W wersji Platformy bez "ludobójstwa"
Treść
Posłowie Platformy Obywatelskiej usiłują zatrzeć złe wrażenie, jakie wywołało storpedowanie przez marszałka Sejmu Bronisława Komorowskiego prac nad uchwałą upamiętniającą 65. rocznicę ludobójstwa na Wołyniu, dokonanego przez nacjonalistów ukraińskich. Nie chcą wprawdzie komentować sprzeciwu marszałka, przyznają jednak wprost, że zadziałały względy polityczne, obawa przed rozdrażnieniem Ukrainy. Deklarują, iż do sprawy uchwały wrócą po parlamentarnych wakacjach, we wrześniu. Nawet jeśli taki dokument zostanie przyjęty, może w nim zabraknąć słowa "ludobójstwo". Urszula Augustyn z sejmowej Komisji Kultury i Środków Przekazu na nasze pytanie, czy jest przeciwna przyjęciu przez Sejm uchwały upamiętniającej 65. rocznicę ludobójstwa Polaków na Wołyniu, uznaje, że najpierw powinna ją przeczytać. - A skoro nie ma uchwały, to nic o niej nie wiem, więc nic na ten temat nie mogę powiedzieć - ucina. Kolejni posłowie Platformy z komisji kultury, do której już dawno wpłynąłby projekt rzeczonej uchwały, gdyby nie sprzeciw marszałka Komorowskiego, zarzekają się, że nie są jej przeciwni. - Nie jesteśmy przeciwni upamiętnieniu ludobójstwa na Wołyniu - pan marszałek Komorowski już je upamiętnił. Natomiast jak to zwykle bywa z takimi uchwałami, są one bardzo trudne, liczy się tutaj każde słowo i przecinek. Nic nie potrafię powiedzieć o tej, która została skierowana. Słyszałam, że już ona wpłynęła, ale teraz komisja nie będzie pracowała, więc trzeba czekać do września - twierdzi szefowa komisji Iwona Śledzińska-Katarasińska. Nie wie, czy w uchwale powinno zostać użyte słowo "ludobójstwo", choć kodeks karny dawno już tę kwestię rozstrzygnął. Marcin Zawiła, jeden z członków komisji, tłumaczy, że Platforma nie jest przeciwna upamiętnieniu 65. rocznicy ludobójstwa na Wołyniu. - Nie uczestniczyłem w rozmowach marszałków, nie wiem, na czym one polegają, ale nie sądzę, by ktokolwiek był przeciwny uchwale - oznajmia. Zawiła nie ma nic przeciwko użyciu słowa "ludobójstwo" w odniesieniu do postępowania oddziałów UPA z ludnością polską w latach czterdziestych ubiegłego wieku. - Oczywiście, użycie tych mocnych słów i nazwanie rzeczy po imieniu nie podlega dyskusji, ale też podejmując tego typu uchwały, należy pamiętać, że nie jest to tylko praca historyka, ale i polityka. Więc trzeba to skonstruować tak, żeby miało to wpływ na przyszłość dobrych stosunków z Ukrainą - uważa Zawiła. Podobnego zdania jest Jerzy Fedorowicz, zastępca przewodniczącego komisji kultury. - Przypuszczam, że chodziło o to, ażeby nie zadrażniać sytuacji politycznej. Mam nadzieję, że to wszystko powolutku się ułoży i podobnie jak było w przypadku Katynia, tak i tutaj ta sprawa będzie mogła zostać postawiona - zaznacza Fedorowicz. Jako uczestnik trójstronnego zgromadzenia parlamentarnego polsko-litewsko-ukraińskiego zapewnia, że polska strona absolutnie uważa, iż działania oddziałów UPA były ludobójstwem. - Co do tego nie ma żadnych wątpliwości, natomiast często jest tak, że z powodu jakiejś racji stanu w pewnym momencie jeszcze nie dotyka się takich bolesnych kart z powodów - nazwijmy to - "politycznych" i budowy dobrosąsiedzkich stosunków - konkluduje Fedorowicz. Jacek Dytkowski "Nasz Dziennik" 2008-07-28 Fot. Wikipedia
Autor: wa