Przejdź do treści
Przejdź do stopki

"Wagon" przed szansą

Treść

Na taką decyzję od dawna czekało ponad dwa tysiące pracowników Fabryki "Wagon" S.A. w Ostrowie Wielkopolskim. Walne Zgromadzenie Akcjonariuszy spółki odwołało starą radę nadzorczą i zarząd, związane ze słowackimi udziałowcami. Robotnicy mają nadzieję, że to nie koniec zmian, a nowe osoby zarządzające zakładem zdołają przedstawić i wdrożyć w życie program naprawczy, który uchroni go przed plajtą. Nie stanie się tak jednak, jeśli rząd nie wycofa się z pomysłu postawienia firmy, której właścicielem w jednej czwartej jest Skarb Państwa, w stan tzw. kontrolowanej upadłości. Zamiar taki deklarował wczoraj w Sejmie wicepremier Jerzy Hausner.
Wczorajsze obrady Walnego Zgromadzenia Akcjonariuszy przyniosły niespodziewany zwrot sytuacji fabryki. Słowaccy udziałowcy, którzy przed rozpoczęciem WZA nie zamrozili swoich akcji, stracili podczas tego posiedzenia większość pozwalającą na blokowanie istotnych dla przyszłości firmy decyzji. To zaowocowało natychmiastową reakcją pozostałych akcjonariuszy, którzy przegłosowali wniosek o odwołanie dotychczasowej rady nadzorczej i zarządu i powołanie kolejnej, która będzie jednak już niezależna od słowackich udziałowców i wdroży program ratowania firmy. Powołanie nowej rady nadzorczej, w której większość mieliby przedstawiciele Skarbu Państwa, pozwoliłoby również na wznowienie rozmów z Agencją Rozwoju Przemysłu.
Pracownicy zakładu, którzy w ten upalny dzień przez wiele godzin wyczekiwali na rezultat rozmów, odetchnęli z ulgą. To jednak nie koniec ich zmartwień.
W czwartek przed południem prowadzący od jedenastu dni strajk głodowy robotnicy zatrudnieni w fabryce ogłosili, że począwszy od rana przestali przyjmować jakiekolwiek płyny. Chwilę później jeden z nich zasłabł. Stan mężczyzny lekarze określają jako ogólnie dobry. W późnych godzinach wieczornych komitet strajkowy podjął decyzję o przerwaniu głodówki.
W trakcie Mszy św. odprawionej na terenie zakładu robotnicy modlili się nie tylko o uratowanie zakładu, ale również o zdrowie dla tych z pracowników, którzy brali udział w strajku głodowym.
Ponad dwa tysiące robotników i towarzyszące im rodziny oraz mieszkańcy Ostrowa, którzy pozostali poza zakładową bramą, z niepokojem oczekiwali na rozpoczęcie Walnego Zgromadzenia Akcjonariuszy. Miało ono debatować nad zmianą struktury własnościowej firmy. Przekazanie bowiem wierzycielom części akcji firmy w zamian za umorzenie długów miało być jedynym ratunkiem dla przedsiębiorstwa. Niepokój i lęk o przyszłość zakładu, a co się z tym wiąże - również o przyszłość ich miejsc pracy, był niemal namacalny. Z prawie całkowitą obojętnością strajkujący zareagowali na przyjazd nowego prezesa firmy dr. Jerzego Kamińskiego, który zastąpił na tym stanowisku odwołanego w środę Mariana Preditisa. Sam Preditis, który jeszcze niedawno groził pracownikom pacyfikacją strajku przy pomocy wynajętych ochroniarzy, tego dnia nie pojawił się w firmie. Powodem absencji miał być rzekomo rozstrój nerwowy.
Wieczorem, gdy przedstawiciel słowackich udziałowców opuszczał teren firmy, zdesperowani pracownicy zażądali, aby przeprosił głodujących członków załogi.
Nowy prezes "Wagonu", trzydziestosiedmioletni Jerzy Kamiński, obecnie właściciel prywatnej firmy zajmującej się doradztwem ekonomicznym, w 1998 r. był dyrektorem jednego z departamentów w firmie Kulczyk Holding S.A., a rok wcześniej pełnił funkcję pełnomocnika zarządu ds. nadzoru właścicielskiego w upadłym niedawno Banku Staropolskim w Poznaniu.
Robotnicy zgromadzeni pod oknami sali, w której odbywało się posiedzenie akcjonariuszy, reagowali na każdą informację głośnymi okrzykami i "kocią muzyką". Sytuację zaostrzyła informacja, że nie pojawił się żaden z przedstawicieli dotychczasowego zarządu, nie przygotowano również dla akcjonariuszy raportów finansowych, wyników i ewentualnych analiz. W takich okolicznościach podjęcie jakiejkolwiek decyzji o zmianie struktury własnościowej firmy stało się niemożliwe.
- Nie ma prezesa Preditisa ani żadnego z jego pełnomocników. Zarząd nas całkowicie zlekceważył, nie tylko nie przygotowano wcześniej żadnego programu restrukturyzacyjnego firmy, teraz również całkowicie zlekceważono udziałowców tej firmy. To po prostu skandal - powiedział nam Zbigniew Zawidzki, jeden z tzw. drobnych akcjonariuszy, były pracownik ostrowskiego "Wagonu".
Kiedy wydawało się, że dla firmy nie ma już żadnego ratunku, niespodziewanie okazało się, że słowaccy właściciele pakietu większościowego akcji "Wagonu" reprezentowani przez Radomira Novosada popełnili istotny błąd, który sprawił, że przynajmniej na tym posiedzeniu akcjonariuszy chwilowo utracili większość głosów. Nie zamrozili swoich akcji. Przegłosowano wniosek o odwołanie dotychczasowej rady nadzorczej i zarządu i powołanie nowego, niezależnego od słowackich właścicieli. Nowy zarząd, w którym prawdopodobnie to Skarb Państwa, jako posiadający 25 proc. udziałów, miałby większość, byłby wiarygodnym partnerem dla Agencji Rozwoju Przemysłu, a rozmowy dotyczące restrukturyzacji firmy i pomocy ze strony ARP mogłyby zostać wznowione. Taki scenariusz wydarzeń podważyły jednak wczorajsze wypowiedzi w Sejmie wicepremiera Jerzego Hausnera. Na początek przyszłego tygodnia wicepremier zapowiedział podjęcie kroków, zmierzających do rozpoczęcia kontrolowanej upadłości fabryki. Informacji na temat stanu spółki wysłuchali parlamentarzyści. Posłowie skrytykowali fatalny sposób prywatyzacji zakładu i opieszałość rządu, a właściwie zaniechanie podjęcia decyzji, które mogłyby poprawić kondycję firmy.
Posłowie chcieli się dowiedzieć, kto odpowiada za prywatyzację "Wagonu", jakie były zapisy umowy prywatyzacyjnej, w jakim zakresie inwestorzy zobowiązali się do pokrywania roszczeń pracowniczych, w jakim stopniu Skarb Państwa kontrolował poprzez swoich przedstawicieli w radzie nadzorczej realizację tej umowy oraz czy prokuratura podjęła stosowne działania. W odpowiedzi wicepremier Jerzy Hausner stwierdził, że problemy spółki zaczęły się z chwilą prywatyzacji. Podtrzymał również zdanie, że jedynym korzystnym rozwiązaniem dla fabryki jest jak najszybsza tzw. kontrolowana upadłość. Parlamentarzyści pytali o to, który przedstawiciel Skarbu Państwa chronił jego interesy w radzie nadzorczej spółki i kto jest imiennie odpowiedzialny za tę prywatyzację. Minister nie był w stanie odpowiedzieć na te pytania. W opinii Witolda Tomczaka i Bogdana Pęka (obaj KP LPR), odpowiedzialność za ten stan rzeczy ponoszą twórcy programu prywatyzacji za pomocą Narodowych Funduszy Inwestycyjnych: Wiesław Kaczmarek i Janusz Lewandowski. Posłów dziwiła nadmierna aktywność Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego przy zatrzymaniu inspektora NIK, przy jednoczesnym braku działań w celu sprawdzania potencjalnych podmiotów pozyskujących polski majątek narodowy. Tak stało się m.in. w przypadku ostrowskiego "Wagonu". Wicepremier usiłował tłumaczyć, że natychmiast, gdy dowiedział się o złej sytuacji fabryki, skierował sprawę do Agencji Rozwoju Przemysłu. Nie wyjaśnił jednak, dlaczego rządowi eksperci nie byli w stanie zaproponować żadnego programu naprawczego dla firmy, w której Skarb Państwa posiada 25 proc. udziałów.
Większościowy pakiet akcji "Wagonu" należy do dwóch spółek zarejestrowanych przez słowackich biznesmenów w Szwajcarii i jednej mającej siedzibę w Polsce. Posiadają one 52,85 proc. akcji. Ostrowską spółkę zadłużono na ok. 200 mln zł. W miniony poniedziałek nadzorca sądowy złożył do Wydziału Gospodarczego Sądu Rejonowego w Kaliszu wniosek o przekazanie mu całkowitego zarządu nad majątkiem spółki.
Do dramatycznych wydarzeń doszło późnym wieczorem, kiedy to przedstawicielom Skarbu Państwa i mniejszym udziałowcom udało się wykluczyć z posiedzenia w Walnym Zgromadzeniu przedstawiciela słowackich udziałowców Ludomira Novosada. Gdy próbował on opuścić zakład, zgromadzona przed fabryką załoga domagała się, aby przedstawiciel słowackich udziałowców, którzy dopuścili się szeregu oszustw, przeprosił głodujących pracowników. Kiedy w otoczeniu związkowców z "Solidarności" Novosad wyszedł na teren fabryki, w jego kierunku poleciały butelki z wodą. Gdyby nie ochrona związkowców, na pewno zostałby zlinczowany. Szef związku Grzegorz Majchrzak zastawił go własną piersią. Novosad przeprosił głodujących, dla których był to ciężki szok. Mężczyźni rozpłakali się. Zbulwersowani mieszkańcy miasta, zgromadzeni przed zakładem, na widok nadjeżdżających furgonów policji spontanicznie zablokowali ulicę.
Wojciech Wybranowski, Mikołaj Wójcik
Nasz Dziennik 29-08-2003

Autor: DW