W imię fałszywej solidarności
Treść
Z Witoldem Michałowskim, inżynierem, światowej klasy specjalistą w zakresie budowy rurociągów i redaktorem naczelnym branżowego pisma "Rurociągi", rozmawia Anna Wiejak
Trwają przygotowania do budowy gazociągu Nord Stream, tymczasem polski rząd nie czyni niczego w kierunku powstrzymania realizacji tej katastrofalnej dla Polski inwestycji. Rosyjski premier Zubkow stwierdził podczas wizyty Donalda Tuska w Moskwie: "Projekt ten nie będzie zagrażał interesom kogokolwiek. Może tylko polepszyć sytuację Polski. Dzisiaj rozmawialiśmy o tym z panem premierem". Premier Tusk potwierdził słowa Zubkowa. W jaki sposób Pana zdaniem odczytywać takie deklaracje?
- Jest to scenariusz realizacji rosyjskich geopolitycznych interesów podporządkowania energetycznego Europy interesom Rosji. Zalicza się do nich m.in. panowanie nad kolonią syberyjską, jedną szóstą powierzchni kuli ziemskiej, masakrowanie ludności Kaukazu, gromadzenie dóbr przez plutokrację Moskwy i innych nielicznych, jak Leningrad czy też Petersburg, podczas gdy pozostali mieszkańcy Rosji żyją dużo gorzej, oraz nakręcanie spirali antysemityzmu. Budowa gazociągu wzdłuż Morza Bałtyckiego jest z technicznego punku widzenia rzeczą prawidłową - jeżeli oczywiście byśmy żyli na kuli ziemskiej, gdzie nie byłoby tak agresywnego państwa, jakim była Rosja na przestrzeni ostatnich 350 lat. Obecnie mamy jednak sytuację, w której zostaną połączone wielkie złoża gazu Sawczenko-Stokmanskoje, leżące w szelfie norwesko-rosyjskim, gdzie Rosjanie w tym szelfie odgrywają rolę numer jeden nie ze względu na swoją potęgę, ale fakt, że wrzucili do tego szelfu setki jednostek śmiecia atomowego, m.in. w postaci okrętów atomowych, z którymi nie bardzo wiadomo, co zrobić. W tym momencie staje się jasne, kto rozdaje tam karty.
Jakie kroki powinien zatem podjąć Polski rząd?
Powinniśmy byli technicznie, organizacyjnie i finansowo uczestniczyć w budowie tego rurociągu, na zasadach posiadania co najmniej 30 procent udziałów, pod warunkiem, że udziały pozostałych stron nie przekroczą 25 procent. Gazociąg Nord Stream powinien być przedsięwzięciem całej Unii Europejskiej, nie zaś wyłącznie niemiecko-rosyjskim. Można to jeszcze naprawić, odkupując udziały rosyjskie oraz te należące do strony niemieckiej. Bycie udziałowcami wiązałoby się z zainwestowaniem kwoty rzędu 6 mld USD na koszt lokalizacji, wydobycia i anihilacji broni chemicznej z Morza Bałtyckiego. Tę ostatnią wrzucili do Bałtyku przede wszystkim Rosjanie na zlecenie Anglików i Francuzów. Były to magazyny broni z okresu pierwszej wojny światowej. Wielka Brytania nie chciała mieć tego świństwa w Kanale La Manche, zatem wrzucono je na obszarze polskich wód terytorialnych. Zdarzały się wypadki, kiedy do brzegu dobijały statki z martwymi ludźmi na pokładzie, gdyż ta broń zdążyła się w międzyczasie rozszczelnić. Broń jest rozrzucona w bałaganiarskim pasie mniej więcej od rejonu Szczecina aż po środkowy Bałtyk. Jej zlokalizowanie stanowi ogromny problem, jeszcze większy - wydobycie, a największy - kwestia, co z nią zrobić. Należałoby zbudować dwa specjalne piece wysokoenergetyczne, doprowadzić energię, żeby ją spalić. Koszt - ok. 6 mld USD, jeżeli Polska by uczestniczyła w tym przedsięwzięciu. Natomiast sytuacja się zmieniła w momencie, kiedy więzi rosyjsko-niemieckie zacisnęły się do tego stopnia, że powstała już wspierana przez Unię Europejską inżynieria finansowa. Moim zdaniem, jest wyjątkowym draństwem, iż Polska jako członek UE, związana z wszelkimi organizacjami finansowymi, w tym z bankami, finansuje rosyjsko-niemiecki korytarz gazowy, śmiertelnie dla nas niebezpieczny jako nie tylko element zagrożenia energetycznego, w postaci np. wstrzymania dostawy gazu, ale również jako element, który zamieni Bałtyk w wewnętrzne morze rosyjskie. Swego czasu Rosjanie marzyli o tym, żeby opanować Morze Śródziemne. Wydawało im się, że opanowali Morze Czarne, a teraz mają aspiracje, uczynienia tego samego z Bałtykiem.
Swoją drogą, polityka polskiego rządu jest zadziwiająca, biorąc pod uwagę, że skłania się on zarówno ku gazociągowi, jak i ku tarczy antyrakietowej.
- Jako pierwsza redakcja "Rurociągów" podniosła sprawę zagrożenia dla tarczy antyrakietowej, jakie będzie stanowił kabel światłowodowy, sterujący pracą Gazociągu Północnego. Kabel ten bowiem - co do tego wszyscy wojskowi eksperci są zgodni - może sterować emiterami, które skutecznie zakłócą jej funkcjonowanie. Gdyby ta informacja trafiła do mediów amerykańskich, mogłaby wpłynąć na zmianę wyników wyborów prezydenckich. Amerykanie zapłacą bowiem 12 mld USD za zbudowanie tarczy antyrakietowej - na próżno. Emitery te mogą na tyle zmienić trajektoria lotu rakiety przechwytującej, że nie trafi ona w wyznaczony cel - wystarczy odchylenie o ułamek promila. Gazociąg stanie się zatem rodzajem ekranu sterującego impulsami elektronicznymi, co niewątpliwie uderzy w co najmniej amerykańskie interesy ekonomiczne, jeżeli plany systemu przechwytującego zostaną zrealizowane.
Warto przy tym podkreślić, że Rosja nie wywiązała się z budowy drugiej nitki Gazociągu Jamalskiego, podczas gdy obowiązkiem każdego rządu RP, z którego zresztą żaden się nie wywiązał, była rewizja pakietu porozumień gazowych podpisanych 25 sierpnia 1993 r. przez Henryka Goryszewskiego. Goryszewski nie miał żadnego pojęcia o kwestiach energetycznych, za to doskonale wiedział, jak zyskać finansową przychylność niektórych byłych towarzyszy radzieckich, i w tym kierunku poszedł. Rosjanie zostali zatem zwolnieni z opłat za tranzyt gazu przez terytorium Polski oraz realizacji drugiej nitki gazociągu jamalskiego. Władze polskie nigdy przeciw temu nie protestowały. Jest to zupełnie niezrozumiałe, tym bardziej że wysokość opłaty za tranzyt gazu wynosi 2,73 USD za m3/100 km. - tj. ok. 1,5 mld USD rocznie.
Co zrobić, żeby zmienić tę sytuację?
- Przede wszystkim informować społeczeństwo. Ważne byłoby podniesienie sprawy solidaryzmu energetycznego Polski, Ukrainy, Białorusi i krajów bałtyckich, czyli Ligi Konsumentów Gazu i Ropy Naftowej. Mamy dwa zasadnicze atuty: przestrzeń tranzytową i rynek zbytu - to są dwa dobra narodowe, o które kolejne rządy w ogóle nie dbały. Z historii wiemy, że na takiej bazie powstawały całe cywilizacje, jak Troja czy Kartagina. Cieszyły się one świetnością, wykorzystując właśnie położenie geograficzne. Polska leży między energochłonnymi centrami odbioru energii a jej producentami. Na przykład w Kanadzie nie do pomyślenia byłaby tak rabunkowa i barbarzyńska eksploatacja złóż gazu, jak to robią Rosjanie na Syberii. W krajach Ameryki Północnej, na co należy zwrócić uwagę, nie wolno pomijać przy stołach negocjacji zakupu złóż udziałów miejscowej ludności. My natomiast stawiamy się w roli klienta kupującego od złodzieja. Mieszkańcy terenu Syberii uważają, że Moskwa ich okrada, i mają rację. Ale niestety Rosja ma sojuszników w tym procederze, tj. całą Europę, i ten temat należałoby podnieść na forum międzynarodowym, kładąc nacisk na moralne tego aspekty. Unia Europejska walczy np. o przywileje dla gejów, to niech walczy również o to, żeby ludzie, którzy mają u siebie dobra naturalne, czerpali z nich jakiekolwiek korzyści i żeby nie było niszczone ich środowisko naturalne przez złe technologie wydobycia.
Wróćmy do spraw naszego bezpieczeństwa energetycznego.
- Tematem rurociągu i ewentualnego zagrożenia, jakie miałby stanowić dla amerykańskiej tarczy antyrakietowej, interesuje się w tej chwili sztab generalny NATO. Do tego dochodzi kwestia polskiego bezpieczeństwa, sprowadzająca się do jednego - Polska musi mieć własne paliwo. Obowiązkiem zaś państwa, czyli administracji, jest wykorzystanie posiadanych przez nas surowców, w tym ogromnych złóż energii geotermalnej. Proszę przekazać Ojcu Dyrektorowi Tadeuszowi Rydzykowi, że żywię do niego ogromny sentyment za to, że podjął się realizacji projektu wykorzystania energii geotermalnej. Około 70 proc. naszego kraju, o czym już pisaliśmy 9 lat temu, znajduje się bowiem na "bombie geotermalnej". Mamy ponadto pięciokrotnie wyższe zasoby węgla, niż wynosi średnia w Unii Europejskiej, a to jest bardzo dużo. W okresie drugiej wojny światowej Niemcy napędzali swoje czołgi, samoloty i łodzie podwodne paliwem z terytorium Polski, na której terenie znajdowało się pięć zakładów produkujących paliwo płynne. Osiem lat temu w Agencji Techniki i Technologii zorganizowaliśmy konferencję "Wykorzystanie krajowego potencjału surowców energetycznych". Uczestniczyli w niej posłowie na Sejm, profesorowie eksperci i zgodnie stwierdzili, że nie jest opłacalna przeróbka węgla na ropę naftową tak długo, jak cena baryłki ropy wynosi 22 USD. Obecnie ceny ropy są prawie pięciokrotnie wyższe. My nie musimy niczego importować: ani węgla, ani gazu. A jest to tak ustawiony scenariusz, żebyśmy byli zależni i żeby zarabiali na tym nie Polacy, żebyśmy coraz bardziej grzęźli w ten układ, poddawali się absurdalnym pomysłom typu handel dwutlenkiem węgla. Głównym emitentem dwutlenku węgla są morza i oceany, nie zaś obszary przemysłowe, zatem zabawa w handel emisją mija się z celem. Warto podkreślić, że ilość węgla w atmosferze w stosunku do minionych stu lat spadła.
Jest to zatem sztuczne nakręcanie koniunktury i wyłudzanie pieniędzy?
- Są kraje, które wiele by dały, by mieć więcej dwutlenku węgla. Należy do nich na przykład Holandia. Ja nie mówię o zanieczyszczeniach związkami siarki czy molibdenu, ale o dwutlenku węgla, przez emisję którego zamyka się polskie zakłady lub każe się im płacić haracze. To jest nic innego, jak tylko mechanizm przekrętu. Wkrótce po wspomnianej konferencji została zlikwidowana Agencja Techniki i Technologii. Zazwyczaj w krajach, które się rozwijają, tego typu placówki otacza się szczególną troską, natomiast u nas ją zlikwidowano. Zaczęliśmy bezsensownie drążyć temat dziury węglowej, podczas gdy z 28 zatopionych kopalń zasadne było wyeliminowanie czterech, które pod względem technicznym były tak stare, że nie nadawały się do eksploatacji, natomiast pozostałe należało przestawić na podziemne zgazyfikowanie złóż. Trzeba było też zwiększyć kadrę, dokształcając ją. My zaś wtedy pozamykaliśmy technika górnicze.
Czy rurociąg Nord Stream skutecznie podzieli Europę? Jakie mogą być tego konsekwencje?
- Zacznijmy od tego, że Unia Europejska się nie utrzyma, nie ze względu na moralność czy kwestie ekonomiczne, ale z powodu egoizmu energetycznego. Te skomplikowane mechanizmy oszukiwania Polaków czy Czechów przez takie narody jak Niemcy czy Francuzi w końcu doprowadzą do rozpadu. Oni dofinansowują swoją energię przez to, że u nas podnosi się ceny, a my płacimy za emisję dwutlenku węgla. Jedno jest pewne - należy uczynić wszystko, aby ten rurociąg w ogóle nie powstał. Jeżeli byśmy zrobili terminal na gaz ziemny skroplony, podpisali szybko kontrakty, to byśmy pod względem ekonomicznym wyeliminowali projekt Gazpromu. Gaz skroplony - i to należy podkreślić - będzie o 15 proc. tańszy niż z Gazociągu Bałtyckiego. Nie jest prawdą, iż będzie on droższy ze względu na konieczność skroplenia, co usiłuje się nam wmówić. Moglibyśmy sprowadzać go np. z Afryki. Ten gaz może się okazać w rejonach Szczecina do 20 proc. tańszy niż gaz wydobywany w szelfie norweskim i transportowany superdługą rurą wzdłuż Bałtyku.
Dziękuję za rozmowę.
"Nasz Dziennik" 2008-05-06
Autor: wa