W przededniu kolejnej rewolucji?
Treść
Prorosyjski premier Wiktor Janukowycz podtrzymuje, że głównym warunkiem uregulowania sytuacji politycznej na Ukrainie jest odwołanie prezydenckiego dekretu o rozpisaniu nowych wyborów, na co nie chce zgodzić się prezydent Wiktor Juszczenko. Sytuacją coraz bardziej zaniepokojona jest społeczność międzynarodowa. Biorąc pod uwagę głębokie społeczne podziały między zwolennikami Janukowycza i Juszczenki, Europa obawia się wybuchu groźnego kryzysu państwowego na Ukrainie.
Mimo deklaracji o gotowości do negocjacji składanych przez obie strony konfliktu wczorajszy dzień nie przyniósł przełomu. - Terminy przedterminowych wyborów parlamentarnych mogą być także negocjowane - powiedział na konferencji prasowej w Kijowie prezydent Wiktor Juszczenko. Nowe wybory powinny odbyć się 27 maja. Obie strony konfliktu apelują do siebie o nieingerowanie w prace Trybunału Konstytucyjnego, który rozpatruje konstytucyjność dekretu.
Pomimo głosów płynących z obozu prezydenckiego, wskazujących na to, że na Ukrainie nie ma miejsca na międzynarodową mediację, do Kijowa przybyli wczoraj m.in. wiceprzewodniczący Parlamentu Europejskiego Marek Siwiec i były polski prezydent Aleksander Kwaśniewski, którzy spotkali się z premierem Janukowyczem. Premier Jarosław Kaczyński podkreślił, że wizyta Kwaśniewskiego ma charakter prywatny. Według kancelarii Juszczenki, były polski prezydent przebywa w Kijowie na zaproszenie jednego z ukraińskich oligarchów, który - według nieoficjalnych informacji - wysłał po Kwaśniewskiego swój samolot.
Lech Kaczyński, komentując wizytę Aleksandra Kwaśniewskiego na Ukrainie, zaznaczył, że nie ma jego pełnomocnictw. Podkreślił, iż nic nie wiedział na temat wizyty Kwaśniewskiego na Ukrainie. - Z tego, co wiem, to Ukraińcy na razie stoją na stanowisku, że ten problem powinni rozwiązać sami, czego im szczerze życzę - powiedział wczoraj prezydent. Dodał, iż jeśli Ukraińcy nie rozwiążą sami tego konfliktu, "to będziemy rozważać różne decyzje".
W komentarzu dla "Naszego Dziennika" niezależny politolog ukraiński Oleksandr Majstrenko stwierdził, że wizyta Siwca i Kwaśniewskiego w Kijowie to próba inspiracji następnego "okrągłego stołu", którego obaj przedstawiciele opcji postkomunistycznej są mistrzami. - Tak samo jak negocjacje okresu "pomarańczowej rewolucji" nie przyniosły w perspektywie pożądanych rezultatów, tak samo i dziś politycy ze starych układów politycznych nie przyniosą uregulowania sytuacji politycznej na Ukrainie - stwierdził Majstrenko. - Na razie politycy ukraińscy wierzą w skuteczność polityczną aliansu Kwaśniewski - Siwiec i trudno ich wyprowadzić z tego błędu - dodał. Tymczasem przebywający z wizytą w Rydze prezydent Lech Kaczyński oświadczył, że Polska pod pewnymi warunkami popiera dążenie Ukrainy zarówno do NATO, jak i do UE. - Dziś tych warunków Ukraina nie spełnia, i to jest jasne, ale mam nadzieję, że do 2020 roku będzie już je spełniać - stwierdził Kaczyński.
W centrum Kijowa na placu Niepodległości przez cały wczorajszy dzień trwały manifestacje zwolenników koalicji rządowej. Ze wschodnich regionów kraju do stolicy przybyło ponad 13 tys. demonstrantów wspierających promoskiewską Partię Regionów Ukrainy, co jest skromną liczbą w stosunku do zapowiadanych kilkudziesięciu tysięcy osób. Na placu Niepodległości oprócz flag koalicyjnych pojawiły się nowe sztandary "Republiki Donieckiej". Około 20 tys. zwolenników "pomarańczowej" prozachodniej Naszej Ukrainy demonstrowało poparcie dla prezydenckiego dekretu o rozwiązaniu parlamentu. Powiewające wszędzie pomarańczowe wstążki przypominały sceny z czasów zrywu społecznego z końca 2004 roku.
Eugeniusz Tuzow-Lubański, Kijów KP, BF, PAP
"Nasz Dziennik" 2007-04-12
Autor: wa