W resortach nie ma ludzi renesansu
Treść
Dlaczego kryterium kompetencyjne stosowane wobec członków rad nadzorczych publicznego radia i telewizji, powoływanych przez Krajową Radę Radiofonii i Telewizji, nie obowiązuje przedstawicieli ministerstw: kultury i skarbu? Na takie m.in. pytania senatorów opozycji próbowała wczoraj odpowiadać senator Barbara Borys-Damięcka (PO) uzasadniająca projekt nowelizacji ustawy o radiofonii i telewizji. Ostatecznie stwierdziła, że rzadko trafiają się ludzie renesansu, którzy mogliby spełnić wszystkie zapisane w ustawie wymogi.
Stanowisko senackiej Komisji Kultury i Środków Przekazu na temat nowelizacji ustawy o radiofonii i telewizji zreferowała wczoraj wysokiej izbie senator Barbara Borys-Damięcka (PO). Zarekomendowała Senatowi trzy poprawki. Według pierwszej, w radach nadzorczych TVP i Polskiego Radia zasiadaliby przedstawiciele dwóch ministrów: skarbu oraz kultury i dziedzictwa narodowego, a w regionalnych spółkach radiowych jeden - wskazywany przez ministra skarbu, w porozumieniu z ministrem kultury. Druga poprawka zakłada, że jeśli w pierwszych konkursach na członków nowych rad nadzorczych nie zostanie wyłoniona wymagana liczba kandydatów, KRRiT ma obowiązek niezwłocznego przeprowadzenia konkursu uzupełniającego. Trzecia - wykreśla przepis rozwiązujący obecne kadencje rad programowych.
Krytycznie do projektu nowelizacji odniósł się m.in. senator Czesław Ryszka (PiS). - Procedujemy tę ustawę w trybie pilnym, mimo że nie nadano jej takiego charakteru, ale tak to wygląda - ocenił. Zaznaczył jednocześnie, że proponowana nowelizacja nie rozwiązuje żadnego problemu w mediach publicznych, a jedynie powoduje ich obsadzanie swoimi ludźmi. - Pytanie jest takie, skąd ten nagły tryb? - dopytywał senator.
Jego stwierdzenie wywołało sprzeciw Borys-Damięckiej. - Nie zgadzam się z pana twierdzeniem, że ta nowelizacja niczego nie rozwiązuje, że jest to obsadzanie swoimi ludźmi. Dlaczego? Dlatego że są wprowadzone konkursy jawne, otwarte, że zostaną powołani ludzie, którzy mogą stanąć do tych konkursów i spełniać kryteria - argumentowała senator PO.
Problem w tym, że jak się okazało w toku dalszej dyskusji w Senacie, owe kryteria nie będą obowiązywały przedstawicieli resortów, którzy mają zasiąść w radach nadzorczych. Upominał się o wyjaśnienie tej kwestii senator Zbigniew Cichoń (PiS). Dopytywał, dlaczego w projekcie nowelizacji nastąpiło zróżnicowanie, jeśli chodzi o wymóg posiadania kompetencji w odniesieniu do członków rad nadzorczych wskazanych przez gremia uczelniane, a powoływanych przez "właściwy resort". - Z tego mamy wnioskować, że minister może sobie wskazać dowolną osobę, która niekoniecznie musi owe kompetencje posiadać? - pytał senator.
- Jeżeli mamy siedmiu przedstawicieli w radach, a z tych pięć osób, które muszą wspólnie ze wszystkimi współpracować, czy mają decydować o jakości mediów publicznych, sposobie ich finansowania, profilu programowym, o kształceniu kadr, edukacji, programach kulturotwórczych i edukacyjnych, to wydaje mi się, że rzadko trafiają się ludzie renesansu, żeby w jednej osobie mogły łączyć te wszystkie umiejętności - usłyszał w odpowiedzi od senator Borys-Damięckiej.
Jacek Dytkowski
Nasz Dziennik 2010-08-06
Autor: jc