Przejdź do treści
Przejdź do stopki

W życiu nie chodzi o to, żeby być jak ,,ciepłe kluski". Zrozumieć List św. Jakuba / Jk 1,1-18

Treść

Św. Jakub patrzy inaczej, odwrotne, im bardziej życie da nam „w kość”, tym bardziej doświadczamy siebie i czyni nas mocniejszymi w wierze.

Jakub, sługa Boga i Pana Jezusa Chrystusa, śle pozdrowienie dwunastu pokoleniom w diasporze.

Święty Jakub, tzw. „młodszy”, Jakub, brat Pański, który był pierwszym biskupem Jerozolimy, pisze list do Kościoła, którego obrazem jest dwanaście pokoleń Izraela. Pisze do chrześcijan wywodzących się z Żydów, dla których był autorytetem. Jak pamiętamy, jego głos był bardzo znaczący podczas tak zwanego Soboru Jerozolimskiego (zob. Dz 15,13–21).

Za pełną radość poczytujcie sobie, bracia moi, ilekroć spadają na was różne doświadczenia. Wiedzcie, że to, co wystawia waszą wiarę na próbę, rodzi wytrwałość. Wytrwałość zaś winna być dziełem doskonałym, abyście byli doskonali i bez zarzutu, w niczym nie wykazując braków.

Za pełną radość poczytujcie sobie, bracia moi, ilekroć spadają na was różne doświadczenia. Harmonizuje to z błogosławieństwami, gdzie błogosławieni są cisi, ubodzy, prześladowani, oskarżani itd. Tu czytamy: Poczytujcie to sobie za radość, a błogosławieni (gr. makarioi) to szczęśliwi w wymiarze bycia blisko Boga. Doświadczenia, które znosicie z wytrwałością, wyrabiają w was siłę wewnętrzną. Wytrwałość jest najważniejszą cnotą moralną NT. Wiara, nadzieja i miłość są cnotami teologalnymi, czystymi darami Ducha Świętego. Natomiast z moralnych cnót obok wytrwałości najważniejsze są wierność i cierpliwość, bo pomagają trwać przy wierze. Dzięki nim nie dajemy się zwieść ani zastraszyć, nie dajemy się odwieść od wiary, od trwania przy Chrystusie. Wytrwałość wyrabiamy w sobie przez doświadczenia. Życie traktowane jest w tym Liście jako czas, w jakim człowiek się ćwiczy. Im więcej człowiek się trudzi, podobnie jak więcej się gimnastykuje w sporcie, tym więcej zdobywa sprawności, wytrzymałości, odporności. Nasze życie jest w istocie wielką szkołą i Jakub patrzy z tej perspektywy. Przeciętni ludzie chcą przeżyć życie spokojnie, bezproblemowo. Modlą się, żeby Bóg oddalił od nich cierpienia i troski. Natomiast św. Jakub patrzy inaczej, odwrotnie, im bardziej życie da nam „w kość”, tym bardziej doświadczamy siebie i czyni nas mocniejszymi w wierze. W życiu nie chodzi o to, żeby być jak „ciepłe kluski”. Wytrwałość zaś winna być dziełem doskonałym, abyście byli doskonali i bez zarzutu, w niczym nie wykazując braków.

Jeśli zaś komuś z was brakuje mądrości, niech prosi o nią Boga, który daje wszystkim chętnie i nie wymawiając; a na pewno ją otrzyma. Niech zaś prosi z wiarą, a nie wątpi o niczym. Kto bowiem żywi wątpliwości, podobny jest do fali morskiej wzbudzonej wiatrem i miotanej to tu, to tam. Człowiek ten niech nie myśli, że otrzyma cokolwiek od Pana, bo jest mężem chwiejnym, niestałym we wszystkich swych drogach.

W dalszych wersach jest nadal podkreślane, jak ważna jest wytrwałość. Pamiętamy, jak Pan Jezus mówił o modlitwie. Dał nam przykład wdowy, która chodziła do sędziego i z uporem prosiła, żeby ją wziął w opiekę. Ten, choć się Boga nie bał i z ludźmi się nie liczył, miał już dosyć nalegań tej kobiety i dla świętego spokoju ją wysłuchał (zob. Łk 18,1–8). Podobnie Syrofenicjanka, która prosiła Pana Jezusa, żeby wypędził złego ducha z jej córki; początkowo odrzucił jej prośbę. Natomiast ona z wielka pokorą, a jednocześnie z uporem, dalej prosiła i On ustąpił (zob. Mk 7,24–29). Dokładnie to samo było w Kanie Galilejskiej. Chrystus na prośbę Matki odpowiedział, że to nie Jej sprawa, a Ona z uporem i wytrwałością kazała sługom zrobić to, co On każe. Prośba musi być zdecydowana i oparta na wierze.

Jeśli zaś komuś z was brakuje mądrości, niech prosi o nią Boga, który daje wszystkim chętnie i nie wymawiając; a na pewno ją otrzyma. W Ewangelii Pan Jezus mówi: proście o Ducha Świętego, a będzie wam dany (por. Łk 11,13). Mądrość jest nazywana darem Ducha Świętego. Prośba o mądrość to w istocie jest prośba o Ducha Świętego, ale musi to być prośba z wiarą, w której człowiek w pełni zawierzy Bogu. Często problem polega na tym, że człowiek zamiast mądrości chce mieć inteligencję, coś, czym mógłby zaimponować innym. Ale ani inteligencja, ani błyskotliwość, ani wiedza nie są mądrością. Mądrość to umiejętność wnikania w sprawy tak, że rozpoznaje się ich prawdziwą wartość oraz jednocześnie jest zdolnością wybierania dobra, a odrzucania zła. Polega ona na rozeznaniu tego, co dobre, mądre, prawdziwe i na zdolności podjęcia właściwego wyboru. Sama wiedza nie czyni człowieka mądrym. Podjęcie wyboru wymaga zawierzenia. Mądrość prowadzi do takich wyborów, które niekoniecznie są efektowne w oczach innych, którzy podziwiają albo krytykują.

Dalej czytamy:

Niech się zaś ubogi brat chlubi z wyniesienia swego, bogaty natomiast ze swego poniżenia, bo przeminie niby kwiat polny. Wzeszło bowiem palące słońce i wysuszyło łąkę, a kwiat jej opadł, i zniknął piękny jej wygląd. Tak też bogaty przeminie w swoich poczynaniach.

Oczywiście nie chodzi o to, że ktoś bogaty jest nieszczęśliwy, a biedny zgodnie z błogosławieństwem Błogosławieni ubodzy (Mt 5,3) jest szczęśliwy. To musi być ubóstwo zgodne ze słowem, które w języku polskim oznacza tego, który ma wszystko u Boga. To musi być człowiek, który nie pokłada nadziei w dobrach tego świata, tylko w tym, co jest od Boga. Taki jest prawdziwy ubogi biblijny. Bogaty natomiast pokłada nadzieję w dobrach tego świata. Ten przykład łąki i kwiatów jest bardzo wymowny. Po ścięciu łąki, mamy siano i nie ma już jej chwilowego piękna. Święty Jakub mówi o bogaczu, który się chełpi swym majątkiem.

I dalej:

Błogosławiony mąż, który oprze się pokusie: gdy zostanie poddany próbie, otrzyma wieniec życia, obiecany przez Pana tym, którzy Go miłują. Kto doznaje pokusy, niech nie mówi, że Bóg go kusi. Bóg bowiem ani nie podlega pokusie do zła, ani też nikogo nie kusi. To własna pożądliwość wystawia każdego na pokusę i nęci. Następnie pożądliwość, gdy pocznie, rodzi grzech, a skoro grzech dojrzeje, przynosi śmierć. Nie dajcie się zwodzić, bracia moi umiłowani!

Ojcowie Pustyni mawiali, że pokus należy się spodziewać do ostatniego tchnienia, ale jednocześnie powiadali: „zabierz pokusę, a nie będzie świętego”. Jan Karzeł, który był bardzo pilny i bardzo szybko zdobywał duchową wielkość, modlił się, aby odeszły od niego wszystkie pokusy i rzeczywiście one odeszły od niego. Gdy przyszedł do starca i mu o tym powiedział, ten się przeraził i kazał mu się modlić o to, aby wróciły: „Starzec mu na to odrzekł: „Idź i proś Boga, żeby przyszły na ciebie pokusy i takie jak przedtem utrapienia i upokorzenia: bo tylko w walce dusza czyni postępy” (Apoftegmaty Ojców Pustyni, tom 1, 328). Pozytywna rola pokus polega na tym, że one wystawiają wiarę na próbę i przez to dają sposobność do jej potwierdzenia. Jeżeli wszystko idzie „jak z płatka”, to nie wiadomo, jaka ta wiara jest. Podobnie trudno powiedzieć o przyjaźni, jeżeli nie zostanie ona wypróbowana. W Księdze Przysłów czytamy, że bogaty ma licznych przyjaciół, ale jak straci wszystko, wtedy opuszcza go nawet najbliższy (zob. Prz 19,4). Wtedy dopiero okazuje się, kto był przyjacielem prawdziwym. Nasze przysłowie powiada, że „prawdziwego przyjaciela poznaje się w biedzie”.

Pan Bóg wie, czy jesteśmy prawdziwie wierzący, ale my sami często mamy tylko mniemanie o sobie, że jesteśmy bardzo pobożni, a tak naprawdę jesteśmy tchórzami i kiedy przyjdzie doświadczenie, to od razu nas nie ma. Tak jak w przypowieści o siewcy (por. Mt 13,1–9), gdy ziarno padnie pomiędzy skały, zacznie rosnąć, ale kiedy przyjdzie wiatr i słońce, usycha. Dlatego pokusy są konieczne w życiu, ale nie należy ich szukać(!). Nie chodzi o to, żeby wystawiać się na pokusy po to, aby być zbawionym. One same przychodzą i nie trzeba ich wywoływać. Trzeba wiedzieć, że będą przychodziły do końca życia. Potrzeba wielkiej pokory. Nie należy sądzić, że osiągnęliśmy taki stopień doskonałości, że nic nas już nie dotknie.

Kto doznaje pokusy, niech nie mówi, że Bóg go kusi. Skąd to zdanie? W Modlitwie Pańskiej mówimy: „i nie wódź nas na pokuszenie”. Modlitwy uczył Pan Jezus po aramejsku, a otrzymaliśmy jej tekst po grecku, w którym czytamy: kai me eisenegkes hemas eis peirasmon. W tłumaczeniu łacińskim mamy: et ne nos inducas in tentatione. Mogłoby z tego wynikać, że Pan Bóg nas kusi. Problem jednak wynika ze sposobu myślenia Żydów. Oni wszystko, czego doświadczali, odnosili od razu do Boga, nie biorąc pod uwagę pośrednich przyczyn. Pokazane to zostało świetnie w filmie „Skrzypek na dachu”. Bohater – typowy Żyd – wszystko, co go spotyka, odnosi bezpośrednio do Boga. To jest piękne, tylko nie można tego brać dosłownie, bo dojdzie się do paradoksu, że to Bóg zsyła człowiekowi karę. Widać to np. w dialogu Hioba. To nie Bóg karał Hioba, tylko Szatan sprowadził na niego nieszczęścia. Bóg tylko pozwolił mu na to, ale sprawcą był Szatan. Jakub podejmuje ten problem, który często wraca. Ludzie ciągle mają pretensje do Boga, że nie wiadomo, za co ich karze. A szczególnie kiedy nieszczęścia spadają na ludzi niewinnych, np. małe dzieci, to zarzuca się Bogu okrucieństwo. Otóż tu wyraźnie czytamy: Bóg bowiem ani nie podlega pokusie do zła, ani też nikogo nie kusi.

Zaraz potem następuje ciekawa myśl – To własna pożądliwość wystawia każdego na pokusę i nęci. Własna pożądliwość. Można by powiedzieć, że Szatan także nas nie kusi. Najlepiej widać to w grzechu rajskim (zob. Rdz 3,1–7). Czy wąż kusił Ewę, żeby zjadła owoc? On tylko zadał pytanie i poddał w wątpliwość, czy aby na pewno umrą. Powiedział: Na pewno nie umrzecie! Ale wie Bóg, że gdy spożyjecie owoc z tego drzewa, otworzą się wam oczy i tak jak Bóg będziecie znali dobro i zło (Rdz 3,4–5). Wcale nie powiedział: weź i zjedz! Natomiast dalej czytamy w Księdze Rodzaju: Wtedy niewiasta spostrzegła, że drzewo to ma owoce dobre do jedzenia, że jest ono rozkoszą dla oczu i że owoce tego drzewa nadają się do zdobycia wiedzy (Rdz 3,6). Zobaczyła i jej zmysły ją skusiły. Jesteśmy przyzwyczajeni, że to wąż kusił Ewę, ale on jej nie kusił bezpośrednio do przekroczenia Bożego zakazu, natomiast widać, jak własna pożądliwość wystawia każdego na pokusę.

Święty Jakub mówi o dalszym etapie wejścia w grzech: Następnie pożądliwość, gdy pocznie, rodzi grzech, a skoro grzech dojrzeje, przynosi śmierć. Podobnie św. Paweł w 7. rozdziale Listu do Rzymian pisze o tajemnicy nieprawości w nas. To jest właśnie ten problem. Duchem rozpoznaje, co jest dobre, a co złe, ale ciało go zmusza do robienia tego, czego nie chce. Jednak wtedy nie on to robi, ale mieszkający w nim grzech. Ciało jest utożsamione z grzechem, to namiętności, które są w człowieku, zniewalają go. Trzeba wiedzieć, że nie można po prostu zwalać winy na Szatana, tylko trzeba się samemu uderzyć w piersi. Trzeba dobrze rozpoznać te tajemnice nieprawości w nas. W powyższym zdaniu Listu św. Jakuba mamy genialne streszczenie etapów porządku kuszenia. Później, po kilku wiekach Ewagriusz z Pontu mówił o złych duchach, które podsuwają nam namiętne myśli. Gdy taka myśl się pojawia, naszą reakcją powinno być natychmiastowe odcięcie się od niej, tak jak to zrobił Pan Jezus podczas kuszenia na pustyni. Odciął się, gdy tylko myśl się pokazała. W ten sposób skończyła się sprawa pokusy. Natomiast kiedy człowiek znajduje w niej upodobanie i zaczyna „flirtować” z pokusą, a ostatecznie wejdzie w nią, wtedy grzeszy, a skoro grzech dojrzeje, przynosi śmierć. Kiedy grzech się utrwala i człowiek staje się permanentnym grzesznikiem, owocem tego jest śmierć. Tak jest np. w przypadku nałogu. Kiedy człowiek weń popadnie, to dostaje się w niewolę grzechu, a gdy się dostanie w niewolę grzechu, staje się zupełnie bezwolnym narzędziem w jego ręku. To jest sytuacja śmierci.

Każde dobro, jakie otrzymujemy, i wszelki dar doskonały zstępują z góry, od Ojca świateł, u którego nie ma przemiany ani cienia zmienności. Ze swej woli zrodził nas przez słowo prawdy, byśmy byli jakby pierwocinami Jego stworzeń.

Zmienność była rozumiana w tym czasie jako pewna niedoskonałość. Dlatego księżyc jest symbolem niedoskonałości, bo się zmienia, w przeciwności do słońca, które jest zawsze okrągłe. Doskonałe jest coś, co jest stabilne, co się nie zmienia. Taki był pogląd filozoficzny. Najważniejsza myśl przekazana w tym fragmencie mówi, że wszelkie dobro jest od Boga. Święty Benedykt w Regule pisze w ten sposób: „Widząc w sobie jakieś dobro, przypisywać je Bogu, nie sobie. Zło zaś uznawać zawsze za własne dzieło i sobie je przypisywać” (RB 4,42n). Źródło zła trzeba zawsze widzieć w sobie. Natomiast prawdziwe dobro, nawet dokonywane przez nas, nie ma źródła w nas. My jesteśmy tylko narzędziami. Charyzmaty w Kościele są darami Ducha Świętego, który działa przez poszczególne osoby, udzielając im charyzmatów dla dokonywania dobra we wspólnocie. Charyzmaty, jakie otrzymujemy, zawsze są adresowane do innych i dlatego wszelkie dobro, jakie dokonujemy, jest dziełem Boga. Bóg jest jedynym dobrym, jest światłością i nie ma w Nim żadnej ciemności, jak pisze św. Jan (zob. 1 J 1,5). Bóg jest czystą miłością, dlatego nie może nienawidzić i nie ma w Nim żadnego zła.

Ze swej woli zrodził nas przez słowo prawdy, byśmy byli jakby pierwocinami Jego stworzeń. Tutaj jest zawarta cała teologia, którą znajdujemy w NT, że Bóg rodzi nas przez słowo prawdy. Pamiętamy scenę z Ewangelii, gdy do Pana Jezusa do Kafarnaum, gdzie nauczał, przyszła delegacja rodziny. Oznajmiono Mu: «Twoja Matka i bracia stoją na dworze i chcą się widzieć z Tobą». Lecz On im odpowiedział: «Moją matką i moimi braćmi są ci, którzy słuchają słowa Bożego i wypełniają je» (Łk 8,20–21). Pan Jezus zmienił zasadę rodzinności. Jego rodziną nie są połączeni z Nim więzami krwi, pochodzenia naturalnego, biologicznego, ale rodziną są ci, którzy przyjmują słowo Boże i dają się temu słowu porwać, którzy je przyjmują i wprowadzają w życie. Można powiedzieć: rodzą się ze słowa. W Prologu Ewangelii według św. Jana czytamy:

Wszystkim tym jednak, którzy Je [Logos] przyjęli,
dało moc, aby się stali dziećmi Bożymi,
tym, którzy wierzą w imię Jego –
którzy ani z krwi,
ani z żądzy ciała,
ani z woli męża,
ale z Boga się narodzili
(J 1,12–13).

Tu także wyrażona jest teologia rodzenia nas przez słowo prawdy pochodzące od Boga. Prawdę, o jaką chodzi w tej wypowiedzi mówiącej o zrodzeniu nas, można by streścić słowami: Jezus z Nazaretu jest prawdziwym Synem Bożym i Mesjaszem, który nas zbawił. Zawiera się w niej treść związana z tym, co Jezus sobą objawił przez słowa i czyny: Bóg jest miłością (zob. 1 J 4,8). Tak bowiem Bóg umiłował świat, że Syna swego Jednorodzonego dał, aby każdy, kto w Niego wierzy, nie zginął, ale miał życie wieczne (J 3,16). Ta prawda zawiera się w wyznaniu wiary, jakie istniało w pierwotnym Kościele. Pamiętajmy! Bóg jest miłością i w Jego zamyśle, który spełnia do końca, dając swego Syna, jest pragnienie zbawienia człowieka. Syn, wypełniając wolę Ojca, wypełnia dzieło zbawienia – to zawiera się w imieniu Jezus, które oznacza: Jahwe zbawia. Z naszej strony jest potrzeba jedynie przyjęcia tego słowa, w sensie egzystencjalnym, to znaczy nie tylko wysłuchania go, ale także wypełnienia. Ta radosna nowina daje nam nową nadzieję, a tym samym życie pełne sensu. Przez to rodzimy się do nowego życia.

Fragment książki Lectio divina. Teoria i praktyka, czyli jak czytać Pismo Święte?

Włodzimierz Zatorski OSB – urodził się w Czechowicach-Dziedzicach. Do klasztoru wstąpił w roku 1980 po ukończeniu fizyki na Uniwersytecie Jagiellońskim. Pierwsze śluby złożył w 1981 r., święcenia kapłańskie przyjął w 1987 r. Założyciel i do roku 2007 dyrektor wydawnictwa Tyniec. W latach 2005–2009 przeor klasztoru, od roku 2002 prefekt oblatów świeckich przy opactwie. Autor książek o tematyce duchowej, między innymi: “Przebaczenie”, “Otworzyć serce”, “Dar sumienia”, “Milczeć, aby usłyszeć”, “Droga człowieka”, “Osiem duchów zła”, “Po owocach poznacie”. Od kwietnia 2009 do kwietnia 2010 przebywał w pustelni na Mazurach oraz w klasztorze benedyktyńskim Dormitio w Jerozolimie. Od 2010 do 2013 był mistrzem nowicjatu w Tyńcu. W latach 2013-2015 podprzeor. Pełnił funkcję asystenta Fundacji Opcja Benedykta. Zmarł 28 grudnia 2020 r.

Żródło: cspb.pl, 7

Autor: mj