W Rosji nie ma szans na zmiany
Treść
Z rosyjskim uchodźcą politycznym i publicystą mieszkającym we Francji Władimirem Kasabianowem rozmawia Franciszek L. Ćwik
Dzisiaj nastąpi przejęcie władzy przez nowego prezydenta Rosji. Powszechnie uważa się, że mimo zmiany na Kremlu, nadal będzie rządził Władimir Putin. Czy podziela Pan ten pogląd?
- Sytuacja nie jest wcale tak jednoznaczna, jak by się mogło wydawać, gdyż w praktyce będzie dwóch "carów". Co prawda Miedwidiew został namaszczony przez Putina, ale nie jest do końca pewne, jaką rolę sobie wyznaczy: czy będzie jedynie narzędziem premiera, czy też będzie chciał sprawować rzeczywistą władzę. Moim zdaniem, w Rosji może dojść do zawirowań na Kremlu, chociaż trzeba wiedzieć, że Putin nie jest sam. Stoi za nim pewien układ polityczno-mafijny, który tak naprawdę trzyma władzę.
Putin cieszy się jednak poparciem społecznym. Z czego ono wynika?
- Składa się na to kilka czynników, ale głównym jest znaczna poprawa sytuacji ekonomicznej: wypłacane są pensje, nie ma większych problemów z bezrobociem. Ponadto Putin podniósł rangę Rosji na arenie międzynarodowej. Naród widzi w nim odpowiedzialnego przywódcę, nie zwracając uwagi na braki demokracji. Uważa, że w Rosji sprawdzają się jedynie rządy silnej ręki.
Mówił Pan o układzie polityczno-mafijnym. W jaki sposób on funkcjonuje?
- W Rosji wszyscy są skorumpowani, oczywiście nie prości ludzie, ale policja, wymiar sprawiedliwości, politycy, lekarze etc. Jeżeli ktoś rozpoczyna jakąkolwiek działalność gospodarczą, to musi wiedzieć, komu i kiedy trzeba wręczyć łapówkę. Ten system sięga aż do szczytów władzy. Mimo poprawy sytuacji ekonomicznej Rosjanom daje się we znaki fatalny system opieki zdrowotnej. W prywatnych szpitalach trzeba za wszystko płacić. W państwowych też. Słabo opłacani lekarze wymuszają łapówki. Mieszkańcy Rosji, których na to nie stać, umierają, nie doczekawszy się pomocy medycznej. Sytuacja ta jest akceptowana przez większość czerpiącą profity z korupcyjnego systemu i raczej nie ma szans na jej poprawę.
Dziękuję za rozmowę.
"Nasz Dziennik" 2008-05-07
Autor: wa