W poniedziałek rząd zdecyduje o programie pomocowym dla 300 tys. gospodarstw dotkniętych suszą
Treść
Wsparcie dla rolników, nie tylko doraźne, ale perspektywiczne deklaruje rząd. Minister rolnictwa mówi o... tysiącu złotych na rolnika. Szef resortu finansów tłumaczy: "Dzisiaj nie mamy dokładnych szacunków co do konsekwencji suszy, co oznacza, że musimy odczekać moment, aż będziemy je znali". Izby rolnicze ripostują: część proponowanych rozwiązań jest spóźniona.
Wczoraj przed południem na nadzwyczajnym posiedzeniu zebrał się rząd. Rozmawiano o suszy i sposobach zaradzenia jej skutkom. - W rolnictwie susza zaczyna prowadzić do poważnych strat. Państwo musi na to oczywiście odpowiedzieć - stwierdził po posiedzeniu premier Jarosław Kaczyński.
Minister rolnictwa Andrzej Lepper zapowiedział doraźną pomoc po tysiąc złotych dla każdego gospodarstwa, które ucierpiało w wyniku suszy. Rząd przeznaczył na ten cel 100 mln zł, ale to za mało. Pomocy bowiem oczekuje ok. 300 tys. rolników. - Jeżeli chcielibyśmy dać tylko po tysiąc złotych, to już wiemy, że jest to 300 mln zł - tłumaczy Lepper. Rząd obiecuje też po tonie zboża dla gospodarstw hodowlanych i dopłaty do materiału siewnego.
Z kolei resort finansów ocenia, że dopiero znajomość skutków suszy pozwoli oszacować możliwość, a także optymalny sposób pomocy. Wtedy będzie można określić kwotę, którą należałoby przeznaczyć na pomoc. - Są znane już konkretne kwoty, ale uważam, że na obecnym etapie, nie mając precyzyjnych danych źródłowych, rzucanie tych kwot tylko niepotrzebnie wprowadzałoby zamieszanie - uważa minister Stanisław Kluza.
Jednak dla prezesów wojewódzkich izb rolniczych propozycje rządu są niewystarczające. Ma to wynikać z faktu, że - ich zdaniem - rząd korzysta z informacji przekazywanych przez GUS. Te zaś - jak twierdzą - są... nieaktualne. Według resortu rolnictwa, uprawy zmniejszyły się już o kilkadziesiąt procent, tymczasem GUS zapowiada spadek zbiorów zaledwie o 3,7 proc. GUS przekazuje informacje z dwutygodniowym opóźnieniem - tłumaczą rolnicy. I podkreślają, że dysponują prawdziwymi danymi, bo "dopiero co zsiedli z kombajnów i wiedzą, jak przedstawia się sytuacja strat na polach, jaki jest plon zbóż i jaka jest jego wartość".
Zarząd Krajowej Rady Izb Rolniczych (KRIR), który spotkał się w piątek w Warszawie z ministrem rolnictwa, uważa, że mówienie przez rząd o ubezpieczeniach w sytuacji, gdy mamy już do czynienia ze stanem klęski, jest niepoważne. Żadna bowiem firma nie podejmie się w tej chwili ryzyka. - W UE mówiono nam, że skutki wszystkich klęsk powinny być regulowane poprzez system ubezpieczeń, który niwelowałby straty rolników. Wnioskujemy o to, że rząd polski powinien jak najszybciej wprowadzić system ubezpieczeń taki, który zachęciłby rolników i firmy ubezpieczeniowe do ubezpieczenia produkcji rolnej - tłumaczy prezes KRIR Wiktor Szmulewicz. Za późno jest - zdaniem Rady - na tłumaczenia, że rząd nie zdążył znowelizować ustawy o ubezpieczeniach. - Dlatego trzeba wypłacić rolnikom odszkodowania - mówi Szmulewicz.
Zdaniem zarządu KRIR, potrzebny jest również narodowy program ochrony wody i budowy zbiorników retencyjnych. Należy także jak najszybciej uruchomić zwrot akcyzy za paliwo. Zapis, że dopiero po okazaniu faktur rolnik będzie składał wniosek do gminy, znacznie wydłuża czas oczekiwania na pieniądze. Tymczasem działać trzeba szybko.
Potrzebne jest również - według KRIR - uproszczenie w metodzie szacowania strat. Obecnie są powoływane do tego specjalne komisje. Chodzenie komisji od gospodarstwa do gospodarstwa to strata czasu! - uważają rolnicy. Szacowanie strat powinno się odbywać na podstawie badań IMiGW.
Zdaniem izb, kary za przekroczenie kwot mlecznych, w sytuacji klęski żywiołowej, to nieporozumienie. Rada chce niskooprocentowanych kredytów dla spółdzielni mleczarskich, by mogły zapłacić za rolników, którzy przekroczyli limity, i rozłożyć im tę spłatę w czasie.
- Statystyka ma to do siebie, że opisuje zdarzenia, które wydarzyły się w przeszłości - tłumaczy Barbara Domaszewicz, dyrektor Departamentu Statystyki Rolnictwa i Środowiska GUS. Dodaje, że szacunek został przeprowadzony zgodnie z terminem określonym w rozporządzeniu prezesa Rady Ministrów i w programie badań statystyki publicznej, który stanowi załącznik do tego rozporządzenia. A termin tych szacunków wypadał na koniec czerwca i początek lipca. Najpierw do GUS-u spłynęły informacje z urzędów statystycznych pochodzących od rzeczoznawców gminnych i wojewódzkich. Potem potrzeba było trochę czasu na opracowanie tego i opublikowanie. Ostatecznie więc notatka ukazała się 25 lipca.
Aneta Jezierska
"Nasz Dziennik" 2006-07-29
Autor: wa