Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Warszawa nie chce uczcić swoich bohaterów?

Treść

Społeczny Komitet Budowy Pomnika Ofiar KL Warschau co krok natrafia na kłody rzucane pod nogi. Ostatnio członkowie komitetu dowiedzieli się, że prezydent stolicy Lech Kaczyński kwestionuje lokalizację pomnika na skwerze im. Alojzego Pawełka na Woli. Tę samą, którą wcześniej zaproponowało samo miasto...

Już pięć lat trwają starania warszawskich społeczników o wybudowanie w stolicy pomnika Ofiar Konzentrationslager Warschau. Niestety - pozostają bez rezultatu. Prezydent Warszawy Lech Kaczyński nadal zwleka z wydaniem pozwolenia na budowę. Jest nawet gorzej: ostatnio Naczelny Architekt Miasta Stołecznego Warszawy Michał Borowski podczas spotkania w Ratuszu poinformował członków stowarzyszenia na rzecz budowy pomnika, że... prezydent kwestionuje przyznaną wcześniej lokalizację na wolskim skwerze im. Alojzego Pawełka! A przecież rok temu uroczyście wmurowano w tym miejscu akt erekcyjny.
- Tę lokalizację władze miasta same nam zaproponowały. Przyjęliśmy ją, ponieważ skwer jest usytuowany blisko tunelu, w którym funkcjonowała komora gazowa, i jednocześnie w sąsiedztwie starej gazowni, gdzie Niemcy utrzymywali "podręczny" magazyn z gazem. Wcześniej miasto odmówiło nam prawa do wybudowania pomnika przy samym tunelu - wyjaśnia sędzia Maria Trzcińska, przed laty oddelegowana do Głównej Komisji Badania Zbrodni Hitlerowskich w Polsce w celu zbadania sprawy KL Warschau, będącej do tego czasu białą plamą historii Polski. Wyniki śledztwa opublikowała w książce "Obóz zagłady w centrum Warszawy".
Na potwierdzenie swoich słów sędzia Trzcińska pokazuje obszerną korespondencję z miastem na temat pomnika. Z dokumentów wynika, że wspomniana lokalizacja zaproponowana została przez Biuro Planowania Rozwoju Warszawy i Wydział Architektury Urzędu Dzielnicy Warszawa Wola 22 sierpnia 2002 r. Propozycja została przez Stowarzyszenie przyjęta. W ubiegłym roku Rada Warszawy w uchwale o przyznaniu dotacji na pomnik potwierdziła miejsce na skwerze Pawełka... Prezydent Kaczyński miał tylko wykonać tę uchwałę. Nie wykonał. Co więcej - kilka miesięcy temu usiłował cofnąć dotację na ten cel. Zapobiegł temu alarm podniesiony w mediach i interwencja Kongresu Polonii Amerykańskiej.
Ratusz kluczy, powołując się na niechętną opinię Rady Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa - tej samej, która w 1996 r., wydając zezwolenie na rozbiórkę urządzeń komór gazowych w tunelu, zobowiązała się do 31 marca 1996 r. upamiętnić to miejsce jako miejsce pamięci narodowej. Na czele Rady stoi prof. Władysław Bartoszewski, który wbrew dokumentom - m.in. meldunkom wywiadowców AK i NSZ - utrzymuje publicznie, że żadnych komór gazowych w KLW nie było, bo gdyby były, to on by o tym wiedział... Słowa Bartoszewskiego mogą jednak świadczyć tylko o tym, że "nie wiedział", nie stanowią natomiast dowodu na to, że "komór nie było". Nie mogą w żadnym razie przeważyć innych dowodów, tj. meldunków ruchu oporu, zeznań świadków, ekspertyz rzeczoznawców. Śledztwo, podjęte na nowo w 2002 r. przez IPN (poprzednie umorzono w 1996 r.) toczy się już trzeci rok i finału nie widać. Z przecieków wiadomo, że IPN, wbrew dotychczasowym ustaleniom, pomniejsza ramy czasowe i przestrzenne obozu oraz kwestionuje funkcjonowanie komory gazowej w tunelu i liczbę zamordowanych, szacowaną na 200 tysięcy. - Nawet IPN musiał jednak w końcu przyznać, że Koło i Warszawa Zachodnia były "miejscami kaźni Polaków", choć nie uważa za dostatecznie udowodnione, że lagry te stanowiły część KLW - podkreśla sędzia Trzcińska. Sformułowanie o "miejscach kaźni" pochodzi z oficjalnego stanowiska IPN opublikowanego w 2003 r. Według pani Trzcińskiej, wybudowanie pomnika Ofiar KLW jest zadaniem, dla którego warto odłożyć na bok spory o inskrypcje na tablicach upamiętniających. - Nikt przecież nie kwestionuje faktu, że tu ginęli ludzie! - mówi.
Członkowie komitetu są przekonani, że chodzi o przeciąganie sprawy, ponieważ KL Warschau, będący dowodem holokaustu na Polakach - mieszkańcach Warszawy, ma być wymazany z historii. Wpisuje się to w dalekosiężny plan uczynienia z Polaków katów, a nie ofiar ludobójstwa.
- Chcą nas zepchnąć z pomnikiem do getta, aby - gdy będzie przechodziła wycieczka - mówić, że tu spoczywa 200 tys. Polaków narodowości żydowskiej... Tak jak dzieje się z ofiarami Powstania Warszawskiego - skarżą się członkowie stowarzyszenia.
Stowarzyszenie od trzech lat zabiega o bezpośrednie spotkanie z prezydentem stolicy. Bezskutecznie. Komitet obawia się, że Lech Kaczyński będzie przeciągał sprawę budowy pomnika aż do wyborów prezydenta Rzeczypospolitej, w których zamierza wystartować. W ten sposób kolejny rok zostanie stracony, choć pieniądze na budowę czekają w miejskim budżecie, inwestycja figuruje w tegorocznym planie inwestycyjnym, a ofiary od ponad 60 lat daremnie wołają o pamięć.
Małgorzata Goss

W dniu święta narodowego - 3 maja 2005 r. - o godz. 16.00 na skwerze im. Alojzego Pawełka przy ul. Prądzyńskiego w Warszawie, w miejscu wmurowania aktu erekcyjnego pod pomnik Ofiar KL Warschau, odbędzie się uroczyste spotkanie mieszkańców Warszawy, połączone z zapaleniem zniczy i modlitwą za zamordowanych Polaków, na które serdecznie zaprasza Komitet Budowy Pomnika Ofiar KL Warschau.

"Nasz Dziennik" 2005-05-04

Autor: ab