W Polsce mamy dobrą sytuację
Treść
Z dr. inż. Antonim Ziębą, prezesem Polskiego Stowarzyszenia
Obrońców Życia Człowieka, rozmawia Małgorzata Pabis
W mediach nieustannie podawana jest informacja, że w polskich szkołach nie ma edukacji seksualnej...
- Politycy lewicy oraz feministki powtarzają to nieprawdziwe stwierdzenie i nachalnie postulują wprowadzenie do naszych szkół edukacji seksualnej, takiej jaką ma zachodnia Europa. A to - ich zdaniem - miałoby zmniejszyć liczbę nieplanowanych ciąż u nieletnich kobiet i ograniczyć liczbę zakażeń chorobami przenoszonymi drogą płciową.
W niniejszym dodatku specjalnym pokażemy Czytelnikom, że w polskich szkołach od lat dziewięćdziesiątych XX wieku prowadzona jest edukacja seksualna typu A (według klasyfikacji opracowanej przez Amerykańską Akademię Pediatrii i przyjętej przez rząd George'a Busha w USA). Ten typ edukacji przyjmuje za główny cel wychowawczy nauczenie młodzieży czystości i wstrzemięźliwości seksualnej, oczywiście w oparciu o wartości etyczne, widząc w tym najlepszą metodę eliminacji nieplanowanych ciąż wśród nastolatek oraz skuteczne zabezpieczenie przed chorobami przenoszonymi drogą płciową, w tym HIV/AIDS.
Warto powiedzieć, że taka edukacja od wielu lat prowadzona jest w USA...
- Już administracja prezydenta Billa Clintona zaczęła wprowadzać do amerykańskich szkół państwowych edukację seksualną typu A, przeznaczając na nią dodatkowe środki. Administracja kolejnego prezydenta George'a W. Busha, powiększając z roku na rok fundusze na abstynencką edukację seksualną, doprowadziła do sytuacji, w której niemal w 100 proc. amerykańskich szkół realizowane są abstynenckie programy edukacji seksualnej.
Mamy już liczne dowody pozytywnych zmian, jakie nastąpiły wśród amerykańskiej młodzieży wskutek edukacji abstynenckiej typu A.
Tymczasem w Europie Zachodniej panuje permisywna seksedukacja typu B lub C - pozbawiona wartości etycznych, która prowadzi do wielu niepożądanych zjawisk wśród młodych ludzi (a także i starszych pokoleń): wzrostu zachorowań na choroby przenoszone drogą płciową, zabijania poczętych dzieci i rodzenia dzieci przez młodociane matki.
A jak pod tym względem wygląda sytuacja w Polsce?
- W Polsce dzięki wprowadzeniu za czasów rządów AWS "Wychowania do życia w rodzinie", które można zaklasyfikować jako edukację seksualną typu A, mamy dobrą sytuację, co nie oznacza, że programy nie mają być udoskonalane, a praktyczna ich realizacja przez nauczycieli ulepszona.
Polskie badania przeprowadzone na naszej młodzieży wykazały pozytywne pożądane zmiany opinii i postaw młodego pokolenia wskutek wdrażania programów "Wychowania do życia w rodzinie", które są formą edukacji seksualnej typu A. Porównanie sytuacji wśród polskiej młodzieży w aspekcie ciąż i aborcji wśród nastolatek czy zachorowalności na choroby przenoszone drogą płciową z sytuacją w krajach europejskich wykazuje totalną klęskę edukacji seksualnej typu B lub C. Kto proponuje wprowadzenie do polskich szkół edukacji seksualnej "brytyjskiej" lub "szwedzkiej", nie wie, o czym mówi, bo nie chcę nikogo posądzić o świadome działania mające na celu niszczenie polskiej młodzieży.
Trzeba chociaż krótko podkreślić wielką, pozytywną rolę Kościoła katolickiego, który od dziesięcioleci - w formie zorganizowanej w duszpasterstwie rodzin, katechezie młodych - prowadzi niestrudzenie działalność wychowawczą na rzecz czystości, wstrzemięźliwości (abstynencji), wierności małżeńskiej, co stanowi główne cechy współczesnej edukacji seksualnej typu A.
A jak ocenia Pan rolę mediów?
- Zasadniczo prasa młodzieżowa - z wyjątkiem pism katolickich - radiostacje oraz telewizje komercyjne i publiczne promują antywartości: rozwiązłość, fałszywe wzorce życia rodzinnego, często także nieprawdę np. o rzekomej skuteczności prezerwatyw w ochronie przed AIDS, braku skutków ubocznych środków antykoncepcyjnych, ich rzekomej "stuprocentowej" skuteczności czy też kłamstwa o wysokiej zawodności naturalnych metod planowania rodziny. Już na początku tzw. rewolucji seksualnej na Zachodzie niektórzy naukowcy ostrzegali przed jej skutkami, nie tylko w sferze duchowej, ale także w zakresie zdrowia. Doktor Arthur Wigfield (brytyjski specjalista ds. chorób wenerycznych) pisał już w 1971 r. w czasopiśmie "British Medical Journal" (nr 4/342, 1971): "Część społeczeństwa, która zajmuje postawę przyzwalającą względem takiego seksu, okazuje więcej niż ignorancję, obojętność lub pogardę wobec chorób wenerycznych. My, wenerolodzy, chcielibyśmy wiedzieć, jak je powstrzymać, zanim wymkną się spod kontroli". Ten naukowiec już na początku lat siedemdziesiątych przewidział "kult zmysłowości, lubieżności i sensacji", a także ogromny wpływ "tych, którzy kontrolują środki masowego przekazu. W ich rękach spoczywa zdrowie i moralność ludzkości. Czy górę weźmie wrogi materializm z jego gonitwą za sprzedażą i zyskiem, czy życzliwa troska o ludzkie szczęście?".
Odnosząc się krytycznie do większości potężnych polskich mediów, pragniemy wskazać pedagogom i wychowawcom dobre młodzieżowe gazety: dwutygodnik "Nasza Droga", miesięcznik "Wzrastanie", dwumiesięcznik "Miłujcie się". Warto też zachęcić młodych do słuchania młodzieżowych audycji w Radiu Maryja i w Telewizji Trwam.
Dziękuję za rozmowę.
żródło: "Nasz Dziennik" 2007-04-28
Autor: mj