Przejdź do treści
Przejdź do stopki

W obronie dobrego imienia

Treść

Felieton

Dyskusja na temat zamiarów wystawienia tzw. sztuki „Golgota Picnic” w czasie festiwalu poświęconego tzw. promocji dzieł artystycznych wywołała cały szereg pytań. Najpierw należałoby zapytać: dlaczego używam dopowiedzenia „tzw.”, którym podważam znaczenie podstawowe terminu „sztuka”, zakładając, że prezentowany obraz nie ma nic wspólnego ani ze sztuką, ani z rozwojem człowieka. Następne pytania docierają do nas różnymi drogami: czy jest usprawiedliwiona reakcja, czy nie wystawiamy armaty, aby zwalczać muchę? Po co ruchy i stowarzyszenia, po co wyjście na ulice, po co wypowiedzi hierarchów? Dlaczego skupiać się na jednej scenie teatralnej czy jednym proponowanym obrazie? Czyjego imienia bronimy? Jakich wartości bronimy, uruchamiając te reakcje, które w wielu przypadkach nabierały bardzo znaczącego wymiaru społecznego?

Najpierw wrócimy jeszcze raz do określenia samego przedstawienia, które korzysta z języka gestu; próbuje komunikować otoczeniu pewne prawdy za pomocą takiego wyrazu, który dociera do człowieka: widzi, słyszy, uruchamia wewnętrzne sfery emocji, rozważa, podejmuje decyzje. Po to jest sztuka, po to jest teatr. Gdybyśmy przyłożyli ten pierwotny wymóg stawiany każdej sztuce teatralnej do proponowanego programu, przekonalibyśmy się, że jest to użycie nieuczciwe jednego gatunku literackiego, czyli dorobku cywilizacyjnego, do przekazania treści z gruntu przeciwnych temu celowi. Treści te niczego nie budują, atakują najbardziej utrwaloną i znaną najszerzej prawdę o miłości Boga do człowieka, uczą agresji. To jest podżeganie do agresywnego zachowania się wobec drugiego człowieka. A więc bronimy najpierw imienia samej sztuki.

Najczęściej w tych dniach uczestnicy protestów mówili o „naszym Bogu albo o Chrystusie”. Zanim staniemy w obronie Pana Jezusa, trzeba najpierw stanąć w obronie samego sposobu komunikowania się, jakim jest teatr: sposób odsłaniania wewnętrznej treści aktora, autora scenariusza i przekazywania ich widzowi. Bronimy również dobrego imienia tegoż aktora, który został zaangażowany. Pomijamy pieniądze, jakie trzeba było zebrać w Polsce, ażeby w ogóle ci aktorzy chcieli przyjechać i wystąpić. Czyli pomijamy niezwykle niską motywację, niemającą nic wspólnego ani z talentem, ani z twórczością artystyczną. Jest to najbardziej prymitywne, rynkowe zachowanie. Sprzedaję najgorszą z moich ludzkich sprawności, bluźnierstwo, poniewieranie świętością za pieniądze.

To jest Judaszowy przetarg, który wydał Chrystusa. Aktorzy, którzy występują, o tym wiedzą i bardzo wysoko się cenią.

Trzeba ratować dobre imię organizatorów, którzy sprowadzają takich wykonawców, co więcej – zdobyli się na wielki wysiłek organizacyjny, ażeby zdobyć odpowiednie środki finansowe i wedrzeć się na sceny wielu teatrów. Organizatorzy ponieśli najwięcej szkody, bo oni są odpowiedzialni i oni grają niszczącą rolę w społeczeństwie. Biorąc pod uwagę szeroki zasięg działania mediów, to są przestępstwa o wiele groźniejsze aniżeli mafijne sposoby przestępczości zorganizowanej. Jakie potężne machiny próbuje się uruchomić, ażeby wytropić podsłuchujących w restauracji polityków. Nam, przeciętnym obywatelom, wydaje się groteską wytaczanie takich machin, ponieważ doskonale wiedzą ci, którzy funkcjonują na wysokich szczeblach władzy, kto podsłuchuje. Tylko nie mogą wiedzieć, że sami są podsłuchiwani. Jak niewspółmierna jest w swoich skutkach szkodliwa aktywność organizatorów tego spektaklu. A więc bronimy środowiska ludzkiego, w którym funkcjonują takie wydarzenia, jak festiwale, teatry i inne konkursy artystyczne.

Trzeba też popatrzeć na istotę samego bluźnierstwa. Jest to atak na najświętszy moment objawienia się Pana Boga człowiekowi. Bóg Stwórca, Władca, Król, Pan wydarzeń i historii posyła Syna swego, aby nas nauczyć języka miłości ofiarnej, miłości przebaczającej, miłości bezinteresownej. Ten moment został wykorzystany jako materiał bluźnierczej inscenizacji.

Gdy uderzono Pana Jezusa w policzek, postawił jasne pytanie: dlaczego Mnie bijesz? Czy Ja coś złego powiedziałem? A jeżeli nie, to dlaczego Mnie bijesz? Z tego tytułu wszyscy wyznawcy Chrystusa, skoro jesteśmy świadkami uderzenia w policzek Zbawiciela, ten, przez który dotarło do nas najbardziej okupione cierpieniem słowo „pragnę” i słowo „kocham”, powinniśmy głośno zapytać: dlaczego mnie bijesz? Trzeba stanąć w obronie prawdy. Atak kierowany na osobę Jezusa Chrystusa jest próbą wprowadzenia takiego zamętu, który ostatecznie zaciemni każdą prawdę głoszoną, przekazywaną drugiemu człowiekowi. Stajemy w obronie imienia Boga, który jest Miłością.

Jeżeli chcemy budować społeczeństwo na przekreśleniu miłości i na uruchomieniu obelg i pazernej zachłanności, to może my zaprośmy odpowiednie bluźniercze zespoły aktorskie, znajdą się w świecie. Ale my jako obywatele w życiu publicznym mamy prawo i powinniśmy jeszcze mocniej, jeszcze bardziej zdecydowanie i jeszcze bardziej wspólnotowo obronić dobre imię Boga Miłości i Prawdy, dobre imię nas, wspólnoty wyznawców Chrystusa i obywatelską wspólnotę ludzi uczciwych. Musimy odzyskać dobre imię wykonawców bluźnierczych spektakli, polityków, którzy wykorzystują wszelakie naciski, ażeby takie bluźnierstwo upaństwowić i państwowo nakazać. Mamy zadaną obronę prawdy jako zasady życia społecznego.

Ks. bp Stanisław Stefanek TChr
Nasz Dziennik, 15 lipca 2014

Autor: mj