkowo wysoka, ponad 16 mld złotych. Dodajmy do tego zysk - 130 mln zł, utworzenie nowego, prężnie rozwijającego się rynku New Connect. To dowód, że przez prawie 17 lat była dobrze zarządzana przez państwo i że wcale nie trzeba wyzbywać się wszystkiego, co polskie, aby osiągnąć rynkowy sukces. Na świecie funkcjonują giełdy będące własnością państwa? - Oczywiście. Chociażby giełdy dalekowschodnie czy bliżej - giełda turecka. Są one zarządzane przez państwo, jeśli nie wprost, to poprzez przepisy, które mówią, że mogą na nich debiutować tylko podmioty krajowe. W krajach wschodzących giełdy zachowują narodowy charakter. W krajach wysoko rozwiniętych następuje natomiast proces konsolidacji giełd. Jeżeli giełda amerykańska połączyła się z francuską, to można postawić sobie pytanie: której z tych gospodarek jest barometrem. Ostatnio obserwujemy rywalizację amerykańskiej giełdy Nasdaq z giełdą w Dubaju (Zjednoczone Emiraty Arabskie) o przejęcie giełdy skandynawskiej OMX, mimo że rząd szwedzki jest temu przeciwny. To jest o tyle ciekawe, że wiceminister skarbu Michał Chyczewski zapowiedział współpracę naszej giełdy właśnie z giełdą OMX, która w gruncie rzeczy nie wiadomo, w czyich rękach się znajdzie. Sprywatyzowana GPW z pewnością włączona zostanie w procesy konsolidacji, co skończy się tym, że w Warszawie pozostaną jedynie końcówki od komputerów. Kolejna instytucja finansowa przestanie obsługiwać polską gospodarkę, a zajmie się dostarczaniem kapitału międzynarodowym koncernom. - To realne niebezpieczeństwo. Mam jednak nadzieję, że politycy w porę otrzeźwieją i zapobiegną planom ministra Grada. Szansą dla polskiej gospodarki jest dynamiczny rozwój eksportu. W tej dziedzinie najlepiej spisują się małe i średnie przedsiębiorstwa. Mając wpływ na giełdę, można stworzyć np. odrębny rynek notowań dla polskich spółek eksportowych, stworzyć im dogodne warunki debiutu. Prywatyzacja giełdy utrudni dobrze zapowiadającym się mniejszym spółkom dogonienie czołówki. Dlaczego w ogóle rząd się do tego przymierza? Czy chodzi o względy doktrynalne, czy też ktoś chce kolejny raz zrobić biznes, wyjmując z naszych kieszeni setki milionów złotych? Okres zawirowań na globalnych rynkach finansowych jest odpowiedni do podejmowania decyzji o prywatyzacji GPW? - To wielce zastanawiające, że podjęto temat właśnie teraz i że rząd wyraźnie przyspiesza. Oczywiście, że jest to najmniej właściwy moment, jaki można sobie wyobrazić. Po pierwsze, mamy do czynienia ze spadkami na warszawskiej giełdzie w związku z zapaścią na amerykańskim rynku kredytów hipotecznych. Ta sytuacja utrzyma się przez dłuższy czas, czy tego chcemy, czy nie. Za oceanem można kupić akcje za bezcen, więc kapitał, który mógłby być przeznaczony na zakup akcji na GPW, wypływa, przez co spada popyt na warszawskim parkiecie. Zmniejszenie obrotów pociąga za sobą spadek wartości samej giełdy. Po drugie, mamy w perspektywie olimpiadę Euro 2012, która stanie się kołem zamachowym polskiej gospodarki. Nastąpi wzrost dynamiki działania wielu firm, wzrost zainteresowania poszukiwaniem kapitału na giełdzie, wzrost obrotów na giełdzie i wzrost wartości samej GPW. Wiemy to na pewno i rząd też wie... A więc czym kieruje się rząd PO, gdy chce przyspieszyć prywatyzację GPW? Ktoś, kto sprzedaje spółkę w chwili, gdy jej wartość jest niska, wiedząc, że za kilka lat wzrośnie ona wielokrotnie - naraża Skarb Państwa na gigantyczne straty... Kto chce na tym zarobić? Pewne działania podjęte w ubiegłych latach wskazują, że sprawa została specjalnie zaaranżowana w ten sposób. Otóż GPW i Krajowy Depozyt Papierów Wartościowych, w którym Giełda ma udziały, w ubiegłych latach wielokrotnie obniżyły opłaty Domom Maklerskim, tracąc na tym kilkanaście-kilkadziesiąt milionów. "Dokarmiały" Domy Maklerskie kosztem zysku giełdy. W kontekście obecnych działań rządu nasuwa się podejrzenie, że z rozmysłem pomniejszano wartość giełdy, by ją taniej sprzedać. Może domy maklerskie obniżały za to opłaty klientom? - Niestety, robiły to bardzo rzadko i w niewielkim stopniu, chociaż powinny. Te korzyści magazynowały przeważnie u siebie. Stawiam pytanie: czy to kwestia przypadku, skoro od lat się mówi, że to właśnie domy maklerskie mają nabyć akcje GPW? A czyje są domy maklerskie? Gdy zapytałam o to w Sejmie min. Szałamachę [były wiceminister skarbu - przyp. red.], to odpowiedział wymijająco, że domy maklerskie działają w Polsce. A przecież domy maklerskie są w większości własnością obcych banków. Czy nas stać na wyprowadzanie w ten sposób pieniędzy, które można by przeznaczyć np. na reformę służby zdrowia? Czy nas stać na to, aby te pieniądze podarować nabywcom giełdy? Myślę, że powinny się tym zainteresować odpowiednie organy państwa. Za dużo tych przypadków. Na dodatek rząd chce poszerzyć limit inwestycji zagranicznych dla OFE. Obecnie towarzystwa zarządzające OFE natrafiają na barierę, która nie pozwala, aby kapitał z naszych składek emerytalnych wypływał za granicę. Według ustawy tylko 5 proc. mogą inwestować za granicą. Rząd chce zwiększyć ten limit do 25-30 procent. OFE są bardzo poważnym klientem na giełdzie. Zgromadzony przez nie kapitał sięga ponad 140 mld zł, z czego do 40 proc. mogą inwestować w zakup akcji. To jest 15 proc. obrotów giełdy! Jeżeli rząd pozwoli im w większym stopniu inwestować za granicą, to oszczędności Polaków wypłyną z kraju. Na GPW popyt ulegnie zmniejszeniu, obroty też, i wartość giełdy spadnie. Minister finansów pytany przeze mnie na komisji o ów limit, dał bardzo ogólną odpowiedź i wyręczył się innymi osobami. Jednak przy innych okazjach wypowiadał się, że jak najbardziej popiera podniesienie limitu. Czy to także nie jest przygotowywanie klimatu i warunków, aby zbić cenę GPW dla potencjalnych nabywców? To nie pierwszy przypadek, kiedy to przed prywatyzacją specjalnie obniża się wartość spółki. Kto zalicza się do tego lobby, które dąży do prywatyzacji giełdy? - Z doświadczenia parlamentarnego pamiętam, że osobą, która od dawna bardzo mocno naciska na prywatyzację giełdy, jest pan Jacek Socha, minister skarbu w rządzie SLD - UP, a wcześniej - przewodniczący Komisji Papierów Wartościowych i Giełd. Osobą, która go bardzo mocno w tym wspierała, był, niestety, Kazimierz Marcinkiewicz, przewodniczący sejmowej komisji skarbu III kadencji. Gdy rząd SLD - UP przymierzał się do prywatyzacji GPW, posłowie komisji skarbu starali się o przeprowadzenie debaty w Sejmie na ten temat. Argumentowali: - Po co rząd ma wydawać 6 mln zł z publicznych pieniędzy na przygotowanie koncepcji prywatyzacyjnych, skoro może się okazać, że prywatyzacja giełdy w ogóle nie jest potrzebna... Niestety, pan Marcinkiewicz jako szef komisji wziął wówczas stronę min. Sochy i powiedział, że najpierw trzeba zrobić analizy prywatyzacyjne, a potem się zastanowimy, czy w ogóle prywatyzować. I wydano kilka milionów na analizy w ostatnich dniach tamtego rządu. Gdy potem Marcinkiewicz szykował się do objęcia funkcji premiera, zapytałam go o sprawę prywatyzacji giełdy. Wtedy, uśmiechając się, powiedział, że GPW nie będzie prywatyzowana. Teraz zaś w "Gazecie Giełdy Parkiet" z 28.12.2006 r. czytam, że Marcinkiewicz znowu zachęca do prywatyzacji i - o zgrozo! - jako pracownik Europejskiego Banku Odbudowy i Rozwoju wyraża zainteresowanie nabyciem akcji GPW przez EBOR. Co ciekawe - minister skarbu dokonał ostatnio wymiany Rady Giełdy. Miejsce odwołanych zajęli ludzie związani z Jackiem Sochą, np. do Rady wszedł Mirosław Kachniewski, były rzecznik w KPWiG, pan Marcin Dyl - dyrektor w urzędzie KPWiG za czasów Sochy, a Beata Jarosz, która za jego czasów pracowała w KPWiG, jest członkiem zarządu Giełdy. Opozycja interesuje się tą sprawą? Można spodziewać się reakcji klubu PiS? - Złożyłam władzom klubu projekt uchwały z wnioskiem o debatę na temat prywatyzacji giełdy. Politycy jak dotąd bardzo mało się tymi kwestiami przejmują. Projekt nie został jeszcze skierowany przez PiS pod obrady, ponieważ chcieliśmy dać rządowi 100 dni. Mam nadzieję, że teraz, gdy ten termin się kończy, projekt zostanie skierowany do marszałka. Apeluję do Polaków - wyborców, przedsiębiorców - o wywieranie presji na posłów, by nie dopuścili do prywatyzacji GPW. To byłoby wysoce niekorzystne dla naszych małych i średnich przedsiębiorstw. Mamy przykład Francji, gdzie deficyt bilansu płatniczego znacznie się w ostatnim roku pogorszył i politycy francuscy zadali sobie trud odnalezienia przyczyny. Otóż okazało się, że Francja ma za mało małych i średnich przedsiębiorstw - eksporterów. A przecież w Polsce jest duży sektor małych i średnich przedsiębiorstw, tylko trzeba go wspierać kapitałem i zachęcać do eksportu. Wielki kapitał idzie jak walec przez świat i niszczy mniejsze firmy, ale my jako posłowie jesteśmy od tego, aby się temu przeciwstawić. Dziękuję za rozmowę. "Nasz Dziennik" 2008-02-18
Autor: wa