W cieniu wielkich przodków
Treść
Podczas swoich wakacyjnych wędrówek odwiedziłem wraz z rodziną, zresztą po raz kolejny, Nałęczów. Miasto to ma swój czar i urok, zwielokrotniony jeszcze przez wciąż żywe ślady wielkich Polaków, którzy do niego trafili, wciąż tam powracali, w nim tworzyli i snuli swoje marzenia.
Zamieszkaliśmy na piętrze willi Oktawia, obok muzeum Żeromskiego, naprzeciwko parku Zdrojowego. Na tej posesji znajdującej się na stoku jednego z nałęczowskich wzgórz stoją dwa domy. Bliżej ulicy stara, drewniana, ale jeszcze pełna werwy drewniana willa, a zaraz za nią nowy, ale dobrze wpisujący się w krajobraz nałęczowski dom z wielkim zadaszonym tarasem na piętrze. Ten taras był naszym królestwem przez kilka dni. Siedzieliśmy na nim rankami i wieczorami, patrząc na park Zdrojowy. Niekiedy schodziliśmy do ogrodu, by nacieszyć się z bliska bujną zielenią i nawdychać zapachu szałwi, mięty i lipcowych kwiatów. Coś było w powietrzu, coś było w atmosferze tego miejsca, coś, co nastrajało jakoś tak wzniośle, coś, co tchnęło wielkością. Bardzo dobrze się tam czuliśmy.
Po powrocie do domu natrafiłem w antykwariacie na książkę Tadeusza Kłaka pt. "W krajobrazie Nałęczowa". Znalazłem w niej zdjęcie willi Oktawia pochodzące z 1906 r. Nic się nie zmieniła. Dowiedziałem się przy okazji, że zamieszkiwał w niej nie tylko Stefan Żeromski i jego żona Oktawia (willa była własnością jej matki), ale również cała plejada wielkich, tych znanych i tych już zapomnianych Polaków. Spędzali oni tam wakacje, odwiedzali mieszkańców willi, uczyli w niej nałęczowskie dzieci (przez jakiś czas była tam założona staraniem Żeromskiego szkoła, która miała budzić świadomość narodową wśród młodzieży) i dorosłych (organizowano różne kursy), odpoczywali w ogrodzie, w którym my też poszukiwaliśmy odpoczynku. Gościli tu: Bolesław Prus, Zofia Nałkowska, Zenon Przesmycki (Miriam), Kaziemierz Przerwa-Tetmajer, Adolf Nowaczyński, Wacław Sieroszewski, Arutr Oppman (Or-Ot) i wielu innych.
Ludzie wielcy pozostawiają po sobie ślady, niekiedy niewidzialne. Warto je odkrywać i kroczyć nimi po bezdrożach historii. Historia jest nie tylko nauczycielką życia, ale również w jakimś sensie naszą matką i karmicielką oraz czymś, co opromienia nasze fizyczne, kulturowe i duchowe krajobrazy, dodając im kolorytu i głębi.
Stanisław Krajski
"Nasz Dziennik" 2006-09-14
Autor: wa