W Monachium o tarczy, kryzysie i tureckich aspiracjach
Treść
Obrady tegorocznej, 44. Międzynarodowej Konferencji Bezpieczeństwa, odbywającej się w Monachium, zdominowała kwestia przyszłości Paktu Północnoatlantyckiego. Dyskusja o sytuacji w Afganistanie ujawniła ogromny kryzys w sojuszu, który może doprowadzić do załamania wielu natowskich misji. Podczas obrad minister Radosław Sikorski, mówiąc o tarczy antyrakietowej, zaproponował stworzenie całego systemu obrony przeciwrakietowej w ramach NATO oraz zaproszenie Rosji do uczestniczenia w jego budowie. W związku z konferencją, mimo zwiększonych środków bezpieczeństwa i obecności 3 tys. policjantów oraz 420 żołnierzy, w centrum miasta doszło do kilku demonstracji.
Podczas obrad delegaci zastanawiali się nad kierunkiem, w jakim należy przeprowadzić szybkie reformy w Pakcie Północnoatlantyckim. Zdaniem niemieckich polityków (szczególnie z partii SPD i opozycji), obecny kierunek działań NATO - proponowany przede wszystkim przez Stany Zjednoczone - jest całkowicie nieskuteczny, co udowodniła wojna w Iraku. Niemcy są zdania, że pomimo rosnącej aktywności Sojuszu w działaniach na całym świecie jego skuteczność stale się zmniejsza. Podobną opinię wyraził także główny organizator konferencji w Monachium Horst Teltschik, który przypominał, że nawet w tak ważnej kwestii, jak wspólne działania w Afganistanie, członkowie NATO nie mogą się porozumieć w sprawie wielkości kontyngentów poszczególnych państw. Niemcy zarzucają Amerykanom brak konkretnego planu działań w prowadzeniu misji militarnych.
Niemiecki minister obrony Josef Jung stwierdził, że Pakt Północnoatlantycki potrzebuje szybkich reform, które powinny polegać na mocniejszej kooperacji, lepszym dialogu i wspólnych decyzjach. - Przede wszystkim potrzebujemy więcej jedności i porozumienia w sojuszu - stwierdził Jung. Potwierdził, iż ten temat będzie tematem przyszłego szczytu NATO w Bukareszcie.
Amerykanie krytykują Niemców
Rząd Stanów Zjednoczonych zarzuca Niemcom, że unikając uczestnictwa w trudniejszych misjach (np. na południu Afganistanu), unikają także ponoszenia odpowiedzialności. Już od dłuższego czasu Amerykanie żądają od Niemców zwiększenia zaangażowania swoich sił w wielu misjach natowskich, między innymi w Afganistanie. Niemcy w dalszym ciągu odmawiają wysłania żołnierzy na południe tego kraju. Podczas trwania konferencji minister niemieckiej obrony Josef Jung zdecydowanie odpowiedział, że liczba 3,5 tys. niemieckich żołnierzy jest ostateczna i że pozostaną oni na północy kraju.
Amerykanie ostro skrytykowali Berlin za uciekanie od odpowiedzialności. Jeden z amerykańskich delegatów na konferencję, Kenneth Roth, stwierdził wprost, że Niemcy muszą wreszcie przestać chować się za traumą holokaustu, którą wykorzystują do tego, aby odmawiać udziału w wielu misjach międzynarodowych. - Niemcy muszą zrozumieć, że wyjdą z tragicznych nazistowskich wspomnień jedynie poprzez czynny militarny udział w misjach zwalczających globalne zło.
Jim Hoagland z "Washington Post" przypomniał, że niemiecki rząd od wielu lat przeciwstawia się natowskiej polityce. Był przeciwny akcji militarnej w Iraku, inaczej rozumie sytuację w Iranie, nie chce też zwiększyć swojego udziału w Afganistanie. Takie podejście do sprawy - oskarżają Niemców Amerykanie, którym wtórują także przedstawiciele innych państw - powoduje bardzo poważny kryzys w Pakcie Północnoatlantyckim.
Amerykański sekretarz obrony Robert Gates w niedzielnym przemówieniu ponownie zaapelował o jedność w sojuszu. Zdaniem Gatesa, Sojusz Północnoatlantycki powinien mówić jednym głosem.
- NATO to sojusz, gdzie nie powinno być miejsca na indywidualne decyzje - powiedział Gates. Wyraził przy tym sprzeciw wobec unijnych planów tworzenia sił szybkiego reagowania i w tym kontekście ostrzegł wczoraj przed rozpadem NATO.
Kryzys jest tak duży - usłyszeliśmy w kuluarach konferencji - że istnieje duże niebezpieczeństwo załamania się całej misji w Afganistanie.
Sikorski - ukłon wobec Kremla
Polski minister spraw zagranicznych Radosław Sikorski, występując na konferencji bezpieczeństwa w Monachium, mówił między innymi o potrzebie solidarności wśród członków Paktu. Przypomniał, że Polska również bierze udział w wielu natowskich misjach pokojowych i doskonale rozumie znaczenie słowa "solidarność", które pisane z dużej litery jest w Polsce symbolem. - Polska chce być krajem, który może się przysłużyć do rozwiązywania problemów, a nie do ich tworzenia - zapewnił Sikorski zgromadzonych na konferencji delegatów.
Sikorski opowiedział się za stworzeniem wspólnej obrony antyrakietowej w ramach Paktu Północnoatlantyckiego. Jego zdaniem, system tarczy antyrakietowej musi być zdolny do współdziałania z systemem obrony NATO. Na ten temat mają być prowadzone rozmowy na kwietniowym szczycie Paktu Północnoatlantyckiego w Bukareszcie, gdzie powinny zostać stworzone podstawy takiego rozwiązania. Obronę przeciwrakietową Sikorski uznał za jedno z najważniejszych przedsięwzięć naszych czasów.
Zdaniem szefa polskiego MSZ, w tej sprawie powinno się prowadzić rozmowy także z Rosją. Stwierdził on, że należy rozwiewać rosyjskie obawy wobec amerykańskiej instalacji tarczy antyrakietowej. Zaznaczył także, że Polska nadal będzie prowadzić rozmowy ze Stanami Zjednoczonymi na temat umieszczenia w naszym kraju jej elementów.
- Jest tutaj także miejsce dla Rosji - stwierdził Sikorski. - Chcemy w tym wypadku zaprosić także Rosję do rozmów nad projektami, które mogą posłużyć do zwalczania globalnych zagrożeń - dodał. Jego zdaniem, podczas licznych kontaktów z przedstawicielami Moskwy należy stale przypominać, że ten projekt nie zagraża Rosji.
Tymczasem rzecznik Kremla Dmitrij Pieskow obecny w Monachium powiedział, że Rosja nie chce "wyścigu zbrojeń" z USA, lecz jej nowa broń to "niezbędna odpowiedź" na amerykański projekt rozmieszczenia tarczy antyrakietowej w Europie.
Czy zmieniamy kurs wobec Moskwy?
"Nasz Dziennik" podczas przerwy w monachijskich obradach zapytał szefa polskiej dyplomacji, czy takie słowa o potrzebie rozmów z Rosjanami mają oznaczać, iż teraz Rosja będzie brała czynny udział w podejmowaniu decyzji o lokalizacji tarczy antyrakietowej, na przykład w Polsce. Radosław Sikorski zaprzeczył, sugerując, że pytanie było raczej niepoważne.
Na pytanie, czy udało się polskiemu premierowi przekonać Moskwę do tarczy antyrakietowej, minister Sikorski odrzekł, że teraz to zależy od strony rosyjskiej. - Przypominam, że rozmawiamy w kontekście tego, co powiedział podczas mojej poprzedniej wizyty rosyjski minister spraw zagranicznych Siergiej Ławrow, iż Rosja postrzega Polskę jako członka NATO i Unii Europejskiej i nie rości sobie prawa weta co do decyzji w sprawie obronności naszego kraju i to jest dobra podstawa do rozmów - powiedział nam Radosław Sikorski. - Z sąsiadami rozmawiać trzeba, co jednak nie oznacza, że musimy się ze wszystkim zgodzić - dodał.
Doradca polskiego ministra obrony prof. Robert Kuźniar uważa, że z Rosją należy rozmawiać. Przyznał on w rozmowie z "Naszym Dziennikiem", że zapowiedź ministra Sikorskiego rozmów z Rosją na temat tarczy antyrakietowej to jest zmiana kursu wobec tego kraju, ale tylko co do formy, bowiem co do istoty to niewiele się zmienia. - Rozmawiać należy również z tymi, których ten problem dotyczy, a tak jest w przypadku Moskwy, gdyż tarcza antyrakietowa będzie miała wpływ na sytuację Rosji - stwierdził. Kuźniar rozumie rosyjskie obawy, gdyż jego zdaniem, projekt ten może budzić zaniepokojenie Moskwy.
Turcja chce do Unii
Otwierający obrady turecki premier Recep Tayyip Erdogan, przypominając rolę swojego kraju w zwalczaniu konfliktów na Bliskim Wschodzie, agitował za przyjęciem Turcji do Unii Europejskiej. Wykorzystał w tym celu swoje przemówienie o problemie kurdyjskim, wygłoszone podczas obrad konferencji. Erdogan przypomniał o strategicznym znaczeniu jego kraju, nie tylko polegającym na wyjątkowym położeniu geograficznym, lecz także na szczególnej roli, jaką Turcja odgrywa w świecie islamskim. Argumenty te odrzuciły Niemcy, które nie chcą Ankary wśród członków Wspólnoty.
Demonstracje antywojenne
Konferencja w Monachium tradycyjnie zgromadziła międzynarodowe gremium polityków, parlamentarzystów i przedstawicieli organizacji międzynarodowych z całego świata. W tym roku w Monachium wśród uczestników konferencji znalazło się 15 ministrów spraw zagranicznych i 22 szefów obrony. Tym razem głównym tematem stał się ujawniony w ostatnich latach narastający kryzys w NATO.
Władze Monachium szacują, że pod koniec tygodnia do stolicy Bawarii przyjechało kilka tysięcy antyglobalistów i pacyfistów. Już w piątek zaczęły się pierwsze protesty uliczne. Ich organizatorzy poinformowali, że podczas jednego z wieców protestacyjnych wystąpił w Monachium jeden z byłych żołnierzy amerykańskiej armii Chris Capps, który zdezerterował z wojny w Iraku i został działaczem antywojennym. W wielu miejscach bawarskiej stolicy już w piątek doszło do przepychanek z policją i aktów wandalizmu. W stan gotowości postawiono ponad 3 tys. policjantów i 420 żołnierzy, którzy z widoczną długą bronią mają odstraszać demonstrantów. Do demonstracji przygotowali się również handlowcy z centrum Monachium. Z obawy przed wandalami i zniszczeniami w trakcie ewentualnych starć z policją duża część sklepów została już zamknięta w piątek.
Monachijczycy nie chcą już konferencji
Mieszkańcy Monachium w znakomitej większości (ponad 70 proc.) nie chcą, aby w ich mieście w dalszym ciągu co roku odbywała się konferencja bezpieczeństwa. Mieszkańcom nie podoba się trzydniowy paraliż komunikacyjny, nie są także zachwyceni kosztami imprezy ponoszonymi przez miasto, czyli przez nich wszystkich. Każdorazowo na zorganizowanie konferencji miasto wydaje około 800 tys. euro, z czego najwięcej pochłaniają koszty związane z wydatkami na bezpieczeństwo.
Waldemar Maszewski, Monachium
"Nasz Dziennik" 2008-02-11
Autor: wa