Przejdź do treści
Przejdź do stopki

W Warszawie o "widocznym znaku"

Treść

Biuro prasowe pełnomocnika rządu niemieckiego do spraw kultury i mediów potwierdziło, że minister stanu Bernd Neumann przyjedzie do Warszawy, aby między innymi prowadzić rozmowy na temat tak zwanego "widocznego znaku". Nie wiadomo, czy polski rząd poprze niemiecki projekt Centrum przeciwko Wypędzeniom.



Dyrektor biura prasowego pełnomocnika rządu Angeli Merkel ds. kultury Dietrich Schulenburg w rozmowie z "Naszym Dziennikiem" potwierdził informację, że 5 lutego minister Bernd Neumann (CDU) przyjedzie do Warszawy. Schulenburg powiedział nam także, iż istotna podczas planowanych ze stroną polską rozmów będzie kwestia budowy w Berlinie centrum dokumentacyjnego upamiętniającego wypędzenia, nazwanego w umowie koalicyjnej "widocznym znakiem". Schulenburg nie odpowiedział nam konkretnie na pytania, czy Bernd Neumann będzie zabiegał o polskie wsparcie dla tego projektu i czy niemieckiemu rządowi takie wsparcie jest w ogóle potrzebne, stwierdzając ogólnikowo, że jest jeszcze za wcześnie, by mówić o szczegółach ewentualnych rozmów z przedstawicielami polskiego rządu.

Z Polską czy bez Polski?
Więcej szczegółów na ten temat podał sam sekretarz stanu w randze ministra Bernd Neumann, który poinformował w Bundestagu, że w Warszawie będzie starał się uzyskać porozumienie z polskim rządem w sprawie planowanego przez Berlin upamiętnienia ofiar przymusowych wysiedleń Niemców po II wojnie światowej. Powiedział, że podczas wizyty w stolicy Polski przekaże polskiej stronie dotychczasowe plany "widocznego znaku", który ma upamiętniać wypędzenia. Neumann ponownie zapewniał, że "widoczny znak" to pomysł bardzo dojrzały i przemyślany, którego celem nie jest relatywizowanie ani zmienianie historii. Przyznał jednak, że najlepiej by było, aby polska strona rozpoczęła współpracę przy niemieckim projekcie. Zaznaczył przy tym, że chciałby uzyskać w Warszawie zapewnianie, iż polski rząd toleruje niemiecki projekt. Podkreślił, że rządowy projekt upamiętniania wypędzeń nie jest tym samym, co proponowane przez Erikę Steinbach Centrum przeciwko Wypędzeniom.

Steinbach nie odpuszcza
Nie jest tego już tak pewna szefowa Związku Wypędzonych (BdV) Erika Steinbach, która od wielu miesięcy otwarcie domaga się udziału w projekcie "widoczny znak", pragnąc jak najbardziej zbliżyć go do swojego planu Centrum przeciwko Wypędzeniom.
- Pani Erika Steinbach ma rację, mówiąc, że przedstawiciele BdV wezmą czynny i znaczący udział w najważniejszych gremiach projektu "widoczny znak" - powiedział nam kilka tygodni temu rzecznik prasowy BdV Walter Stratmann, przypominając jednocześnie, że takie obietnice złożyła kanclerz Angela Merkel. W rozmowie z "Naszym Dziennikiem" wyraził zadowolenie z faktu wyjazdu Berndta Neumanna do Polski, uznając to za objaw tego, iż rząd niemiecki szuka sposobów, aby poprzez rozmowy z sąsiadami, w tym z Polską, przyśpieszyć budowę centrum dokumentacyjnego upamiętniającego wypędzenia.
Przez ostatnie kilka miesięcy trwa ostra walka między socjaldemokratami a chadekami o rolę Eriki Steinbach we władzach projektu nazwanego przez koalicję "widocznym znakiem". Politycy SPD najchętniej w ogóle wykluczyliby szefową BdV z dalszych działań nad projektem, natomiast chadecy nawet nie chcą o tym słyszeć. Wszyscy czekają na decydujący głos kanclerz w tej sprawie. Ta jednak jak dotąd milczy na ten temat.
Także Czechy są zdecydowanie przeciwne tej inicjatywie, obawiając się ponownego zafałszowywania historii, gdyż najważniejszym celem Eriki Steinbach nie jest pokazywanie prawdy, lecz relatywizowanie niemieckich zbrodni podczas II wojny światowej. Stanowisko polskiego rządu nie jest aż tak jednoznaczne.
Waldemar Maszewski, Hamburg
"Nasz Dziennik" 2008-01-23

Autor: wa