W blasku "Białej Gwiazdy"
Treść
Mistrzem Polski - po raz trzeci z rzędu i dziesiąty w historii - została krakowska Wisła. Wicemistrzostwo przypadło Groclinowi Dyskobolii Grodzisk Wlkp., trzecie miejsce - Legii Warszawa, a czwarte - prawdopodobnie gwarantujące występy w Pucharze UEFA - Wiśle Płock. Ligowego bytu nie uratował GKS Katowice, w barażach - z Widzewem Łódź - będzie o niego walczyła Odra Wodzisław. To najważniejsze fakty zakończonego w niedzielę piłkarskiego sezonu 2004/2005.
Wiślacy spod Wawelu już po rundzie jesiennej wypracowali sobie solidną przewagę, pozwalającą do wiosennych zmagań przystąpić w spokoju i z pewnością siebie. Nie mąciły jej nawet spore zmiany - Henryka Kasperczaka na trenerskiej ławce zastąpił Werner Liczka, odeszli dwaj reprezentanci Polski, Mirosław Szymkowiak i Damian Gorawski. I Wisła obroniła pozycję lidera, ba, nawet zwiększyła przewagę nad drugim zespołem w tabeli. Nie znaczy to jednak, że wiosna była w wykonaniu krakowian lepsza od jesieni. Bo nie była. Piłkarzom z trudem przychodziło przestawianie się na filozofię gry preferowaną przez czeskiego szkoleniowca. Przez długie tygodnie zespół - który przyzwyczaił do gry efektownej, pomysłowej, bardzo ofensywnej - nie mógł "zaskoczyć", zawodnicy wyraźnie się męczyli, sami nie mogli znaleźć przyczyny takiego stanu rzeczy. Wyraźnie brakowało Szymkowiaka, którego doskonałe prostopadłe podania otwierały drogę do bramki Maciejowi Żurawskiemu i Tomaszowi Frankowskiemu. Ani Mauro Cantoro, ani sprowadzony zimą Radosław Sobolewski nie byli w stanie zastąpić "Szymka", bo mają zupełnie inne predyspozycje. Niepokonanej w pierwszej rundzie Wiśle przytrafiały się występy bardzo słabe, nie zabrakło i bolesnych klęsk (1:5 w Warszawie z Legią czy 1:3 w Poznaniu z Lechem).
Ale drużyna zdobyła tytuł i to - nie da się ukryć - zasłużenie. Bo mimo wszystko była zdecydowanie najlepszą drużyną naszej przeciętnej ligi. Nawet wiosną, słabszą i trudniejszą. Wygrane mecze z Zagłębiem Lubin (6:0), Cracovią (1:0) czy Groclinem (3:0) pokazały, że i pod wodzą Liczki ekipa jest w stanie grać pięknie dla oka i mądrze, strzelać sporo bramek, wygrywać zdecydowanie. Niesamowicie rozwinął się talent sprowadzonego z IV-ligowego Rakowa Częstochowa Jakuba Błaszczykowskiego, świetnie wpasował się w zespół Sobolewski.
Wisła w 26 meczach strzeliła aż 70 bramek, o 24 (!) więcej niż Groclin. 25 z nich zdobył Tomasz Frankowski, 24 - Maciej Żurawski. Tego duetu zazdrości krakowianom cała Polska, a pewnie i spora część Europy. Szkoda, że w przyszłym sezonie jeden na pewno (Żurawski), a być może i obaj pod Wawelem grać już nie będą.
Drugie miejsce zajął Groclin i jest to mała niespodzianka. Głównie dlatego, że zimą Grodzisk opuściło trzech zawodników, bez których przyszłość jawiła się niezbyt optymistycznie - wspomniany Sobolewski, Ivica Kriżanac i Sebastian Mila. Tymczasem często krytykowany trener Duszan Radolsky zdołał zbudować zespół, który wyprzedził w tabeli Legię, zdobył wicemistrzostwo kraju, a do tego kilka razy pokazał się z jak najlepszej strony. Ciekawie prezentował się duet napastników Bartosz Ślusarski - Adrian Sikora, nieźle wpasował się w drużynę Michał Goliński.
Brązowy medal zdobyła Legia i jest to rozczarowanie. Bo warszawianie chcieli walczyć o najwyższe cele, mieli ku temu spore dane, a tymczasem dopiero pod koniec sezonu grali tak, jak wszyscy oczekiwali. Jesień była średnia, początek wiosny - wręcz fatalny. Legioniści tracili punkt za punktem, prezentowali mizerny styl. Na szczęście działacze się tym nie zrazili, pozwolili nadal pracować trenerowi Jackowi Zielińskiemu i w ostatnich tygodniach przyszły efekty. Legia zaczęła grać dobrze, a nawet wyśmienicie (5:1 z Wisłą nie było przypadkowe). Zajęła miejsce na podium, szykuje transferową ofensywę...
A co działo się za plecami "wielkiej trójki"? Dużo ciekawego wniosła do ligi Cracovia. Beniaminek prezentował ciekawy, ofensywny futbol, grał ładnie dla oka. Trener Wojciech Stawowy udowodnił, że nawet z piłkarzy mało znanych, którzy kilka lat temu biegali po trzecioligowych boiskach, można zbudować drużynę liczącą się w walce o europejskie puchary. Ocena całego sezonu musiałaby być bardzo wysoka, gdyby... nie ostatni kwadrans niedzielnego meczu we Wronkach. Prowadząc 2:0, "Pasy" w zadziwiający sposób straciły trzy punkty, czwarte miejsce, a co za tym idzie szansę występów w Pucharze UEFA.
Pozytywnie - wiosną - zaskoczył Górnik Łęczna. Przebudowany gruntownie przez trenera Bogusława Kaczmarka zaczął grać efektownie, skutecznie i efektywnie. Zdobył dwa razy więcej punktów niż w pierwszej rundzie, awansował z 12. na 7. miejsce. Świetnie spisywał się młody Sebastian Szałachowski (w przyszłym sezonie grać będzie w Legii), sporo bramek zdobył rutynowany Andrzej Kubica.
Rzutem na taśmę - i przy pomocy Amiki oraz Cracovii - czwarte miejsce zajęła Wisła Płock i jest to spory sukces. Po słabej jesieni trener Mirosław Jabłoński dokonał wielu zmian w składzie, kilka okazało się trafnych, efekty przyszły. Przynajmniej na papierze, bo z grą - z kilkoma wyjątkami - bywało już różnie.
Na pewno wybijał się Ireneusz Jeleń, prawdziwa gwiazda drużyny, napastnik mający wielkie możliwości i... równie wielkie szanse na opuszczenie Płocka.
A reszta ligowców? Bez rewelacji, bez pochwał, bez ukłonów. Zawiodła okrutnie posiadająca ogromny potencjał i kilku reprezentantów Polski w składzie Amica Wronki, która nie dość, że zajęła szóste miejsce, to grała nudny i archaiczny futbol. Jedna udana i piękna końcówka meczu z Cracovią takiego obrazu zmienić nie może. Dużo poniżej oczekiwań spisały się Lech Poznań, Pogoń Szczecin i przede wszystkim Zagłębie Lubin. Więcej można było oczekiwać po Polonii Warszawa i Górniku Zabrze (który początek obu rund miał więcej niż dobry, a potem grał bardzo źle).
Trener Franciszek Smuda nie zdołał uratować Odry Wodzisław przed barażami. Teraz przyjdzie mu walczyć o uratowanie bytu w pojedynku z Widzewem Łódź, klubem, w którym święcił największe trenerskie sukcesy.
Do II spadł GKS Katowice. Kończył sezon meczem z Górnikiem Zabrze bez udziału publiczności, ukarany za skandaliczne zachowanie kibiców we wcześniejszym spotkaniu z Odrą...
Rozgrywki już za nami. Wisła, Legia, Groclin i Zagłębie walczą jeszcze w Pucharze Polski, Odra o zachowanie statusu ligowca. Potem piłkarze udadzą się na urlopy (czy zasłużone?), a do pracy - działacze i menadżerowie. Jakie owoce przyniesie, przekonamy się za kilka tygodni.
Piotr Skrobisz
"Nasz Dziennik" 2005-06-14
Autor: ab