W głąb misterium...
Treść
Nie chciałem młodym odmawiać, ale były to rekolekcje trudne. Przez cały czas znajdowałem się w stanie jakiejś ciężkiej walki. Czułem jedno: że nie mogę uwierzyć w zlaicyzowanie człowieka, ani ulec tendencji, by przystosować się do atmosfery i ideologii współczesnego świata i życia codziennego. Czułem, że prawdziwą potrzebą dzisiejszego, jak i wczorajszego człowieka, jest Ewangelia, taka jaka jest, z całą jej innością; że konieczny jest szok, jaki daje konfrontacja życia z Ewangelią nie osłabioną ani w swej Łasce, ani w swych obietnicach, ani w swych wymaganiach. Bo nie ma dwóch Ewangelii, z których jedna byłaby dla zwykłych »zjadaczy chleba«, a druga dla wolontariuszy świętości. Ewangelia jest jedna i pojęcie »uczeń Chrystusa«, tak dziś zapomniane, nie jest tylko dla »elity«. (o. Piotr Rostworowski, Wprowadzenie)
W tynieckiej księgarni można spotkać przemiłą Panią, która poleca różnorodne produkty począwszy od książek tak poważnych jak Pisma ascetyczne Ewagriusza, a skończywszy na przypinkach z tekstem „Z gębą jak cmentarz świata nie zbawisz”. Właśnie ta Pani poleciła mi lekturę książki ojca Piotra Rostworowskiego W głąb misterium. Usłyszałem zachętę okraszoną słowami: poruszająca, ponadczasowa, niepowtarzalna, poczytna, „osobiście polecam”. Nie przepadam, delikatnie mówiąc, za gorliwie namawiającymi sprzedawcami, nawet w katolickich księgarniach. W trakcie tej werbalnej reklamy, co to zawsze jest dźwignią handlu, zdążyłem jednym okiem przeczytać na odwrocie książki: „Rekolekcje dla studentów prowadzone w 1972 (…)”. Od razu pomyślałem sobie, że większość tych rekolektantów pewnie już na emeryturze lub nawet po drugiej stronie życia… Atrakcyjność rekolekcji studenckich sprzed 45 lat jakoś nie przemawiała do mnie. Z drugiej strony tytuł w jakiś dziwny sposób intrygował. Książkę kupiłem. I powiem już na wstępie: „Dobrze jest pozytywnie się zaskoczyć”.
Książka zawiera na wstępie życiorys Autora, który pokazuje bardzo interesującą drogę życia benedyktyna-kameduły-rekluza. Warto przytoczyć kilka ciekawych faktów z jego życia. Ojciec Rostworowski urodził się 12 września 1910 roku jako jedno z pięciorga dzieci Jadwigi z domu Plater-Zyberk i Wojciecha Hilarego Rostworowskiego – działacza politycznego, senatora RP w okresie międzywojennym, jednego ze współtwórców konstytucji z 1935 roku. Wstąpił do benedyktynów. Był polskim przeorem odrodzonego klasztoru tynieckiego. Zaangażował się w pomoc, dramatycznie rozdzielonej przez ówczesne władze, rodzinie z Czechosłowacji, co wiązało się z ułatwieniem nielegalnego przekroczenia granicy przez żonę z córką. Wydarzenia te stały się pretekstem do aresztowania i skazania ojca Piotra na 4 lata więzienia. Po odbyciu wyroku z czasem został poproszony o pomoc w prowadzeniu wspólnot kamedulskich w Polsce. Okazało się, że „jego osobowość przyciągała jak magnes i wszyscy byli zafascynowani jego postawą duchową. I rzeczywiście, w tamtym czasie na Bielanach i w Bieniszewie było w sumie ponad 50 zakonników, więcej niż obecnie we wszystkich eremach kamedulskich na całym świecie”. Założył nowe wspólnoty kamedulskie w Kolumbii. Po 26 latach pełnienia funkcji przeora w różnych pustelniach kamedulskich, ojciec Piotr Rostworowski zdecydował się na samotne życie rekluza. Niestety, po 10 miesiącach jego stan zdrowia tak się pogorszył (miał wówczas 84 lata), że musiał zrezygnować z życia w całkowitej samotności. Zmarł 30 kwietnia 1999 roku. Bardzo wymowne są słowa Jana Pawła II zawarte w telegramie z kondolencjami nadesłany na uroczystości pogrzebowe. Papież napisał w nim: „Był zawsze bliski mojemu sercu. Znałem go jako człowieka Bożego, który radykalizm ewangeliczny potrafił łączyć z wielką dobrocią, szlacheckie pochodzenie i gruntowne wykształcenie z prostotą, która zjednywała mu życzliwość wielu ludzi”.
Tym co szczególnie uderza w przesłaniu ojca Piotra zawartym w książce, to ponadczasowość tego przesłania. Może dlatego, że każda homilia, rozważanie czy komentarz do Ewangelii, które rodzą się w sercu kapłana silnie zjednoczonego z Bogiem i Jego Słowem, będą jak Biblia – zawsze aktualne.
Właśnie taki musiał być ojciec Rostworowski – jak wyraził się Jan Paweł II – „Boży człowiek”. Niesamowite, że ten mnich mówił wtedy do studentów (45 lat temu) w czasach, kiedy nie istniały w Polsce: komputery, smartfony, Internet, a co za tym idzie, portale społecznościowe itp., a do tego mało dostępne były używki, dopalacze, masowe imprezy muzyczne, nocne kluby. Chciałoby się zapytać: przed jakimi zagrożeniami duchowo-moralnymi mógł rekolekcjonista przestrzegać ówczesną młodzież? A z drugiej strony, czy bez odniesienia do tych fenomenów można nadal mieć aktualne przesłanie etyczno-religijne dla współczesnego człowieka? Okazuje się, że tak. Ojciec Piotr, jak wskazuje tytuł książki W głąb misterium, zdaje się wchodzić głębiej… i pokazywać prawdziwe źródła dobra i zła w świecie, ale przede wszystkim w samym człowieku. Opisuje pewne mechanizmy działania zarówno łaski Bożej, jak i złych duchów, które są stałe i ponadczasowe. Wówczas przypominają trochę wzory z fizyki, gdzie zmieniają się dane, ale zasada cały czas zostaje niezmienna.
Ojciec Piotr pociąga czytelnika w głąb duszy i życia. Stawia pytania, na które chce się sobie samemu uczciwie odpowiadać. Pytania, które wykraczają poza sprawy, chciałoby się powiedzieć, tylko przyziemne, światowe: „A jak wygląda (…) nasze życie i nasz kierunek życia, sens życia? Oto pytanie, które trzeba sobie postawić, zasadnicze pytanie (…). Na co ty stawiasz? Bo każdy człowiek zawsze na coś stawia. I to jest psychologiczne pytanie, które sięga głęboko w każdego człowieka: powiedz, powiedz szczerze, na co ty stawiasz w życiu?”.
Autor maluje obraz człowieka głębi i metafizyki. Człowieka, który odkrywa w sobie jakąś nadprzyrodzoną iskrę życia wewnętrznego, która rodzi mniej lub bardziej uświadomiony głód czegoś więcej… może ostatecznie właśnie Boga? Ojcu Piotrowi udaje się pobudzać do refleksji nie tylko katolików, ludzi wierzących w Boga (pewnie tacy głównie przyszli wtedy na te rekolekcje), ale też ludzi wątpiących, poszukujących, a nawet na swój sposób ludzi niewierzących czy też zagorzałych krytyków Kościoła i religii. Pokazuje, dlaczego ludzie uważający się za pobożnych, tak naprawdę dla wielu, a w pewnym sensie dla samych siebie, są tak naprawdę antyświadectwem wiary w Boga. Potrafi opisać prawdziwe źródła rozczarowań ludzi co do sensu praktykowania życia sakramentalnego w Kościele. Główny powód, zdaniem autora, to silna powierzchowność „wyznawania” wiary przez chrześcijan; to brak prawdziwego spotkania z żywym Bogiem i „zafascynowania się” pięknem i „skutecznością życiową” Ewangelii, którą zostawił Jezus Chrystus. W tym kontekście stwierdza: „Potrzeba dzisiaj chrześcijan prostych, którzy by mieli prostą i jasną wiarę. Wiele jest takiej słabej pobożności, która nie promieniuje na życie, która nie scala, nie stwarza jednolitych chrześcijańskich osobowości oddanych całkowicie Bogu”.
Ojciec Piotr nie boi się stawiać swoim słuchaczom, czy też czytelnikom, konkretnych wyzwań wynikających z przyjęcia chrztu świętego: „Widzicie, chrześcijaństwo jakieś umiarkowane, bez wielkiego i totalnego ideału, to jest zupełny nonsens. Bo nie na to Bóg przyszedł, nie na to Bóg całą Krew swoją przelał za ciebie, żebyś ty byle jak sobie żył i miał tylko ambicje »średniaka«”. Dla tegoż mnicha chrześcijaństwo to nie światopogląd chrześcijański, ale żywy i konkretny Bóg, który „nie przychodzi uczyć nas światopoglądów”, ale przychodzi otworzyć przed nami swoje życie wewnętrzne. Wówczas można znaleźć w Ewangelii moc, „moc do życia”, bo „trzeba uwierzyć, że Słowo Boże to jest potęga”. I Ojcu Piotrowi udaje się wskazać na sposoby odkrycia tej potęgi Słowa w codzienności.
Układ książki to wierne spisanie wcześniej wspomnianych już rekolekcji. Poszczególne konferencje zawierają omówienie konkretnych tematów. Rekolekcjonista, na szczęście, co uważam za ogromny walor, nie ma natury gawędziarza z tysiącem anegdot niekonieczne związanych z myślą przewodnią autora. Tytuły redaktorskie, które warto przytoczyć, trafnie określają problematykę: „Chrześcijanin w świecie”, „Chrystus – Centrum”, „Miłość”, „Wspólnoty”, „Spowiedź”, „Czystość”, „Zawierzenie Bogu”.
Książkę ojca Piotra w całości uważam za bardzo wartościową. W formie jedynie dodatkowej zachęty do lektury, chciałbym zainteresować konkretnym rozdziałem. Mam na myśli konferencję pt. „Miłość”, którą odbieram za najciekawszą. Wydaje mi się, że żadne pojęcie nie jest tak szeroko interpretowane, wyjaśniane i stosowane, jak właśnie „miłość” i „kochać”. Pomimo definicji słownikowych i powszechnego rozumienia, to wydaje się być tyle stosowanych znaczeń, ilu ludzi. Może dlatego, że w sumie każdy kocha na swój sposób. Ojciec Piotr proponuje koncepcję miłości pokazanej w Ewangelii w osobie Jezusa Chrystusa
Konferencja o miłości to wizja miłości chrześcijańskiej wzorującej się na miłości samego Boga. Ojciec Piotr mówi o pewnej jej oryginalności, o miłości, z którą – zdaniem autora – „nie można żadnej innej porównać”. Współczesne trendy, w temacie miłości, zdają się grać na jakichś niepełnych obrazach zjawiska; na swoistych skrajnościach, które oscylują często pomiędzy nadmiernym sentymentalizmem, uczuciowością, emocjami („czuję, że kogoś kocham”, doznania), a przewartościowaniem strony cielesno–materialnej (seks, „kocham, bo mam z ciebie jakieś korzyści”, „dzięki tobie łatwiej mi się funkcjonuje w społeczeństwie” itp.). Wizja miłości chrześcijańskiej nie stanowi czegoś na wzór „złotego środka”, ale, jak ukazuje ojciec Piotr, jest wizją „pełni”. Bóg, który ze swej istoty jest miłością, uczy człowieka kochać. Uczy kochać tak naprawdę siebie i drugą osobę.
Konferencja zawiera bardzo ciekawą charakterystykę ośmiu cech miłości. Każdą z nich czytelnik może odnieść do swoich relacji. Z szacunku dla potencjalnego czytelnika, przytoczymy je bez szerszego opisu ojca Piotra zawartego w książce: 1. inicjatywa (odwaga wyjścia do drugiego; „postawa zadaniowa”); 2. niezależność od dobra i zła (nieodwołalność miłości, brak odwetu, przebaczenie); 3. uniwersalizm (niewykluczanie człowieka z powodu „inności” w różnych aspektach); 4. komunia (imperatyw budowania jedności); 5. brak obojętności (wrażliwość na potrzeby drugiego); 6. służba (postawa bezinteresownego daru z siebie); 7. pokora (akceptacja niedoskonałości własnych i drugiego); 8. cierpliwość (wierność, stałość w znoszeniu drugiego „pomimo”). Ojciec Piotr na koniec tej nauki rekolekcyjnej podkreśla, że to „miłość Boga jest korzeniem, z którego taka miłość wyrasta”. Bóg kochając właśnie tak człowieka, jednocześnie uczy go w taki sposób kochać innych i samego siebie. Dodatkowo człowiek może poprzez swój wolny wybór i otwarte serce przyjmować od Boga pomoc w takim sposobie kochania w postaci daru nadprzyrodzonej Łaski
Fragment „Chrześcijanin w świecie”
z audiobooka „W głąb misterium”
Książka ojca Piotra Rostworowskiego W głąb misterium to przede wszystkim niesamowita afirmacja człowieczeństwa. Jednocześnie autor, przytaczając słowa papieża Pawła VI, wskazuje na „chrześcijaństwo, które jest humanizmem, ale otwartym na Absolut”. Można zaryzykować stwierdzenie, że żyjemy w czasach bardzo silnego antropocentryzmu. Zainteresowanie człowiekiem, jego potrzebami, możliwościami (szczególnie silne studium geniuszu ludzkiego mózgu), wynalazkami jest mocno obecne we współczesnej mentalności, nauce, technice oraz myśli filozoficznej. Jednak ojciec Piotr przestrzega przed absolutyzacją człowieczeństwa i pokazuje, kim jest człowiek, ale w myśli Bożej i w odniesieniu do Boga.
Na początku przytoczyłem słowa Jana Pawła II o ojcu Rostworowskim i może warto zakończyć innymi słowami tegoż papieża, które mogą stanowić streszczenie tej książki: „Duc in altum! – Wypłyń na głębię! To wezwanie wypowiedziane u brzegów Jeziora Galilejskiego miało sens praktyczny – była to propozycja, aby Piotr odbił od brzegu i mimo zniechęcenia raz jeszcze zarzucił sieci. Równocześnie jednak miało ono głęboki sens duchowy: było zachętą do wiary. Tak właśnie zrozumiał je Piotr i zawierzył: »Panie, (…) na Twoje słowo zarzucę sieci« (Łk 5,5). To zaś zawierzenie stało się fundamentem apostolskiej misji, jaką Chrystus przekazał mu mówiąc: »Nie bój się, odtąd ludzi będziesz łowił« (Łk 5,10). Duc in altum! Dziś te Jezusowe słowa kieruję do każdego i każdej z was: Wypłyń na głębię! Zawierz Chrystusowi, pokonaj słabość i zniechęcenie, i na nowo wypłyń na głębię! Odkryj głębię własnego ducha. Wnikaj w głębię świata. Przyjmij słowo Chrystusa, zaufaj Mu i podejmij swą życiową misję. Ludzie nowego wieku oczekują twojego świadectwa. Nie bój się! Wypłyń na głębię! Jest przy tobie Chrystus” (Lednica 2001).
Życząc dobrej lektury, zamieszczam kilka cytatów z książki ojca Piotra:
Większy jest Ten, który w najmniejszym dziecku chrześcijańskim mieszka niż wszystkie siły, które działają w świecie. To mówię, bo my chrześcijanie mamy często kompleks niższości: my się boimy, my się boimy wyznawać naszej wiary, my się krępujemy, my się wstydzimy. Otóż takimi postawami my świata zwyciężyć nie możemy.
(…) przez ten ołtarz przechodzi Pan. Na co przechodzi tu (…)? Żeby pochwycić Was. Żeby pochwycić was i porwać w swój bieg do Ojca.
(…) świat nas potrzebuje, potrzebuje wiedzieć, że my wiemy, że my mamy pewność naszej wiary, że my znamy Chrystusa.
(…) wiara twoja może się rozwinąć aż do prawdziwej osobistej znajomości Chrystusa. I wtedy twoje życie się przemieni.
Gdybyś był sam jeden na Ziemi, Chrystus by to wszystko uczynił [narodziny, nauczanie, śmierć, męka, Zmartwychwstanie]. A więc chrześcijaństwo to jest Chrystus. Chrystus z nami, Chrystus dla nas, Chrystus nasz, Chrystus wśród nas.
Bóg ma jakieś niezrozumiałe upodobanie do tego, co maleńkie, co niskie.
Wśród świata łatwo zagubić te pragnienia wśród innych, które pobudza świat, płytszych, powierzchownych, rozpraszających siłę duszy. Uważajcie, nie rozpraszać wewnętrznych sił! Jest mnóstwo rzeczy, które rozbijają człowieka, rozwalają go po prostu.
Z łaską Bożą nie ma żartów – to jest życie nowe.
Zło musi zmobilizować do większego dobra. Jeżeli widzisz zło, widzisz słabość, to nie krytykuj, nie lamentuj, ale zabierz się. Możesz pomóc. Może nie bezpośrednio, to pośrednio, modlitwą, pokutą.
Każdy z was ma charyzmat do tego, ażeby znalazł, jak do jego życia i jego konkretnych warunków stosują się wymagania Boga.
Gorycz grzechu, bo to jest gorzko być grzesznikiem. Grzech jest jedynym złem. Grzech jest prawdziwą śmiercią. Bo teologicznie rzecz ujmując, to istotą śmierci nie jest oderwanie duszy od ciała, ale oderwanie duszy od Boga (…).
A więc nigdy się nie zniechęcać. Zawsze powstawać. Zawsze iść dalej. (…) Nie wracajmy ciągle do tego, co było – trzeba iść naprzód.
(…) nie możemy ścigać grzechu po wszystkich jego rozgałęzieniach, (…) właściwe lekarstwo jest jedno: powrót do Boga.
Ty się męczysz, nieraz się załamujesz, a dlaczego jesteś sam, kiedy Bóg twój do ciebie przyszedł, aby być z tobą? Dlaczego nie jesteś z Nim?.
Chrystus pośród nas przechodzi i bierze nas za rękę. Bo ta tajemnica Wcielenia (…) ma na celu wzięcie nas za rękę i wyprowadzenie nas ku Bogu (…) z nas samych, z naszych grzechów, z naszych przyzwyczajeń.
Skorzystaj z innych książek Ojca Piotra:
Źródło: ps-po.pl, 7 marca 2017
Autor: mj
Tagi: W głąb misterium