W dusznej "złotej klatce"
Treść
Codzienne życie opozycjonistek internowanych w tzw. Ośrodku Odosobnienia dla Kobiet w Gołdapi jest głównym tematem prezentowanej do końca stycznia w białostockiej siedzibie IPN wystawy monograficznej "Kobiety internowane. Gołdap 1982". Jak wyglądało to życie w zamknięciu, obrazuje szereg pamiątek i filmy dokumentalne prezentowane podczas zwiedzania. Opozycjonistki internowane w Gołdapi organizowały swoje codzienne życie w obozie, tak aby nie trwać w zgubnej bezczynności, by pomimo trudnych warunków dzielić się ze współwięźniarkami tym, co się posiadało. - Internowana Halina Mikołajska, aktorka, prezentowała monodramy. W obozie były również wykładowczynie języka angielskiego, francuskiego, które udzielały darmowych lekcji - opowiada o organizowaniu obozowego życia Paweł Kalisz, współautor wystawy. Jak dodaje, w ośrodku istniało intensywne nieformalne życie - dzięki przemyconym radioodbiornikom słuchano zachodnich rozgłośni, produkowane były własne ulotki, stemple, wydawano prasę, obchodzono też rocznice świąt patriotycznych, a nawet prowadzono protesty, w tym głodowe. Pomimo pozorów życie tu jednak nie było różowe. Istniał żelazny plan dnia, a kobiety musiały mu się podporządkować. Dlatego też internowane nazywały ośrodek "złotą klatką". - Nie można było wyjść na podwórko, spacery odbywały się na balkonach. Kontakt z rodzinami, z dziećmi, mężami umożliwiano jedynie raz w miesiącu i to tylko w wypadku dobrego sprawowania. Internowane były inwigilowane, namawiane do podjęcia tajnej współpracy - mówi o trudnym obozowym życiu Łukasz Lubicz Łapiński, współautor wystawy. Prezentowany jest tutaj spis wszystkich kobiet przetrzymywanych w Gołdapi, ich dane personalne oraz późniejsze losy. Zgromadzono również zdjęcia większości tych osób. - Ogłosiliśmy apel do osób internowanych w gołdapskim ośrodku, w którym prosiliśmy o przekazanie na potrzeby wystawy osobistych pamiątek z okresu pobytu w obozie. Odzew przerósł nasze oczekiwania - mówi Paweł Kalisz. W czasie zwiedzania ekspozycji można się zapoznać również z dokumentami, na podstawie których dokonywano internowań. Na jednym z nich widnieje notatka funkcjonariusza SB: "Zagrażała bezpieczeństwu państwa i porządkowi publicznemu, przez to, że czynnie działała w ugrupowaniach antysocjalistycznych". Dzisiaj, czytając takie oskarżenia, włos jeży się na głowie. Wszystkie gorycze obozowego życia można było znieść, uczestnicząc w codziennej Eucharystii, którą po interwencji Kościoła pozwolono odprawiać księdzu Aleksandrowi Smędzikowi, mężnemu kapłanowi z gołdapskiej parafii. Na wystawie prezentowany jest ołtarz uczyniony ze stołu bilardowego, konsekrowany przez księdza Smędzika. Wystawie towarzyszy pokaz filmu dokumentalnego "Opowieści gołdapskiego lasu" w reżyserii Tomasza Orlicza, zrealizowany dla Programu I TVP. Na ekranach są odtwarzane również wspomnienia internowanych. Temat obozu umieszczono w szerszym kontekście początków działalności opozycyjnej w Polsce w latach 70. i 80. XX wieku i stanu wojennego. Obóz internowania dla kobiet w Gołdapi funkcjonował od 9 stycznia do 24 lipca 1982 roku. W sumie były tam przetrzymywane 392 członkinie "Solidarności" i inne działaczki opozycyjne. Najwięcej, bo aż 116, było ich tu z terenu Dolnego Śląska. Wśród internowanych w Gołdapi były osoby znane, takie jak: Joanna Duda-Gwiazda, Anna Walentynowicz czy Agnieszka Romaszewska. Budynek, w którym więziono kobiety, był domem wczasowym członków tzw. Radiokomitetu, instytucji zajmującej się kontrolą radia i telewizji. - Dziś mieści się tam prywatny ośrodek wypoczynkowy, o ironio losu, zarządzany przez byłego funkcjonariusza gołdapskiej bezpieki - mówi Paweł Kalisz. Władze komunistyczne nie pozwoliły byłym internowanym powrócić do normalnego życia. Studentki nie mogły kończyć studiów, pracującym utrudniano wykonywanie zawodu, część zmuszono do emigracji. Podczas internowania, jak też później, niektórym rozpadły się rodziny, odwracali się od nich znajomi i przyjaciele. Jednak większość przetrwała w swym oporze wobec systemu i władzy komunistycznej. Adam Białous, Białystok "Nasz Dziennik" 2008-12-18
Autor: wa