Przejdź do treści
Przejdź do stopki

W Pakistanie giną chrześcijanie

Treść

Brutalne ataki na chrześcijan, w tym na kilkuletnie dzieci, spalone domostwa, rabowany i niszczony dobytek - tak wyglądają pakistańskie miasteczka zamieszkiwane przez wyznawców Chrystusa. Odpowiedzialni za to fanatyczni muzułmanie są bezkarni, chroni ich prawo. Tylko w ciągu ostatnich kilku dni około 600 uzbrojonych w pałki i koktajle Mołotowa muzułmanów spaliło w Pendżabie ponad setkę domów i dziesiątki samochodów należących do chrześcijan. Punktem zapalnym była zwykła kłótnia kierowców na drodze. Prawo szariatu pozwala zlinczować innowiercę na podstawie nieuzasadnionych oskarżeń.

30 czerwca późnym wieczorem miejscowi muzułmanie brutalnie zaatakowali chrześcijan we wsi Bahmani w stanie Pendżab. Sześciuset muzułmanów uzbrojonych w kije, pałki i koktajle Mołotowa, plądrowało domy i pobliski kościół. Sprawcy, przy użyciu butelek wypełnionych benzyną, podpalili kilkadziesiąt budynków, zaś uciekających z pożaru polewali kwasem i okładali kijami - donosi serwis Asia News. Całkowitemu zniszczeniu uległy dziesiątki domów i samochodów. Bandyci zrabowali także należące do chrześcijan pamiątki i co cenniejsze sprzęty. Muzułmanie tłumaczą, że biorą odwet za rzekome bluźnierstwa chrześcijan przeciw Koranowi. Zgodnie bowiem z art. 295b pakistańskiego kodeksu karnego, bluźnierstwa lub obraźliwe słowa skierowane pod adresem islamu lub Koranu grożą karą pozbawienia wolności, a nawet śmiercią. Aby móc zabić człowieka, wystarczą zeznania dwóch muzułmańskich świadków płci męskiej zaświadczających o rzekomej obrazie Koranu. - Jeśli dwóch muzułmańskich mężczyzn powie, że było tak i tak, to jest to wiążące i nikt im nie udowodni, że kłamią. Innowierca nie ma bowiem prawa głosu, gdyż należy do "drugiej kategorii" - zauważa w rozmowie z "Naszym Dziennikiem" dr Tomasz Korczyński, socjolog z Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego, członek stowarzyszenia Pomoc Kościołowi w Potrzebie.
Punktem zapalnym była sprzeczka, do jakiej doszło między muzułmańskim rowerzystą a chrześcijańskim rolnikiem prowadzącym ciągnik. W całym zajściu chodziło o pierwszeństwo, które prawdopodobnie wymusił rowerzysta. Ten za namową miejscowego immama oskarżył mężczyznę o bluźnierstwo i szkalowanie islamu. To z kolei wystarczyło mieszkańcom wioski do rozpoczęcia ataku na mniej więcej stu chrześcijan mieszkających w pobliżu. - Odbywa się to na takiej zasadzie, że żądny zemsty muzułmanin idzie do swojego immama lub mułły i mówi, że dana osoba, w tym przypadku chrześcijanin, namawiał go do czegoś zakazanego przez Koran lub też że obraził proroka lub świętą księgę. Wówczas immam zwołuje z meczetu kilkuset mężczyzn, którzy czynią pogrom - podkreśla Korczyński.
Pakistańska kościelna Komisja ds. Sprawiedliwości i Pokoju, potwierdzając te informacje, dodaje, że podczas ataku chrześcijanie ponieśli olbrzymie szkody cielesne i materialne. Dziesiątki osób jest poparzonych i pobitych. Jak zauważa dr Korczyński, nie są to incydentalne akcje "bezmyślnego tłumu, który idzie w amoku i niszczy wszystko, co im się nawinie po drodze, ale że jest to dobrze kontrolowana i reżyserowana akcja". - Te rozkazy wychodzą z meczetów, są to ludzie dobrze zorganizowani i ten scenariusz tak jest napisany, aby czynić jak najwięcej spustoszeń. A wszystko na podstawie prawa - dodaje.
W środę odbyło się spotkanie specjalnego komitetu pojednawczego, złożonego z 6 przedstawicieli należących do obu wyznań, którzy mieli za zadanie znalezienie sposobu na pojednanie. Efekt rozmów jest nieznany. Do dziś członkowie komitetu pojednawczego mają sporządzić listę powstałych szkód i znaleźć sposób na rozwiązanie zaistniałego konfliktu - podaje Asia News. Zdaniem komentatorów, z pewnością jednak nie przyniesie ono znaczącej poprawy wzajemnych relacji, gdyż są one niezwykle napięte, zaś państwowe prawo zawsze opowiada się po stronie wyznawców islamu. - Ten pogrom nie jest niczym nowym ani też zaskakującym, ponieważ od około 2005 roku już samo bycie chrześcijaninem w tym kraju jest ogromnym wyzwaniem i osoby te są w niezwykłym niebezpieczeństwie - podkreśla Korczyński. Takim pogromom, jak chociażby ten z Bahmani, sprzyja prawodawstwo pakistańskie, ponieważ od 1989 roku Pakistan jest republiką islamską. - Już samo bycie wyznawcą innej religii niż islam w tym kraju jest już zdradą - dodaje. Jak informuje portal Pakistanchristianpost.com, dyrektorzy Komisji ds. Sprawiedliwości i Pokoju - Emmanuel Yousaf Mani i Peter Jacob, w związku z wtorkowymi wydarzeniami w Bahmani, bojąc się wybuchu kolejnych tego typu masowych ataków, zaapelowali już do pakistańskiego rządu o rozpoczęcie śledztwa w sprawie i zaprowadzenia w rejonie spokoju.
Wtorkowy atak nie jest odosobnionym przypadkiem. Na początku kwietnia, czyli w okresie Wielkiego Tygodnia, kilkuosobowy gang muzułmanów dokonał w wiosce Essangri, niedaleko miejscowości Jaranawala, bestialskiego masowego gwałtu na 9-letniej dziewczynce, którą następnie zamordowano. Policja odnalazła zmasakrowane ciało Nishy w kanale położonym niedaleko jej domu. Do dziś żaden ze sprawców nie został zatrzymany, po trzech tygodniach policja umorzyła śledztwo. - Gdy dochodzą do nas fakty dotyczące śmierci naszych współbraci, wówczas wszyscy o tym mówią. Należy jednak pamiętać o tym, że w Pakistanie na katolików i chrześcijan jest wywierana nieustająca presja, która sprawia, że żyją oni w ciągłym zastraszeniu. Dziewczynki i kobiety są co chwilę zaczepiane i gwałcone, czego nikt nie kontroluje. Jeśliby zaś chrześcijanie chcieli dochodzić swojej sprawiedliwości, wówczas skończyłoby się to masowym atakiem na ich rodziny. To niestety jest standard - zauważa dr Korczyński.
22 kwietnia, czyli niespełna dwa tygodnie później, islamscy fundamentaliści podpalili w miejscowości Karaczi 6 domów i postrzelili 6 osób. Czworo z nich - w tym 11-letni chłopiec, na skutek odniesionych ran zmarło kilka godzin później. Tym razem powodem bestialskiej napaści była próba wymuszenia przejścia na islam. Rozwścieczeni odmową napastnicy zdemolowali miejscowy kościół i zaatakowali kolejną grupę chrześcijan w pobliskim mieście Taiser. Na murach kościoła pozostawili wypisane sprayem hasła: "Chrześcijanie, nawróćcie się na islam!" oraz "Żyj długo islamie". Jak do tej pory, nie ujęto winnych, a policja nadal prowadzi śledztwo. Chrześcijanie w obawie o swoje życie, zmuszeni byli pozostawić swoje domy, ratując się ucieczką. Ci zaś, którzy pozostali, na prośby policji nie opuszczają swoich domów w pojedynkę. Następny taki brutalny napad wydarzył się 1 maja po niesłusznym oskarżeniu 5 chrześcijan o bluźnierstwo przeciwko Koranowi. Wówczas to około 500 uzbrojonych muzułmanów zaatakowało ich współwyznawców mieszkających w wiosce Chak, w prowincji Pendżab. Zdewastowano wiele domów i grożono ich mieszkańcom śmiercią. Prawdopodobnie i tamtejsze zajście skończyłoby się śmiercią naszych współbraci, gdyby na czas nie przybyli pracownicy rządowi. Jednak nawet oni nic nie zrobili w celu ujęcia winnych. - Ci chrześcijanie, oprócz Kościoła, nie mają na kogo liczyć. Władza boi się stanowczo zainterweniować w tych sprawach, gdyż są bardzo silne naciski meczetów na lokalne samorządy. Boją się, że w przypadku udzielenia pomocy chrześcijanom mogą się spodziewać zamachów na swoje życie. To jest kraj terroru - podkreśla Korczyński. O tym, że poszkodowani nie mają co liczyć na pomoc władz, przekonaliśmy się, szukając dokładniejszych informacji o przebiegu zajść w ambasadzie Pakistanu w Polsce. Jej pracownicy nie byli zorientowani w temacie trwającej tragedii swoich obywateli.
Marta Ziarnik
"Nasz Dziennik" 2009-07-04

Autor: wa