W kotka i myszkę w Monachium
Treść
Kwestia nierozprzestrzeniania broni masowego rażenia, problemy stosunków transatlantyckich, sytuacja w Afganistanie, konflikt na Bliskim Wschodzie, bezpieczeństwo energetyczne oraz irański program nuklearny - to niektóre z zagadnień, jakie zostaną poruszone na otwartej wczoraj 45. Międzynarodowej Konferencji o Bezpieczeństwie w Monachium. Udział w niej bierze 300 gości, w tym wiceprezydent USA Joseph Biden i przewodniczący irańskiego parlamentu Ali Laridżani. Polskę reprezentuje premier Donald Tusk.
Delegacje poszczególnych krajów z udziałem szefów niemieckiej i francuskiej dyplomacji, Franka-Waltera Steinmeiera i Bernarda Kouchnera, dyrektora MAEA Mohameda El Baradei, przewodniczącego irańskiego parlamentu Alego Laridżaniego wzięły udział w debacie poświęconej proliferacji, czyli nierozprzestrzenianiu broni masowego rażenia. Uczestniczył w niej również prezydent Gruzji Micheil Saakaszwili, który ma się spotkać z wiceprezydentem Stanów Zjednoczonych Josephem Bidenem. Wszystko wskazuje na to, iż w relacjach gruzińsko-rosyjskich nic nie ulegnie zmianie, ponieważ nie ma środku nacisku na Rosję. - Sytuacja jest nadal niestabilna i Rosja może wznowić działanie, ale nie sądzę, żeby jakieś rozstrzygnięcia polityczne doprowadziły do trwałych rozwiązań - ocenił w rozmowie z "Naszym Dziennikiem" dr Przemysław Żurawski vel Grajewski, adiunkt na Wydziale Studiów Międzynarodowych i Politologicznych Uniwersytetu Łódzkiego.
W zaplanowanym na sobotę panelu udział weźmie Donald Tusk. Głos w dyskusji zabiorą także m.in. kanclerz Niemiec Angela Merkel oraz prezydent Francji Nicolas Sarkozy. Wcześniej polski premier odbędzie spotkania bilateralne z Angelą Merkel, Josephem Bidenem i Julią Tymoszenko. Sobotnie posiedzenie plenarne przebiegnie pod hasłem "NATO, Rosja, gaz ziemny i Bliski Wschód: przyszłość europejskiego bezpieczeństwa".
Nieoficjalnie mówi się, że Stany Zjednoczone wykorzystają konferencję monachijską do prób zawarcia porozumienia z Teheranem, jednak wydaje się to mało prawdopodobne. Żurawski vel Grajewski podkreślił, że dla Polski najgroźniejsze jest ewentualne skuteczne zwodzenie Amerykanów przez Rosjan współpracą na rzecz zastopowania irańskiego programu nuklearnego, pojawiająca się groźba porozumienia rosyjsko-amerykańskiego w zakresie współpracy antyirańskiej i rozbrojenia strategicznego, czyli kolejnego układu START, w zamian za rezygnację z tarczy w Europie Środkowej i planów rozszerzenia NATO na Ukrainę i Gruzję. - Trzeba generalnie pamiętać, że najlepsze stosunki między Moskwą a Waszyngtonem były w Jałcie i nie powinniśmy sobie życzyć zbliżenia amerykańsko-rosyjskiego - przypomniał. Żurawski vel Grajewski zaznaczył, że wprawdzie jest to przykład przerysowany, ale należy pamiętać o tej naturze konsekwencji ewentualnego zbliżenia amerykańsko-rosyjskiego. - Ono zapewne nie będzie trwałe, ale może przynieść szkody, zanim Amerykanie rozpoznają prawdziwą grę Rosji - skonstatował.
Nie wydaje się przy tym, aby skomplikowana gra dyplomatyczna na linii Waszyngton - Moskwa doprowadziła w trakcie tej konferencji do jakiegokolwiek przełomu, chociaż nie wyklucza się ewentualnego, pozornego zbliżenia między obydwoma krajami w kwestii irańskiej.
- Iran to centralny punkt tej układanki - przypomniał Żurawski vel Grajewski. - Z jednej strony mamy do czynienia z sondowaniem nowej administracji Stanów Zjednoczonych, z drugiej - podjęciem gry wokół redukcji zbrojeń strategicznych między USA a Rosją, i z trzeciej - ewentualnego przetargu z tym związanego, dotyczącego potencjalnej współpracy Rosji ze Stanami Zjednoczonymi, czy to właśnie na kierunku afgańskim, czy środkowoazjatyckim - stwierdził, dodając, iż dotyczy to nawet postsowieckich państw.
Iran stanowi dla Rosji kartą przetargową. - Rosja chce pokazać USA, w jakich punktach jest przydatna i co może zaoferować albo odjąć z aktywów amerykańskich. Amerykanie muszą spróbować, co z tym fantem mogą zrobić, również w państwach Azji Środkowej, oraz czy obietnice rosyjskie warte są posunięć, czy też może się skończyć tylko na obietnicach. Rosjanie nie słyną z dotrzymywania przyrzeczeń - skonstatował politolog.
W ramach prowadzonej przez Kreml finezyjnej gry pozorów rosyjski minister spraw zagranicznych Siergiej Ławrow oświadczył wczoraj, że władze Rosji wyraziły zgodę na tranzyt przez terytorium Rosji amerykańskich dostaw wojskowych do Afganistanu. Decyzja ta stanowi wyraźny gest w kierunku nowej administracji.
Władze Kirgistanu oświadczyły, że decyzja o zamknięciu amerykańskiej bazy lotniczej Manas pod Biszkekiem jest ostateczna. Nastąpiła ona wkrótce po otrzymaniu od Rosji obietnicy pomocy w wysokości 2,15 mld USD. Waszyngton rozważa wprawdzie możliwość wznowienia współpracy z Uzbekistanem, natomiast Tadżykistan zaoferował siłom NATO stacjonującym w Afganistanie możliwość korzystania z tadżyckiej przestrzeni powietrznej oraz zezwolenie na tranzyt zaopatrzenia, pod warunkiem że nie będzie to sprzęt wojskowy.
Anna Wiejak
"Nasz Dziennik" 2009-02-07
Autor: wa