Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Walczymy o czyste powietrze, a sobie szykujemy pętlę na szyję

Treść

Z dr. n. med. Xavierem Dore'em, przewodniczącym Stowarzyszenia "SOS - Malutki", rozmawia Franciszek L. Ćwik

Jak interpretować pomysł zwiększania dostępu do antykoncepcji?
- Oznacza on chęć rozszerzenia antykoncepcji jako środka kontroli urodzin, a według tego, co słyszymy, ma to być też metoda na zmniejszenie aborcji, co jednak z góry jest planem skazanym na niepowodzenie. Problem polega na tym, że w oficjalnej propagandzie, skierowanej również do krajów zakazujących aborcji, twierdzi się, że jej legalizacja i dostępność do środków antykoncepcyjnych zmniejszą ilość poczętych dzieci, które są uśmiercane. Jest to jedno wielkie kłamstwo. We Francji do roku 1975, kiedy zezwolono na aborcję, rocznie dokonywano około 80 tysięcy przypadków nielegalnych aborcji. Obecnie - mimo największego w Europie współczynnika stosowania środków antykoncepcyjnych - przeprowadza się 210 tysięcy aborcji rocznie! Rządowy projekt świadczy o rozpowszechnianiu się ideologii śmierci, bo od dawna jest czymś oczywistym, ale przemilczanym, że gros środków reklamowanych jako antykoncepcja ma efekty aborcyjne, poronne.

Prezydent Nicolas Sarkozy w swoich przedwyborczych obietnicach mówił o odejściu od ideologii 1968 roku. Obecny projekt ustawy o liberalizacji dostępu do antykoncepcji zadaje kłam tym obietnicom...
- Francuskie stowarzyszenia pro-life nigdy nie wierzyły w obietnice Nicolasa Sarkozy'ego o odejściu od ideologii 1968 r., zwłaszcza w kwestii dotyczącej zerwania z kontrkulturą śmierci. Jego zapewnienia były dla nas oczywistą wyborczą propagandą. Potwierdza to projekt obecnej ustawy czy też wyrażenie oficjalnego uznania dla osiągnięć Simone Veil, poprzez mianowanie jej przewodniczącą komisji opracowującej projekt nowego prawa bioetycznego i wybranie jej członkiem Akademii Francuskiej. Tak oto osobę, która jest odpowiedzialna za przygotowanie i uchwalenie ustawy pozwalającej na uśmiercenie od 1975 roku 10 milionów Francuzów, czyni się "nieśmiertelną", wprowadzając ją w poczet francuskich akademików. Świadczy to dobitnie o wyborczym kłamstwie Nicolasa Sakrozy'ego, które dla nas nie jest zresztą żadną niespodzianką.

Co sprawia, że kontrkultura śmierci zbiera we Francji tak obfite żniwo?
- Jej ideologicznych podstaw należy doszukiwać się w poglądach Jeana Jacquesa Rousseau, który twierdził, że bazą uregulowań prawnych jest umowa społeczna, eliminująca istnienie praw Bożych, Boga jako Pana wszechświata oraz obiektywnych zasad moralnych. Idee te przyjęła republika francuska pod wpływem masońskiej ideologii. Niestety, są one wciąż ożywiane i wspierane przez różnego rodzaju idee anarchistyczne i marksistowskie. Według tej filozofii, człowiek jest panem i bogiem dla siebie i on sam ma prawo decydowania o tym, co dobre, a co złe. W związku z tym Bóg i religia są niepotrzebne i jedynie tolerowane jako prywatne zainteresowania obywateli kraju, na równi z takimi pasjami jak np. rybołówstwo czy numizmatyka, które nikomu nie przeszkadzają, dopóki nie wychodzą poza mury domów czy kościołów.

W tym miesiącu minęła 60. rocznica uchwalenia przez ONZ Powszechnej Deklaracji Praw Człowieka. Ale zdaje się, że prawdziwe rozumienie zarówno rozumienie "praw", jak i "człowieka" wciąż jeszcze przed nami...
- "Prawa człowieka" są ilustracją tej filozofii, o której rozmawiamy. Ich interpretacja wskazuje jednoznacznie, że człowiekiem nie jest się od momentu poczęcia, że nie jest się nim często w sytuacji niedołężności, śmiertelnej choroby - eutanazja jest przecież faktem. Mamy do czynienia z próbami przedefiniowania samej koncepcji człowieka, jakimś limitowaniem go do urodzonego, silnego i użytecznego społecznie organizmu. Wszystkie inne jego "odmiany" nie są istotą ludzką, a więc w imię owych "praw człowieka" można je zniszczyć.

Ta ideologia jest dobrze znana w Unii Europejskiej.
- Niestety, taka jest obecna tendencja. Obejmuje ona w coraz większym stopniu Unię Europejską, która stara się ją narzucić wszelkimi metodami i środkami wszystkim jej członkom, w tym Polsce. Bo Polska jako duży kraj unijny jest solą w oku liberalnych i masońskich środowisk. Wybór w USA na prezydenta lewicowego polityka Baracka Obamy jest oznaką globalizacji cywilizacji śmierci, a ta zagraża człowiekowi bardziej niż zanieczyszczenie środowiska, któremu poświęca się unijne konferencje. I to w sytuacji, kiedy rocznie uśmierca się 50 mln ludzi w aktach aborcji, ale to niestety nie obchodzi liderów unijnej integracji. Okazuje się, że emisja dwutlenku węgla jest czymś ważniejszym i żywotnym dla ludzkości. Człowiek szykuje sobie pętlę na szyję, starając się jeszcze udowadniać, że leży to w jego interesie.

Jakimi metodami Stowarzyszenie "SOS - Malutki" walczy z przejawami takiej mentalności?
- Koncentrujemy się na organizowaniu modlitw na terenie całej Francji, tam, gdzie dokonuje się zabiegów aborcyjnych. Jesteśmy też współorganizatorami w Paryżu corocznych Marszów dla Życia. Kolejny odbędzie się w niedzielę, 25 stycznia 2009 roku. Uczestniczą w niej przedstawiciele organizacji pro-life z wielu krajów Europy. Zapraszamy do udziału w nim również polskich obrońców życia!

Dziękuję za rozmowę.
"Nasz Dziennik" 2008-12-19

Autor: wa