Przejdź do treści
Przejdź do stopki

W domu Matki każdy dobrze się czuje

Treść

Z ojcem Bartłomiejem Marciniakiem, paulinem posługującym w sanktuarium Matki Bożej Częstochowskiej w Doylestown w Pensylwanii, o pielgrzymowaniu do domu Matki, rozmawia Katarzyna Cegielska
Wakacje to szczególny czas pielgrzymowania do sanktuariów, zwłaszcza do tego szczególnego dla naszego kraju - sanktuarium Matki Bożej Częstochowskiej. Paulini tworzą sanktuaria poświęcone Pani Jasnogórskiej na całym świecie. Jaka jest historia powstania tego w Doylestown?
- Istnienie sanktuarium rzeczywiście wywodzi się od Jasnej Góry, a idąc głębiej - nawet od Betlejem. Ta historia jest szczególna, rodziła się ona w Rzymie, kiedy pod koniec lat 40. ojciec Michał Zembrzuski został wypędzony z Węgier po 14 latach pracy, gdzie pomagał emigrantom, budował kościoły, zakładał także nowe klasztory paulińskie. Pewnego wieczoru przyszedł do niego człowiek, aby go ostrzec, mówiąc, że będzie aresztowany. Padło stwierdzenie, iż albo ojciec się podda, albo gdzieś się schroni. Udał się do Włoch i kilka lat tam służył. Wtedy spotkał się z księdzem Prymasem kardynałem Stefanem Wyszyńskim. Ksiądz Prymas powiedział ojcu Michałowi, że zbliżają się lata millenium, rok 1966, trzeba, abyśmy okazali Bogu wdzięczność za 1000 lat chrztu Polski.
Ojciec Michał przyjechał do Stanów Zjednoczonych 12 lipca 1951 roku. Przez trzy lata odwiedził niemal 500 parafii na ówczesne 900, szukając miejsca na klasztor. I wybrał miejsce w Pensylwanii, tutaj, na tym wzgórzu, jasnym wzgórzu, gdzie dawniej Indianie rozpalali ogniska i oddawali cześć bożkom, a dziś w duchowej stolicy Polonia oddaje cześć Bogu Jedynemu w Trójcy Przenajświętszej. I to sanktuarium w Doylestown powstało jako wotum wdzięczności, jedyne - jak się okazuje - sanktuarium, jedyny kościół, jedyny ołtarz, miejsce, które jest ofiarowane Bogu jako wotum wdzięczności za 1000 lat chrztu Polski. To fenomen, to coś niesamowitego.
Czy podobnie jak na Jasną Górę, tak i tu do tronu Matki zmierzają piesze pielgrzymki?
- Do amerykańskiej Częstochowy zmierzają pielgrzymki autokarowe i piesze. Już od kilku lat mamy trzy piesze pielgrzymki. Pątnicy przychodzą z Great Meadows już od ponad dwudziestu lat - maszerują cztery dni, od czwartku do niedzieli. Są też dwie dwudniowe pielgrzymki z Filadelfii i Trenton. Wszystkie w tym roku idą pod hasłem "Otoczmy troską życie" i dotrą do sanktuarium już w najbliższą niedzielę.
W lipcu do amerykańskiej Częstochowy pielgrzymowała Rodzina Radia Maryja z kontynentu amerykańskiego - z USA i z Kanady...
- Po raz 11. do Doylestown pielgrzymowała Rodzina Radia Maryja ze Stanów Zjednoczonych, ale także z Polski, bo wierni łączą się z nami duchowo za pośrednictwem Radia Maryja i Telewizji Trwam. To jest wielkie dzieło, które Maryja czyni, i myślę, że będzie to kontynuowane, że co roku będzie więcej pielgrzymów.
Stąd też nadaje Ojciec specjalną audycję dla wiernych...
- Sanktuarium Jasnogórskie rozwija się coraz bardziej. Z naszego sanktuarium co tydzień jest wysyłana specjalna audycja "Głos z Amerykańskiej Częstochowy - duchowej stolicy Polonii". Jest ona wysyłana do Kanady, do Ameryki, także do Polski. Przez kilka dni w rozmaitych radiostacjach tego głosu słucha kilkaset tysięcy radiosłuchaczy w różnych miejscach. Można go także odsłuchać poprzez stronę internetową www.czestochowa.us - tutaj jest podłączony link "Głos z Amerykańskiej Częstochowy".
Co, zdaniem Ojca, ciągnie pielgrzymów do tego sanktuarium?
- Pielgrzymi przychodzą tu do domu Matki i dlatego czują się dobrze. Jak każdy, kto przychodzi do swojej ziemskiej mamy, bez żadnego specjalnego zaproszenia. I tutaj pielgrzymi czują się dobrze, nie muszą być zapraszani, oni wiedzą, że jest to miejsce dla nich. Aczkolwiek my ich zapraszamy, służymy przez sakramenty święte, przez różne czuwania, grupy modlitewne. W tym roku w najbliższym czasie będziemy jeszcze przeżywać pielgrzymkę sportowców - to za tydzień, następnie pielgrzymkę motocyklistów, żołnierzy. Spotkania poszczególnych grup wypełniają od wiosny do późnej jesieni cotygodniowe kalendarium w naszym sanktuarium.
Dziękuję za rozmowę.
"Nasz Dziennik" 2009-08-04

Autor: wa