W Orisie wciąż niespokojnie
Treść
Chrześcijanie w Orisie, która była miejscem krwawych pogromów chrześcijan w latach 2007 i 2008, spędzili okres świąteczny we względnym spokoju. Doszło jednak do dwóch niepokojących incydentów: ataku na lokalnego koordynatora rady chrześcijan i do upowszechniania bluźnierczego obrazu Chrystusa. Fakty te dowodzą, że chrześcijanie nadal żyją tam w poczuciu zagrożenia.
- Wraz z żoną jechaliśmy do rodziny, by razem spędzić święta Bożego Narodzenia. Zadzwonił jednak sąsiad i powiedział, że nasz samochód stanął w płomieniach. Natychmiast powiadomiłem policję, która w Wigilię wysłała swoich funkcjonariuszy, by obserwowali budynek - relacjonował w rozmowie z agencją AsiaNews pastor Suranjan Nayak zarządzający tamtejszą radą chrześcijan. Według świadków, 25 grudnia grupa hinduskich fundamentalistów udała się do szpitala w Kandhamal, gdzie pracuje żona pastora. Fundamentaliści próbowali podpalić drzwi do biura, oblewając je naftą. Na koniec podłożyli ogień pod samochód pastora i oddalili się, wykrzykując agresywne hasła. Podejrzenia wskazują na radykalne hinduistyczne ugrupowanie Samanova Kui Samaj Samiti (Ksss). Podczas ostatniego spotkania w Kandhamal wielebny Suranjan starł się ustnie z Lombodharem Kanha, lokalnym liderem Ksss. W obecności przedstawiciela rządu Nayak ostro skrytykował lidera Ksss, oskarżając jego ruch o ataki na pokojowych chrześcijan. Przy tej okazji Suranjan pastor Nayak zwrócił się do władz o podjęcie odpowiednich środków wobec działań radykalnych hinduistów. Innym źródłem napięć w Orisie było rozpowszechnianie bluźnierczego obrazu Jezusa Chrystusa w formie pocztówki z życzeniami na Boże Narodzenie. Dystrybucją zajmował się Manohar Randhari, miejscowy polityk z Bharatiya Janata Party. Wspólnota chrześcijańska zaprotestowała i domagała się natychmiastowego aresztowania Randhariego za zranienie uczuć religijnych. Podczas protestów zablokowano drogi w różnych częściach dystryktu. Randhari tłumaczył się, że "był to błąd prasy drukarskiej w Bhubaneswar, która drukowała w pośpiechu".
Małgorzata Pabis
Nasz Dziennik 2010-12-29
Autor: jc