Walka z czasem
Treść
Do 60 tys. osób wzrosła liczba ofiar trzęsienia ziemi i fali tsunami w Azji Południowo-Wschodniej. Niektórzy eksperci ostrzegają, że tragiczny bilans tragedii może ostatecznie sięgnąć nawet 100 tys. zabitych. Na terenach dotkniętych kataklizmem wojsko i tysiące ratowników walczą z czasem, by nie dopuścić do wybuchu epidemii.
Dziesiątki tysięcy osób nadal uważane są za zaginione, a miliony utraciły dach nad głową. Wśród śmiertelnych ofiar jest bardzo wiele małych dzieci, które według szacunków stanowiły jedną trzecią ofiar. Wysiłki pracujących w miejscach tragedii ratowników komplikuje tropikalna pogoda. Na ulicach zdewastowanych przez 10-metrową falę zwaną tsunami miast prowincji Aceh, na północnym krańcu indonezyjskiej Sumatry, zalegają stosy ciał - w większości niezidentyfikowanych. W samej prowincji prawdopodobnie zginęło do 25 tysięcy ludzi. Do wielu miast służby ratownicze nadal nie mogą dotrzeć. Wojsko składa ciała do zbiorowych grobów. W stolicy prowincji, Banda Aceh, na stadionie sportowym nadal zalega ponad tysiąc ciał kibiców, których żywioł zaatakował w czasie meczu. Ogółem władze Indonezji szacują liczbę ofiar obywateli tego kraju na ponad 27 tys.
Podobnie dramatyczna sytuacja p anuje na Sri Lance - od półwyspu Dżafna na północy po popularne turystyczne miejscowości na wschodzie wyspy. Fala o wysokości sześciu metrów zmiotła całe wsie i osiedla w okręgach Muttur i Trinkomali. Z godziny na godzinę rośnie tam liczba ofiar - według ostatnich danych zginęło ponad 19 tys. osób. Miliony mieszkańców nie mają dachu nad głową. Fale tsunami zwiększyły zagrożenie rozsianymi w tym kraju minami przeciwpiechotnymi - poinformował przedstawiciel UNICEF na Sri Lankę Ted Chaiban. Żywioł, poprzemieszczał tkwiące płytko w ziemi miny oraz zniszczył tablice ostrzegawcze. Według Chaibana, ryzyko wzrośnie, gdy mieszkańcy spustoszonych miejscowości zaczną powracać do swych domostw.
W Indiach fale tsunami zaatakowały południowe wybrzeża, głównie w stanie Tamilnadu. Władze szacują liczbę ofiar na 11,5 tys. Ucierpiał też Madras. Najwięcej ofiar śmiertelnych jest na archipelagu Wysp Andamańskich i Nikobarów, gdzie zginąć miało ponad 7 tysięcy ludzi.
W Tajlandii najbardziej ucierpiały turystyczne miejscowości: Krabi i Phang Nga oraz wyspy Phuket i Phi Phi. Wśród 990 - według oficjalnych danych - ofiar śmiertelnych jest 700 zagranicznych turystów. Naoczni świadkowie opowiadają o ciałach leżących na plażach, pod gruzami domów i hoteli, a także rzuconych przez fale na wierzchołki palm. Ranni obcokrajowcy przewożeni są z południa Tajlandii wojskowym mostem powietrznym do Bangkoku - wielu wymaga hospitalizacji. W szpitalu umieszczono m.in. 4 Polaków.
Natomiast władze Sri Lanki doliczyły się 70 turystów zagranicznych, którzy zginęli podczas niedzielnej katastrofy. Kataklizm pochłonął co najmniej setki ofiar także w Malezji, Birmie i na Malediwach.
W całym regionie ludziom, którzy przeżyli uderzenie tsunami, brakuje wody pitnej i leków; zniszczonym obszarom grożą obecnie epidemie. Szef Biura ONZ ds. Koordynacji Pomocy Humanitarnej (OCHA) Jan Egeland wskazał wczoraj na dwa największe źródła zagrożenia: zatrute wody spływające po tsunami z zalanych terenów i tysiące ludzkich ciał w stanie rozkładu. Egeland ostrzegł, że największe zagrożenie to tyfus, malaria i biegunki. Zaniepokojenie wyraziła także Światowa Organizacja Zdrowia, która wezwała do rezygnacji z zaplanowanych podróży turystycznych do krajów tego regionu, ostrzegając przed epidemiami.
JS, PAP, Reuters
Wydział Opieki Konsularnej MSZ uruchomił dodatkowy numer telefonu dla rodzin pytających o los swoich bliskich przebywających w Azji. Poza dotychczasowym warszawskim numerem stacjonarnym: 523 96 01, można dzwonić pod numer 523 94 47.
"Nasz Dziennik" 2004-12-29
Autor: kl