Wałęsa świadkiem
Treść
- To próba przeciągnięcia sprawy i usiłowanie nadszarpnięcia dobrego imienia mojego klienta - tak wniosek adwokata jednego z oskarżonych skomentował pełnomocnik prezesa USOPAŁ mecenas Andrzej Lew-Mirski. Trwający już dwa lata proces według zapowiedzi miał się zakończyć w marcu. Tymczasem termin przesłuchania Wałęsy wyznaczono na koniec maja.
- Te pomysły na przesłuchanie Lecha Wałęsy to są pomysły z jednej strony na przeciągnięcie nieco tej sprawy, z drugiej strony to próba nadszarpnięcia wizerunku mojego klienta - podkreślił Mirski w rozmowie z "Naszym Dziennikiem".
Wniosek o przesłuchanie Wałęsy jako świadka złożył mec. Dariusz Turek, obrońca oskarżonego w tej sprawie dyplomaty Ryszarda Schnepfa oraz jego żony, dziennikarki Doroty Wysockiej-Schnepf. Sąd uwzględnił ten wniosek i wyznaczył termin wezwania byłego prezydenta na rozprawę 27 maja.
Turek argumentuje, że Wałęsa miałby potwierdzić słowa Schnepfa, za które został on oskarżony przez Kobylańskiego. - To, że podobno miało być tak, bo to do tego się sprowadza, że Wałęsa za pieniądze Kobylańskiego miał zostać prezydentem, a w zamian za to miał mu zafundować tekę premiera, to są jakieś kuriozalne sprawy - ocenia Mirski.
Pełnomocnik Kobylańskiego wskazuje, że w tym procesie trzeba się odnieść "do dosyć poważnych fundamentalnych kwestii, a nie do potencjalnych roszad po jakichś wyborach". - Te zarzuty będą się stopniowo przedawniały - podkreśla adwokat. Dodaje, że liczy na szybkie zakończenie procesu.
Prezes Unii Stowarzyszeń i Organizacji Polskich w Ameryce Łacińskiej i były konsul honorowy Rzeczypospolitej Polskiej poczuł się pomówiony i zniesławiony szeregiem publikacji prasowych zamieszczonych m.in. w "Gazecie Wyborczej", "Rzeczpospolitej" czy "Polityce", zarzucających mu szmalcownictwo, antysemityzm i agenturę różnych służb. Oskarżeni nie przyznają się do zarzutu, za który grozi im do 2 lat więzienia. Kobylański domaga się też, by każdy oskarżony wpłacił 100 tys. zł na cel charytatywny.
- Wydaje mi się jednak, że uczyniliśmy wystarczająco dużo, aby Jan Kobylański uzyskał należną mu satysfakcję, a oskarżeni ponieśli zasłużoną karę - oceniał Mirski. Kobylański podkreślał, że zarzuty, o których donosiły media, to kłamstwa, a publikacje miały na celu poniżenie go jako Polaka i patrioty i "odebranie zaufania potrzebnego do sprawowania funkcji prezesa USOPAŁ". Jego adwokat Andrzej Lew-Mirski uważa, że do dziś w procesie nie przedstawiono żadnych dowodów podważających słowa Kobylańskiego.
Zenon Baranowski
Nasz Dziennik 2011-03-25
Autor: jc