W duchu humanizmu chrześcijańskiego
Treść
Laudacja na cześć JE księdza arcybiskupa prof. dr. hab. Stanisława Wielgusa, wygłoszona przez ks. prof. dr. hab. Stanisława Janeczka podczas uroczystości wręczenia Nagrody im. Księdza Idziego Radziszewskiego za rok 2007, Aula im. Kardynała Stefana Wyszyńskiego Gmachu Głównego Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego, 4 kwietnia 2008 r. Najdostojniejszy Laureacie, Czcigodny Księże Prezesie Towarzystwa Naukowego KUL, Wielce Szanowni Państwo! Mam dzisiaj niewątpliwy zaszczyt i przyjemność przedstawić sylwetkę naukową księdza arcybiskupa profesora Stanisława Wielgusa, a wśród wielu jego zasług zasługi jako mediewisty, ale przecież także jako uczonego, który urzeczywistniając wszystkie formy jego działalności, a więc badania, dydaktykę, organizację i wreszcie promocję ideałów autentycznej mądrości, przesycił ją niepowtarzalnym blaskiem prawdziwego człowieczeństwa. Ksiądz profesor Wielgus jest wychowankiem znakomitych uczonych, studia teologiczne ukończył, pisząc pracę magisterską pod kierunkiem ks. prof. Mieczysława Żywczyńskiego, wybitnego historyka Kościoła, zaś studia z zakresu historii filozofii pod opieką dwu znakomitych mediewistów: prof. Stefana Swieżawskiego i ks. prof. Mariana Kurdziałka. Sprawnie osiągnął wszystkie stopnie kariery uniwersyteckiej, pracując początkowo w Międzywydziałowym Zakładzie Historii Kultury w Średniowieczu, a następnie na Wydziale Filozofii KUL. Pełnił szereg funkcji administracyjnych, zwłaszcza jako sekretarz generalny Towarzystwa Naukowego KUL, prorektor ds. studenckich i wreszcie, przez trzy kadencje, jako niezapomniany, charyzmatyczny rektor. Ksiądz Idzi Radziszewski, przywołując koncepcję idoli Franciszka Bacona, wskazywał na destrukcyjny wpływ stereotypów, które funkcjonują w kulturze nowożytnej: Pisał: "Na ołtarzu tych bożyszcz przynoszono w ofierze nie tylko pojedynczych ludzi, lecz całe narody, nie tylko poszczególne fakty historyczne, lecz całe epoki dziejów ludzkości. Jedną z takich ofiar są wieki średnie w ogóle, a filozofia ich w szczególności. Znęcano się literalnie nad 'ciemnotą średniowieczną', a filozofia scholastyczna, okryta plwocinami pogardy i oszczerstwa, podobną się stała do Glaukosa, owego bóstwa morskiego, o którym w swej 'Rzeczypospolitej' wspomina Platon, że stał się niepoznawalny tak, bo ciało jego mięczaki i węże obsiadły". Kilkadziesiąt lat później nasz czcigodny laureat, kreśląc sylwetkę, cenionego przez światową mediewistykę, ks. Konstantego Michalskiego, rektora Uniwersytetu Jagiellońskiego, jak echo napisze z pasją, która zdradza osobiste odniesienia, wręcz program tyleż badawczy, co i życiowy, iż dzięki źródłowym badaniom "napisano... na nowo, prawdziwą, opartą na źródłach, historię nauki i filozofii średniowiecznej, a uczyniono tak dlatego, że znaleźli się ludzie dobrze znający łacinę średniowieczną, paleografię, techniki wydawania starych tekstów, a także ducha kultury tej epoki; ludzie, którzy podjęli z entuzjazmem żmudną, mało efektowną pracę nad nie czytanymi od sześciuset i więcej lat, często straszliwie trudnymi do odtworzenia, bywa, że zniszczonymi przez upływający czas i inne czynniki, dziełami mistrzów średniowiecznych. W tej swojej pracy podobni są oni do dawnych mnichów benedyktyńskich, którzy przed wieloma wiekami, studiując i przepisując bezcenne dzieła starożytnych uczonych, uratowali je dla ludzkości przed zagładą". Wybitny mediewista Cóż może lepiej niż ten cytat wyrazić i miłość, i trud, i kompetencje mediewistyczne naszego laureata, niż dokonana przez niego wielkoduszna charakterystyka środowiska polskich mediewistów, w której jak w lustrze odbija się blask tyleż jego wszechstronności, co i naukowej swady. Całe swe życie naukowe poświęcił on bowiem polemice ze stereotypem "oświeconej nowożytności" i "ciemnego średniowiecza", unikając jego płaskiej apologetyki. Odważnie ukazuje bowiem złożone podstawy europejskiej tożsamości, której składowym elementem jest przede wszystkim - składana niejednokrotnie w ofierze na ołtarzu skarlałego rozumu - kultura chrześcijańska, która przecież z odwagą potrafiła inkulturować dokonania średniowiecznych filozofów z kręgu kultury islamu i judaizmu. Przedmiotem intensywnych i wielokierunkowych badań naukowych księdza profesora Stanisława Wielgusa jest historia filozofii, teologii, prawa i szeroko pojętych nauk przyrodniczych w starożytności i - głównie - w średniowieczu. Obejmuje ona trzy typy prac: edycje rękopisów średniowiecznych, historyczne analizy problemowe oraz interdyscyplinarne ujęcia dziejów kultury; przy czym zaznacza się wyraźna preferencja problematyki podjętej przez polskich autorów średniowiecznych, która zostaje ukazana na szerokim i wielowątkowym tle europejskim. Działalność badawcza, publicystyczna i kaznodziejska zaowocowała ogromnym piśmiennictwem w postaci 16 książek i ponad 500 innych publikacji, w tym przeszło 100 stricte naukowych. We wszystkich ujawnia się głęboki profesjonalizm połączony z tytaniczną wręcz pracą, nieprzerwaną mimo podjęcia różnych funkcji administracyjnych. Równocześnie część z tych publikacji pełni istotne funkcje popularyzacyjne. Bodaj najważniejsze są dokonania profesora Stanisława Wielgusa w zakresie edytorstwa rękopisów średniowiecznych. Wynika to już z przekonania autora o ich wartości dla kultury polskiej tak w aspekcie filozoficznej inspiracji tej kultury, jak i ze względu na ich poziom odpowiadający najwyższym standardom europejskiej kultury filozoficznej XV wieku. Edycja tekstów rękopiśmiennych jest zaś niezbędnym warunkiem zapoczątkowania rzetelnych i faktycznie dopiero wówczas sprawdzalnych studiów zawartej w nich problematyki filozoficznej, zwłaszcza filozoficzno-przyrodniczej, teologicznej czy prawnej, a nawet w pewnej mierze - medycznej. Praca ta wymagała tyleż olbrzymich kwalifikacji, wytrwałości, co i ogromnej pokory. Jak bowiem pisał prof. Stefan Swieżawski, najwybitniejszy z polskich historyków filozofii, założyciel Instytutu Historii Kultury w Średniowieczu, który był miejscem katorżniczej pracy profesora Wielgusa, praca ta, wymagająca "gigantycznej wprost i fundamentalnej roboty", jest "w zasadzie mało efektowna i nie przynosi wiele sławy wydawcy tekstu". Spośród licznych edycji średniowiecznych tekstów rodzimych i obcych ks. prof. Wielgus jest przede wszystkim wydawcą swoistej summy polskiego przyrodoznawstwa z połowy wieku XV, w formie komentarza do "Fizyki" Arystotelesa, autorstwa rektora i wicekanclerza Akademii Krakowskiej Benedykta Hessego (Benedictus Hesse, Quaestiones super octo libros "Physicorum" Aristotelis, Wrocław 1984). Edycję tę prof. Zofia Włodek z Polskiej Akademii Nauk określi sentencjonalnie jako "wybitne dzieło świetnego wydawcy", przygniatające wręcz rozmiarami (2 tys. stron maszynopisu). Nic dziwnego, że prof. Mieczysław Markowski, także z Polskiej Akademii Nauk, powie: "Takiego gigantycznego wydania mógł dokonać tylko wytrawny paleograf i historyk filozofii". Zwracając zaś uwagę na "wielki wkład mozolnej pracy", który wniósł wydawca przy opracowaniu aparatu historycznego, skoro zweryfikował ok. 3 tys. starożytnych i średniowiecznych przytoczonych przez Hessego fragmentów tekstu i cytatów, w konkluzji uznał tę edycję za wzór i sugestywną zachętę do wydawania ważnych tekstów średniowiecznych. Nic dziwnego, że dzieło to do dzisiaj pozostaje nie tylko dla polskich mediewistów wzorem sprawności metodycznych i rzetelności intelektualnej. Dokonaniu temu towarzyszył osobny tom stanowiący merytoryczny wstęp poruszający fundamentalne kwestie fizyki Hessego (Benedykta Hessego Quaestiones super octo libros "Physicorum" Aristotelis. Wstęp do krytycznej edycji, Lublin 1983). Walczył z mitem "ciemnego średniowiecza" Gdy obowiązki organizacyjne profesora Wielgusa jako prorektora i rektora KUL nie pozwoliły na pracochłonną działalność edytorską, przedstawił wyniki wieloletnich badań nad średniowieczną literaturą biblijną w Polsce, ukazując także swoistość metodyki dydaktyki i twórczości podejmowanej w tym okresie w ciągu czterech prac, począwszy od "Badań nad Biblią w starożytności i średniowieczu" (Lublin 1990). Ta panorama starożytnej i średniowiecznej biblistyki była niezbędna dla przedstawienia w serii wydawniczej trzech tomów: "Obcej literatury biblijnej w średniowiecznej Polsce" (Lublin 1990), "Średniowiecznej literatury biblijnej w języku polskim" (Lublin 1991) i "Średniowiecznej łacińskojęzycznej biblistyki polskiej" (Lublin 1992). Nic dziwnego, że dzięki tym pracom jeden z mistrzów profesora Wielgusa ks. prof. Marian Kurdziałek, edytor o europejskim formacie, mógł stwierdzić, iż profesora Wielgusa "można... uznać za najlepszego w Polsce znawcę źródeł rękopiśmiennych, prezentujących średniowieczne polskie lub z Polską związane, teksty ściśle biblijne, biblijno-egzegetyczne i teologiczne". Z czasem prof. Wielgus podjął ogólniejszą refleksję nad średniowieczem tak polskim, jak i europejskim, m.in. walcząc z mitem "ciemnego średniowiecza", panoszącym się w pseudonauce i publicystyce od czasów oświecenia, wykorzystywanym przez liberalną i lewicową historiografię (Z badań nad średniowieczem, Lublin 1995). Do współczesnych dyskusji nad korzeniami Europy włączył się prof. Wielgus z uniwersalistycznym przesłaniem zawartym w pracy "Z obszarów średniowiecznej myśli islamskiej, żydowskiej i chrześcijańskiej" (Płock 2002). Ukazując geniusz ducha europejskiego, wskazał także na bodaj największe osiągnięcie polskiej myśli filozoficzno-prawnej średniowiecza, jakim była teoria tzw. prawa narodów. Sformułowana co prawda w kontekście sporów polsko-krzyżackich uprzedza jednak ogólnością przesłania nowożytne osiągnięcia filozofii prawa naturalnego. W pracy tej prof. Wielgus wskazuje z niegasnącą wciąż nadzieją, iż "plus ratio quam vis", a więc o uznaniu za prawdę winny decydować bardziej racjonalne argumenty niż siła (Polska średniowieczna teoria "ius gentium", Lublin 1996; The medieval polish doctrine of the law of nations. Ius gentium, transl. J. Grondelski, Lublin 1998). Prowadząc badania nad polską kulturą filozoficzną na tle europejskim, wskazał na wpływ Marsyliusza z Inghen w pracy stanowiącej pokłosie Kongresu "Marsyliusz z Inghen i jego czasy", który zorganizował na KUL w roku 1991 (Marsilius von Inghen. Werk und Wirkung. Akten des zweiten Intenationalen Marsiulius-von-Inghen-Kongresses, Lublin 1993). Wreszcie podsumowaniem tych badań nad kulturą średniowieczną jest syntetyczna, erudycyjna i napisana dydaktyzująco praca "Zachodnia i polska nauka średniowieczna - encyklopedycznie" (Płock 2005). Prawdziwy autorytet Nasz czcigodny laureat nie jest tylko gabinetowym uczonym, jest intelektualistą mającym olbrzymi autorytet moralny, w czym wypełnia obowiązki wyznaczone profesorowi średniowiecznemu, który miał tyleż wykładać i brać udział w dysputach, co i wygłaszać kazania (legere, disputare et praedicare). Mozolnej dydaktyce i badaniom naukowym upowszechnianym w formie licznych książek i artykułów, wystąpieniom na kongresach i sympozjach, które są współczesną formą średniowiecznych dysput, czy dziesiątkom wywiadów towarzyszy bowiem wręcz dramatycznie przeżywana świadomość odpowiedzialności za współczesną kulturę i stosunki międzyludzkie. Dzięki niezwykłej charyzmie mówcy profesor Stanisław Wielgus umiejętnie wpływa na świadomość społeczną. W działalności pisarskiej i kaznodziejskiej uwidacznia się mądrość i siła ducha płynąca z wierności Ewangelii, która sugestywnie przekonuje słuchaczy, gdyż rodzi się ze wspólnoty ducha polskiego, którego specyfikę wyraził o. prof. Mieczysław Albert Krąpiec, wielki poprzednik laureata na urzędzie rektorskim, w formie tzw. emocjonalnej racjonalności; zrodzona z wielowiekowej walki w obronie wiary, kultury i ziemi ojczystej, jako kolebki życia narodu, angażuje wszystkie siły ludzkie do odparcia zagrożenia, jakie niesie ze sobą nacierające zło. Nieprzypadkowo w czterech tomach, których przesłanie znakomicie streszczają tytuły, promuje ideały, które odsłaniają głębię i bogactwo chrześcijańskiego humanizmu, wyrażając przekonanie, iż mimo wszystko "Dobra jest więcej", by tyleż "Na Skale budować nasz świat", co i "Ducha nie gasić, a proroctwa nie lekceważyć", a wreszcie "Mocni w wierze przeciwstawiajcie się złu" (1 P 5, 9). Kierowane do szerokich kręgów społecznych są przykładem autentycznego humanizmu, który nakazuje splatać głęboką wiedzę z autentyczną mądrością. Nic więc dziwnego, że są przesycone nietuzinkowym moralizmem, zwłaszcza gdy bronią absolutnego charakteru norm moralnych i przestrzegają przed relatywizmem moralnym, który grozi absolutyzacją tego, co niższe w człowieczeństwie lub jest wręcz jego niegodne. Profesor Wielgus wypowiada się w nich na tak podstawowe tematy, jak fundamentalna dla wszystkich wymiarów życia społecznego waga kultury moralnej dla prawa stanowionego. Przestrzega przed niebezpieczeństwem "wojującego sekularyzmu", ujawniającego się zwłaszcza w "ofensywie ideologii neomarksizmu i postmodernizmu". Jej konsekwencją są wynaturzenia zwłaszcza w zakresie edukacji publicznej. Z jakąż uwagą wsłuchiwało się katolickie społeczeństwo w niezapomniane listy profesora Wielgusa jako rektora KUL, wydane w dwóch tomach zatytułowanych symbolicznie "Bogu i Ojczyźnie. Uniwersyteckie przemówienia i listy" (Lublin 1996, 1999). Kreślił w nich wizję uniwersytetu znakomicie wpisującego się w pejzaż intelektualny i światopoglądowy naszej Ojczyzny. Jak ks. Radziszewski, ojciec naszej Alma Mater, prof. Wielgus widzi w katolickim uniwersytecie szczególne miejsce uprawiania i upowszechniania prawdy nieskrępowanej przez stereotypy funkcjonujące w dyskursie społecznym, nierzadko niechętne religii. Tak jak ks. Idzi Radziszewski upatruje jej cel w przygotowaniu elity intelektualnej katolicyzmu przeciwstawiającej się panowaniu antyreligijnych prądów, podkreślających rzekomą sprzeczność między światopoglądem religijnym a nauką. Nade wszystko jednak elita ta ma być zdolna do podjęcia aktywności społeczno-politycznej w duchu chrystianizmu, koniecznej wobec upowszechniania ideologii z nim sprzecznych. Równocześnie, tak jak ks. Radziszewski, uważa, że znaczenie katolickich uczelni w życiu społecznym wzrasta, jeśli będą dziełem inicjatywy społecznej, przez co troska o utrzymanie uczelni pośrednio inspirować będzie autentyczne zaangażowanie społeczne, kształtować "oświecony patriotyzm" i pogłębioną religijność. Zasłużony dla KUL To krótki zarys sylwetki intelektualnej prof. Wielgusa, jego świadectwo humanizmu chrześcijańskiego, świadectwo promocji człowieka, w której religia jest najlepszą drogą ochrony i wyniesienia idei człowieczeństwa; świadectwo humanizmu, w którym wierność prawdzie splata się z oddechem wolności chrześcijańskiego uniwersalizmu, swobodnie czerpiącego z osiągnięć kultury ludzkiej, pamiętając, że jej twórcą jest przecież nie kto inny, ale człowiek stworzony na obraz i podobieństwo Boże. Gdzież zaś są zasługi prof. Wielgusa na polu dydaktyki, zwłaszcza w zakresie wypracowania szkoły edytorstwa mediewistycznego. Pisał prof. Markowski: "Biorąc pod uwagę słabą znajomość łaciny wyniesioną ze szkoły średniej przez maturzystów, małą liczebność studentów Wydziału Filozofii i dodatkowe wymogi stawiane uczestnikom tych seminariów (m.in. znajomość nauk pomocniczych historii, a zwłaszcza paleografii), trzeba z optymizmem zauważyć, że w Polsce, chociaż na jednej uczelni, jest taka specjalistyczna placówka dydaktyczna, która kształci w niełatwej sztuce wydawania średniowiecznych łacińskich tekstów filozoficznych". Sprawności te wykorzystuje na KUL m.in. kierowany przez lata przez profesora Wielgusa Instytut Historii Kultury w Średniowieczu. A gdzież zasługi rektora Wielgusa na polu organizacji infrastruktury uniwersyteckiej, zwłaszcza odwagi, wytrwałości i skuteczności w budowie Collegium Jana Pawła II, kilkakrotnie większego od wysłużonych budynków uniwersyteckich. Gdzież skuteczność w trwałym zabezpieczeniu funduszów uniwersyteckich w czasach, gdy media pytały dramatycznie: "Czy uniwersytet przetrwa?". Gdzież odwaga w poszerzeniu tradycyjnie humanistycznego profilu naszego uniwersytetu o Wydział Matematyczno-Przyrodniczy. Czy w końcu, gdzież odwaga przekształcenia małej, choć elitarnej uczelni w uniwersytet otwarty na trend wzrastającej scholaryzacji na poziomie wyższym, gdy w ciągu 9 lat kierowania uczelnią liczba studentów KUL-u wzrosła czterokrotnie, do 16 000, do czego ma prawo katolickie społeczeństwo, by na katolickiej uczelni kształcić swe dzieci. Dostrzegł to ówczesny przewodniczący Konferencji Rektorów Polskich prof. Michał Seweryński, późniejszy minister szkolnictwa wyższego i nauki, który w okolicznościowym numerze "Przeglądu Uniwersyteckiego" na 75-lecie KUL podziękował księdzu rektorowi Wielgusowi za "autorytet, doświadczenie i takt w wielu sprawach, prowadzonych przez Konferencję w kraju i za granicą. Był to czas odzyskiwania przez uczelnie wyższe należnej im autonomii i praw, czas kształtowania nowego charakteru Konferencji. Z tych względów działalność Księdza Rektora Stanisława Wielgusa w jej ramach, z jego zaletami osobistymi, i powaga tej szczególnej w Polsce uczelni, którą reprezentował, była dla nas wszystkich niezmiernie cenna". Subtelny analityk rękopisów średniowiecznych okazał się znakomitym menedżerem, pokazując, że to, co katolickie, nie musi być nieśmiałe, nieporadne, nieskuteczne w świecie, w którym nazbyt często zwyciężają sprawnie rozpychające się łokcie i bezczelność układów. Nie zapomnieliśmy. Dziękujemy! Niech więc nasz najdostojniejszy, umiłowany przez współpracowników i uczniów laureat, czczony dzisiaj przede wszystkim jako uczony, umordowany pracą, którą przenikał tyleż respekt do człowieka, co rozniecał nieustannie płomień Ewangelii; niech przyjmie hołd Towarzystwa Naukowego KUL; nasz hołd: "za wybitne osiągnięcia naukowe w duchu humanizmu chrześcijańskiego"; za wiarę w twórczą moc człowieczeństwa, którą potrafił nie tylko z mocą głosić, ale nade wszystko urzeczywistnić w sposób eminentny, dając i w myśli, i w czynie przykład urzeczywistnionego humanizmu chrześcijańskiego. Sam z upodobaniem zwykł przecież przywoływać adagium Lucjusza Anneusza Seneki, który ubolewał, że wdzięczność jest najrzadszą z cnót. W swych "Myślach" pisał: "na świecie jest wiele rodzajów niewdzięczników, tak jak wiele rodzajów złodziei i łotrów, lecz do najczęściej spotykanych należą ci, którzy wypierają się, że doznali dobrodziejstwa, ci, którzy doznane dobrodziejstwo ukrywają, ci, którzy za otrzymane dobrodziejstwo się nie odwdzięczają i najgorsi ze wszystkich - ci, którzy o doznanym dobrodziejstwie zapomnieli". Nie zapomnieliśmy. Dziękujemy! Zdjęcia Robert Sobkowicz Tytuł i śródtytuł pochodzą od redakcji. "Nasz Dziennik" 2008-04-07
Autor: wa