Przejdź do treści
Przejdź do stopki

W poszukiwaniu polskości: Kozłówka

Treść

Odwiedziłem ostatnio jako turysta Muzeum Zamoyskich w Kozłówce. Ten kompleks pałacowy rzuca, jak to mówią niektórzy, na kolana, zachwyca i opromienia polskością. To jest ewidentnie, używając języka Mickiewicza, "centrum polszczyzny", miejsce, w którym "się człowiek napije, nadysze Ojczyzny". W Kozłówce znaleźć można "dla każdego coś miłego". Jest tu ogród różany z początków XX wieku dla tych, co rozmiłowani są w kwiatach, piękny park dla nastrojowych spacerów, w trakcie których można to i owo po polsku przemyśleć. W innych budynkach są muzea powozów i przedmiotów użytkowych oraz, co zaskakujące, muzeum... socrealizmu powstałe zapewne z tego powodu, że komuniści, przekształcając z pogardą Kozłówkę w centralny magazyn zabytków, zgromadzili w niej różne eksponaty, z którymi nie za bardzo wiedzieli, co zrobić. Sam pałac jest nietypowy. Parter z założenia przeznaczony był... na miejsce pracy dla administracji majątku. Właściwe wnętrza pałacowe to dopiero pierwsze piętro. Jest ono zaś istnym siódmym cudem świata. Każdy przedmiot tam się znajdujący - obraz, stoliczek, dywan, porcelana, firany, lustra, bibeloty, sztućce to dzieło sztuki najwyższej próby. Wszystko to zgromadzone jest i rozmieszczone, tak jak 100 lat temu, zgodnie z intencją właścicieli, w sposób głęboko - również estetycznie - przemyślany. Jeden z właścicieli Kozłówki nie znosił pustych ścian. W związku z tym każde wolne miejsce czy to w pokojach, czy na korytarzach zajmują dzieła sztuki tak jednak skomponowane ze sobą i wnętrzami, że podnosi to tylko ich estetyczne walory. Kozłówka to kawał historii Polski. Można by napisać wiele prac magisterskich i doktorskich o jej życiu i gościach. Któż tu nie bywał. Jednym z gości był pod koniec międzywojnia ks. Stefan Wyszyński zaproszony przez Zamoyskich na kilkudniowe rekolekcje. Goszczono go jak udzielnego księcia, bo gospodarze byli przekonani, że w najbliższych latach zostanie on kardynałem (został nim 20 lat później). Jak pisze w swoich wspomnieniach jeden z mieszkańców pałacu Antoni Belina Brzozowski, ówczesny ksiądz Wyszyński był "wesoły, uśmiechnięty, dowcipny i pełen dobroci" oraz "lubił chodzić po parku, odmawiając swój brewiarz", a jego kazania w kaplicy pałacowej "były mocne, do rzeczy, poważne". Stanisław Krajski "Nasz Dziennik" 2008-12-11

Autor: wa