W zespole siła
Treść
Dzień po rozbiciu wicemistrzów globu, Kubańczyków, polscy siatkarze w wielkim stylu pokonali w Nagoi mistrzów Europy - Serbów, w drugim występie podczas Pucharu Świata. Biało-Czerwoni wykonali zatem kolejny, jakże ważny krok na drodze do olimpijskiej kwalifikacji, którą wywalczą trzy najlepsze drużyny rozgrywanego w Japonii turnieju.
Polacy i Serbowie przystępowali do wczorajszego spotkania w krańcowo odmiennych nastrojach. Nasi w niedzielę rozprawili się z Kubą, dzięki czemu złapali wiatr w żagle i przekonali się, że nie ma dla nich rzeczy niemożliwych. Z kolei aktualni mistrzowie Europy zostali brutalnie zastopowani przez Argentyńczyków. Wiedzieli, że nie mogą już sobie pozwolić na wpadki, każda kolejna porażka redukowałaby bowiem ich szanse awansu do minimum. Polacy, po doskonałej inauguracji zmagań, uchodzili za faworytów, ale przestrzegali przed przesadnym optymizmem i przypisywaniem im kompletu punktów już przed pierwszą syreną. Serbowie są bowiem zbyt dobrym, zbyt klasowym i doświadczonym zespołem, by łatwo się poddać. Wszystko to się potwierdziło. Rywale z Bałkanów ustawili poprzeczkę wysoko, jednak naszej husarii nie zdołali zatrzymać.
Od początku mecz był bardzo wyrównany. Biało-Czerwoni po kilku minutach i świetnym ataku Zbigniewa Bartmana uzyskali małą przewagę (10:7), lecz szybko ją stracili. Przed przerwą techniczną nasi byli jeszcze na plusie (16:15), jednak w końcówce Serbowie okazali się lepsi. Od stanu 21:21 zdobyli trzy punkty z rzędu, wykorzystując błędy reprezentantów Polski. Za chwilę postawili kropkę nad i, a raczej uczynił to ich gwiazdor Ivan Miljkovic. Stracony set zmobilizował Biało-Czerwonych do jeszcze cięższej pracy i drugiego rozpoczęli w wielkim stylu. Świetna gra blokiem, as serwisowy Marcina Możdżonka zaowocowały solidną przewagą 6:1. Trener rywali poprosił o czas, nie poskutkowało. Polacy ani na moment nie stracili koncentracji i nie uśpili się wysokim prowadzeniem. Seta wygrali pewnie, bez cienia wątpliwości, grając w całej partii z 71-procentową skutecznością przyjęcia. Kolejną odsłonę nasi znów rozpoczęli doskonale, od prowadzenia 2:0. Potem był co prawda remis 4:4, lecz Biało-Czerwoni szybko odskoczyli. Na drugą przerwę techniczną zeszli z wynikiem 16:12, bardzo dobrym. Po jej zakończeniu nasi złapali małą zadyszkę, co Serbowie wykorzystali, zbliżając się na dystans jednego ledwie punktu (18:17). Mogli nawet wyrównać, ale Michał Winiarski zatrzymał ich na pojedynczym bloku, a za chwilę skutecznie zaatakował Michał Kubiak. Znów było dobrze (20:17) i Polacy nie dali sobie odebrać zwycięstwa. Było zatem 2:1 w setach i czwarty mógł okazać się ostatnim. Jedni i drudzy mieli tego świadomość i partia od początku do końca była niezwykle wyrównana, toczona za zasadzie "punkt za punkt". Nikt nie odpuszczał, zażarcie walcząc o każdą piłkę. Od drugiej przerwy technicznej nastąpił koncert Polaków, dyrygowanych przez Możdżonka. Jak na kapitana przystało, z niezwykłą skutecznością zatrzymywał rywali blokiem i Polacy od stanu 15:16 zdobyli 4 punkty z rzędu. Serbowie się nie poddali, doprowadzili do remisu 19:19. W emocjonującej, dramatycznej końcówce zimną krew zachowali Polacy, ostatni punkt blokiem zdobył Winiarski i mogliśmy cieszyć się z drugiego zwycięstwa naszych reprezentantów. - Zdobyliśmy trzy punkty, po dwóch meczach mamy na koncie sześć, i to jest najważniejsze. Dziś pokonaliśmy jedną z najlepszych drużyn świata, więc nie mogę nie być szczęśliwy. Przed nami jednak długa droga, a każdy mecz w Japonii będzie odrębną bitwą - powiedział trener Andrea Anastasi. Krzysztof Ignaczak, libero naszej ekipy, dodał: - Zagraliśmy z maksymalną koncentracją do samego końca. W czwartym secie Serbowie zaryzykowali zagrywką, ale Paweł Zagumny doskonale nas poprowadził. Mimo gwiazd w składzie nie mamy lidera, naszą siłą jest zespół.
Tym razem najskuteczniejszy w drużynie był Zbigniew Bartman, zdobywca 21 punktów. Miał wsparcie w Kubiaku (15), Możdżonku i Piotrze Nowakowskim (po 14) oraz Winiarskim (12), których z kolei perfekcyjnie obsługiwał reżyser Paweł Zagumny. Wczoraj na parkiecie pojawił się Bartosz Kurek, ale tylko na chwilę. Anastasi oszczędza jego siły, dmuchając i chuchając, by nie odnowiła mu się kontuzja kręgosłupa. As Skry Bełchatów jest szykowany na najważniejsze boje, z Brazylią, Rosją, USA i Włochami.
Po dwóch dniach Pucharu Świata Polacy znaleźli się zatem w doskonałym położeniu. Mają na koncie komplet punktów, ale najważniejsze, że zdobyli je w starciach z bardzo mocnymi rywalami, kandydatami do trzech miejsc premiowanych przepustką do Londynu. Przypomnijmy bowiem, że gra w Pucharze Świata toczy się nie tylko o prestiż i zaszczyty, ale przede wszystkim o olimpijską kwalifikację, którą zdobędą zespoły z podium. Dziś Biało-Czerwoni zmierzą się z Argentyną.
Piotr Skrobisz
Nasz Dziennik Wtorek, 22 listopada 2011, Nr 271 (4202)
Autor: au