W rocznicę powstania znów barykady
Treść
128 osób zostało rannych, w tym 8 ciężko, w wyniku starć, do jakich doszło w Budapeszcie w poniedziałek wieczorem i w nocy przy okazji obchodów 50. rocznicy powstania węgierskiego. Policja przy pomocy armatek wodnych i gazu łzawiącego rozpędzała przeciwników rządu Ferenca Gyurcsánya, którzy z przewróconych samochodów i plansz reklamowych budowali barykady. Przebywający w związku z rocznicą marszałkowie Senatu i Sejmu - Bogdan Borusewicz i Marek Jurek - spotkali się z prezydentem Węgier Laszlo Solyomem.
Już w ciągu dnia obok oficjalnych obchodów rocznicy wybuchu powstania węgierskiego toczyły się obchody nieoficjalne, do złudzenia przypominające wydarzenia z 1956 roku. W demonstracjach antyrządowych udział wzięło około 100 tys. osób. Początkowo policja do rozpędzenia nieproszonych gości używała jedynie armatek wodnych i gazu łzawiącego. Obrzucona kamieniami postanowiła jednak odpowiedzieć pociskami kauczukowymi. Wieczorem demonstranci zdołali uruchomić czołg opancerzony, będący elementem działającej pod otwartym niebem wystawy poświęconej rewolucji 1956 roku. Nocą do starć z policją dochodziło w wielu miejscach Budapesztu, m.in. przy moście Elżbiety. Manifestujący po stronie Budy zbudowali barykadę z samochodów i motocykli, zaś ekipę telewizyjną stacji RTL, próbującą sfilmować zajścia, zaatakowali kamieniami i innymi przedmiotami. Ponadto zniszczone zostały dwa trolejbusy i tramwaj.
W ciągu dnia ataki demonstrantów koncentrowały się na biurach partii rządzących. W Budapeszcie w stronę dzielnicowych biur Węgierskiej Partii Socjalistycznej (MSZP) i liberalnego Związku Wolnych Demokratów (SZDSZ), współtworzących koalicję rządzącą, poleciały koktajle Mołotowa. W biurze postkomunistycznej MSZP szkody nie były poważne, a w biurze SZDSZ zapaliły się fotele i częściowo spłonęła podłoga. Na szczęście nikt nie został ranny.
Do ataków przeciwników obecnego rządu doszło również na północy Węgier. W Esztergomie zniszczono biuro MSZP - wybito szyby i usiłowano usunąć tablicę z nazwą partii.
Premier Węgier Ferenc Guyrcsány wymierzone w siebie zamieszki wykorzystał przeciwko opozycji, którą oskarżył o ich organizowanie. W odpowiedzi lider opozycyjnej partii Fidesz Viktor Orban zaprzeczył, jakoby jego stronnictwo posługiwało się polityką przemocy, zaś szefa rządu nazwał "aparatczykiem recyklingu", "potomkiem sowieckich aparatczyków", którzy zawłaszczyli sobie państwo i twierdzą, że wolność słowa jest zamachem na instytucje państwowe.
AMJ, PAP
"Nasz Dziennik" 2006-10-25
Autor: wa