Przejdź do treści
Przejdź do stopki

W modlitwie nie chodzi o załatwienie czegoś dla siebie...

Treść

W modlitwie chodzi o przemianę naszego serca i jedynie gdy to serce prawdziwie otwieramy na działanie Boga zgodnie z Jego wolą, On nas usprawiedliwia, to znaczy daje nam przystęp do siebie, doprowadza do pojednania z Nim.

XXX Niedziela Zwykła
Syr 35,12–14.16–18; 2 Tm 4,6–9.16–18; Łk 18,9–14

Modlitwa biednego przeniknie obłoki i nie ustanie, aż dojdzie do celu (Syr 35,17).

Jak się modlić? To bardzo często stawiane pytanie. Jak się modlić, by modlitwa została wysłuchana? Właśnie o tym mówi zarówno przypowieść, którą opowiada Pan Jezus, jak i Syracydes, mędrzec Starego Testamentu.

Syracydes mówi z głębokim przekonaniem o wysłuchaniu modlitwy biednego, pokrzywdzonego. W jego wypowiedzi chodzi o przeciwstawienie się złudnej nadziei – tak charakterystycznej do dzisiaj – że mimo naszych nieuczciwości „jakoś to będzie”. Wcześniej prorok Jeremiasz ostrzegał Izraelitów przed niesprawiedliwością wobec biednych, bezbronnych. Mówił, że za tę niesprawiedliwość na cały naród spadnie kara w postaci wrogów. Widział jednocześnie, że mimo tej niesprawiedliwości rządzący uczęszczali do świątyni, składali ofiary, chełpili się tym, że są wierzący. Ostrzegał ich, żeby nie robili ze świątyni „jaskini zbójców”, czyli miejsca, gdzie mogą zawsze szukać schronienia po swoim łupiestwie (zob. Jr 7,11).

Otóż Syracydes mówi w podobnym kontekście i przypomina, że Bóg nie ma względu na osobę, to znaczy nikt nie ma u Niego specjalnych względów, prawo dla wszystkich jest jednakowe. Bóg jest cierpliwy, czeka na nawrócenie, ale ostatecznie jest sprawiedliwy i nikogo nie będzie traktował na warunkach wyjątkowych.

Ewangelia natomiast ukazuje dwie postacie: faryzeusza, człowieka, który chce być bardzo wierny wszystkim przykazaniom, zawsze w porządku wobec Boga, oraz celnika, który jest człowiekiem pogubionym – poszedł na współpracę z okupantem dla poprawienia sobie bytu; jednym słowem był przysłowiowym typem zdrajcy sprawy narodowej i człowiekiem religijnie bardzo wątpliwym. Obaj ci ludzi przyszli do świątyni, by się modlić. Oczywiście sympatia wiernych była po stronie faryzeusza, który nie tylko wypełniał Prawo, ale z własnej inicjatywy robił więcej, niż Prawo wymagało.

W tej sytuacji rozstrzygnięcie Pana Jezusa było dla wszystkich szokujące: Ten, czyli celnik, odszedł do domu usprawiedliwiony, nie tamten, czyli faryzeusz! Dlaczego tak!? Pan Jezus podaje uzasadnienie: Każdy bowiem, kto się wywyższa, będzie poniżony, a kto się uniża, będzie wywyższony (Łk 18,14).

W tej przypowieści nie chodzi o to, by pochwalić celnika za jego życiowe wybory, za jego filozofię życiową. Mało tego, właśnie jego nieliczenie się z przykazaniami w życiu – często celnicy uciskali swoich rodaków, ściągając od nich wyższe podatki (!), stawiało go raczej w rzędzie owych krytykowanych przez proroka Jeremiasza obłudników, którzy szukają w świątyni ucieczki, schronienia, uspokojenia sumienia. Dlaczego zatem właśnie on odszedł do domu usprawiedliwiony! Otóż w przypowieściach Pana Jezusa często występuje szczególne zaostrzenie sytuacji, by wskazać jeden jedyny moment, o który Panu Jezusowi chodzi. W tej przypowieści tym momentem jest prawdziwa skrucha celnika i jednoczesny jej brak u faryzeusza. Właśnie skrucha rozstrzyga o przyjęciu lub nie modlitwy przez Boga.

Trzeba powiedzieć, że jedyną prawdziwą postawą człowieka wobec Boga jest właśnie skrucha. Nikt z nas nie jest bez winy i nikt nie może się niczym chełpić przed Bogiem. Wszyscy jesteśmy biedni, bo brak nam tego, co najważniejsze: prawdziwej czystości i niewinności. Wszyscyśmy zgrzeszyli, jak pisze św. Paweł, i pozbawieni jesteśmy Jego chwały (por. Rz 3,23).

Ten duch pokory jest kluczem do prawdziwej modlitwy. Modlitwa nie jest miejscem szukania swojego usprawiedliwienia, jak to było w przypadku faryzeusza, nawet gdyby nasze czyny były więcej niż zgodne z literą przykazań. W modlitwie nie chodzi o załatwienie czegoś dla siebie, uzyskanie potwierdzenia swojej sprawiedliwości, przeforsowanie swojej woli, pragnień itd. W modlitwie chodzi o przemianę naszego serca i jedynie gdy to serce prawdziwie otwieramy na działanie Boga zgodnie z Jego wolą, On nas usprawiedliwia, to znaczy daje nam przystęp do siebie, doprowadza do pojednania z Nim.

Boże, miej litość dla mnie, grzesznika! W tej pokornej modlitwie nie chodzi o uzyskanie czegoś dla siebie, ale o uratowanie swojego życia. To jest najważniejszy wymiar modlitwy. Bóg pragnie spotkania z nami, nie chce być kimś, kto potwierdza nam naszą sprawiedliwość. Jemu chodzi o nas samych, o nasze serce, nasze życie.

Fragment książki Rozważania liturgiczne na każdy dzień. T. 5: Okres zwykły 24-34 tydzień

Włodzimierz Zatorski OSB – urodził się w Czechowicach-Dziedzicach. Do klasztoru wstąpił w roku 1980 po ukończeniu fizyki na Uniwersytecie Jagiellońskim. Pierwsze śluby złożył w 1981 r., święcenia kapłańskie przyjął w 1987 r. Założyciel i do roku 2007 dyrektor wydawnictwa Tyniec. W latach 2005–2009 przeor klasztoru, od roku 2002 prefekt oblatów świeckich przy opactwie. Autor książek o tematyce duchowej, między innymi: “Przebaczenie”, “Otworzyć serce”, “Dar sumienia”, “Milczeć, aby usłyszeć”, “Droga człowieka”, “Osiem duchów zła”, “Po owocach poznacie”. Od kwietnia 2009 do kwietnia 2010 przebywał w pustelni na Mazurach oraz w klasztorze benedyktyńskim Dormitio w Jerozolimie. Od 2010 do 2013 był mistrzem nowicjatu w Tyńcu. W latach 2013-2015 podprzeor. Pełnił funkcję asystenta Fundacji Opcja Benedykta. Zmarł 28 grudnia 2020 r.

 

Żródło: cspb.pl, 23

Autor: mj