Przejdź do treści
Przejdź do stopki

W 2030 roku co czwarty Polak będzie emerytem

Treść

Od 1999 r. ludność Polski systematycznie się zmniejsza. W ciągu minionych czternastu lat liczba mieszkańców naszej Ojczyzny zwiększyła się zaledwie o jeden procent. Nie zapewnia to nawet prostej zastępowalności pokoleń. Wyniki przeprowadzonego w czerwcu ubiegłego roku Narodowego Spisu Powszechnego Ludności i Mieszkań wskazują ponadto na utrwalanie się negatywnych zjawisk w naszym życiu społecznym. Chodzi przede wszystkim o spadek odsetka osób zawierających małżeństwa i zmniejszanie się liczby rodzin z dziećmi. Demografowie przestrzegają, że w tak niekorzystnej sytuacji Polska była jedynie w okresie wojen. Złą sytuację demograficzną potęguje antynatalistyczna polityka postkomunistycznego rządu.
W ciągu najbliższych pięćdziesięciu lat ubędzie 3,5 mln Polaków, w 2020 r. czeka nas poważny kryzys demograficzny. Liczba emerytów wzrośnie do 9 mln. Najszybciej wyludnia się wschodnia ściana Polski, ale poważny spadek ludności nastąpi też w województwach: mazowieckim, warmińsko-mazurskim, łódzkim, kujawsko-pomorskim i dolnośląskim.
Główny Urząd Statystyczny ogłosił pierwsze wyniki przeprowadzonego w maju zeszłego roku Narodowego Spisu Powszechnego Ludności i Mieszań.
Wynika z nich, iż od poprzedniego spisu przeprowadzonego w grudniu 1988 r. liczba ludności naszego kraju wzrosła tylko o 1 proc. Z przedstawionych przez GUS danych można wyciągnąć wniosek, iż społeczeństwo polskie starzeje się w zastraszającym tempie. W badanym okresie liczba osób w wieku ponad 15 lat i więcej zwiększyła się o ponad 3 mln osób. Jednocześnie o prawie 2,7 mln odnotowano spadek liczby dzieci w wieku do 14 lat. Według GUS, jest to efekt depresji urodzeniowej z lat 90. O około 1 mln zwiększyła się natomiast liczba osób w wieku emerytalnym i stanowi ona obecnie 15 proc. ogółu ludności.
W maju 2002 r. było nas 38 mln 230 tys. osób. Oznacza to, że w ciągu 14 lat w Polsce przybyło jedynie 351 tys. mieszkańców. Jednocześnie zwiększyła się liczba zamieszkujących miasta, przy spadku liczby mieszkańców wsi. W ubiegłym roku miasta zamieszkiwało 61,8 proc. ogółu ludności, a wsie 38,2 proc. GUS zaznacza jednak, iż wzrost liczebności ludności miejskiej wynikał głównie ze zmian administracyjnych. W latach 90. dokonywało się bowiem rozszerzanie granic miast na tereny dotychczas wiejskie, a także nadawanie wsiom praw miejskich.
Znaczne zróżnicowanie w przyroście lub ubytku liczby ludności dostrzec można w przekroju województw. Największy napływ ludności w okresie badanych 14 lat nastąpił na teren dzisiejszego województwa małopolskiego (145 tys. osób). Niewiele mniej osób napłynęło do województwa mazowieckiego. Ponad stutysięcznym przyrostem ludności wykazać się może jeszcze woj. wielkopolskie. Rekordowo duży odpływ ludności (165 tys. osób) nastąpił z województwa śląskiego. Z drugiego pod względem spadku ludności woj. łódzkiego ubyło 91 tys. osób. Od 1988 r. zmniejszyła się również liczba ludności na terenach województw: dolnośląskiego, lubelskiego, opolskiego oraz świętokrzyskiego.
Wyraźne zmiany w społeczeństwie wykazują również badania stanu cywilnego ludności.
Prawie jedna trzecia mężczyzn w wieku od 15 lat jest kawalerami. Mniejszy odsetek stanowią panny - jedną czwartą kobiet. GUS zwraca uwagę, iż różnica ta wynika głównie z różnego wieku zawierania małżeństw. Mężczyźni w chwili zawierania związku są bowiem średnio o dwa lata starsi niż kobiety.
W badanym okresie znacznie wzrosła liczba osób pozostających w stanie wolnym. Liczba kawalerów wzrosła o 32 proc., a panien o 38 proc. Tym samym zwiększył się udział osób w stanie wolnym w strukturze ludności. Jednocześnie od 1988 r. spadł udział małżeństw i osób żyjących w innych związkach, a także osób rozwiedzionych. Istotne zmiany widoczne są również w modelu polskiej rodziny. Tak jak w zdecydowanej większości państw Europy Zachodniej w coraz większym stopniu zaczyna dominować u nas model rodziny z jednym dzieckiem. W największym stopniu dotyczy to małżeństw zamieszkujących miasta. W 2002 r. najwięcej (ok. 47 proc.) było rodzin z jednym dzieckiem lub dwójką (36 proc.). GUS zwraca uwagę, że znaczne zróżnicowanie dzietności rodzin można dostrzec pomiędzy miastem a wsią. Ponad połowa rodzin zamieszkujących miasta to rodziny z jednym dzieckiem. Znacznie niższy odsetek takich rodzin jest na wsi (38 proc.). Z kolei rodziny wielodzietne z 3 dzieci i więcej występują częściej na wsi niż w miastach. Około jedna czwarta wszystkich rodzin na wsi to rodziny wielodzietne, podczas gdy w miastach rodziny wielodzietne stanowią niespełna 12 proc.
Ogółem od 1988 r. liczba małżeństw z dziećmi spadła o niemal 7 proc. (463 tys.).
Z przedstawionych danych wynika, że co siódmy mieszkaniec Polski jest niepełnosprawny. Liczba osób posiadających orzeczenie właściwego organu o niepełnosprawności oraz osób odczuwających ograniczenie sprawności zwiększyła się z 9,9 proc. ogółu ludności w 1988 r. do 14,3 proc. obecnie. Całkowita liczba niepełnosprawnych w ciągu 14 lat wzrosła natomiast niemal o połowę. Blisko 30 proc. inwalidów stanowiły osoby z orzeczonym niskim stopniem niepełnosprawności. W ocenie GUS, ten znaczny przyrost liczby osób niepełnosprawnych wynika przede wszystkim z procesu starzenia się społeczeństwa.
Wyniki spisu wskazują, że od 1988 r. poprawia się poziom wykształcenia ludności.
Zwiększa się liczba osób mogących wykazać się wykształceniem ponadpodstawowym. Gdy jeszcze przed 14 laty odsetek tych osób niewiele przekraczał połowę, to obecnie stanowi prawie 67 proc. Znacznie spadła także liczba osób z wykształceniem podstawowym.
Wyższym poziomem wykształcenia legitymują się mieszkańcy miast niż wsi. GUS zwraca uwagę, że zarówno studia, szkoły policealne, jak i licea ogólnokształcące częściej kończą kobiety niż mężczyźni. Oni natomiast mają przewagę wśród absolwentów szkół zawodowych, techników i liceów zawodowych.
Od poprzedniego spisu w 1988 r. zmalała liczba osób pracujących, czyli czynnych zawodowo, przy jednoczesnym zwiększeniu się liczby biernych zawodowo - posiadających własne niezarobkowe źródło utrzymania lub pozostających na utrzymaniu innych. Według GUS, świadczy to o nasileniu procesu dezaktywizacji zawodowej ludności. Zmniejszenie aktywności zawodowej w większym stopniu widoczne jest w przypadku mężczyzn niż kobiet. W efekcie, w ciągu badanych 14 lat liczba biernych zawodowo mężczyzn wzrosła o ponad połowę, a kobiet o jedną czwartą.
Artur Kowalski



Kogo potrzebuje Polska?
Nareszcie wiemy, dlaczego w Polsce rośnie bezrobocie. Raczył nas o tym poinformować niejaki Waldemar Kuczyński, były minister i były doradca ekonomiczny premiera Buzka, który tak doradzał nieszczęsnemu profesorowi chemii, że fatalne skutki gospodarcze będziemy odczuwać przez co najmniej dwa pokolenia. Otóż tenże Kuczyński stwierdził na łamach jednej z gazet, że żaden kraj nie uporałby się z wysokim bezrobociem, gdyby liczba ludności rosła w nim tak szybko jak w Polsce. Za katastrofalne bezrobocie odpowiada, zdaniem eksperta Kuczyńskiego, zbyt wysoki przyrost naturalny z lat 1985-1990, którego roczniki wchodzą obecnie na rynek pracy.
Cóż, tylko pogratulować dobrego samopoczucia i... wiedzy.
Młode pokolenie to w ekonomii największy kapitał, jakim dysponuje społeczeństwo, w ekonomii zwany kapitałem ludzkim. Sprawą rządzących zaś jest prowadzenie takiej polityki, by ten kapitał najpierw pomnożyć przez właściwe wykształcenie, nie roniąc ani jednego talentu, a potem wykorzystać dla dobra całej społeczności. Jeśli kolejne ekipy rządowe nie potrafią wykorzystać tego bogactwa, jakim jest młodzież, po prostu nie powinny brać się za rządzenie. To nie młodzieży jest w Polsce za dużo, lecz raczej partaczy na stanowiskach.
Małgorzata Goss




Utrwalanie się w Polsce niekorzystnych tendencji demograficznych komentują:

Łucja Łukasiewicz, dr socjologii, prorektor Wyższej Szkoły Kultury Społecznej i Medialnej w Toruniu
Dziś zaczynają zanikać wzorce wielodzietności. Przy aktualnej polityce rodzinnej nie ma się co spodziewać, by wzorce te zmieniły się na lepsze. Już teraz modny staje się model rodziny posiadającej tylko jedno dziecko. Reklamuje się i nawołuje masowo do używania środków antykoncepcyjnych. To wszystko nie sprzyja polskiej rodzinie. Ograniczenie liczby dzieci tylko do jednego może zakończyć się tym, że coraz bardziej będzie spadać przyrost ludności. Pozostaje tu jeszcze kwestia utrzymania ludzi starych. Jeżeli zmniejszy się liczba młodych, zbyt mało osób będzie pracowało na ludność sędziwą. Istnieje wówczas niebezpieczeństwo, że to względy ekonomiczne będą decydować o tym, czy ci ludzie mogą żyć, czy nie. Jeśli polityka państwa wobec rodziny się nie zmieni, będzie coraz gorzej.

Profesor Zbigniew Strzelecki z Rządowego Centrum Studiów Strategicznych w Warszawie
Głębokość zmian w przyroście naturalnym jest o wiele większa, niż można się było tego spodziewać, patrząc na to, co dzieje się w krajach Europy Zachodniej.
Spadek płodności i dzietności kobiet w Polsce jest o wiele głębszy, niż przypuszczano jeszcze kilka lat temu. Spis ludności pokazuje, że jesteśmy krajem o jednym z najmniejszych wskaźników przyrostu liczby ludności w Europie, a dotychczasowe prognozy dla Polski, w tym sporządzone przez ONZ, przewidują dalszy spadek dzietności i w konsekwencji zmniejszanie się liczby ludności. To powoduje zmianę struktury wieku, a w konsekwencji przyspieszenie procesu starzenia się ludności. W wyniku tego zaburzona będzie relacja pomiędzy tymi, którzy tworzą środki na zabezpieczenie społeczne, a tymi, którzy z nich korzystają. Efektem takich zachwianych proporcji są obecne wystąpienia we Francji i Niemczech. Jeżeli w Polsce zjawisko spadku dzietności będzie się pogłębiać, to za kilka lat grozi nam to, co obecnie dzieje się na Zachodzie, czyli protesty społeczne na skutek reformy ubezpieczeń społecznych.

Katarzyna Pluta, socjolog, absolwentka Uniwersytetu Jagiellońskiego w Krakowie:
- Spadek liczby ludności w Polsce ma bezpośredni związek ze zmianą modelu rodziny. Preferuje się dziś model rodziny tylko z jednym dzieckiem. Upowszechnia się natomiast związki konkubinackie a nawet homoseksualne. Zachęca się też do stosowania różnego rodzaju środków antykoncepcyjnych. Jest to działanie bardzo krótkowzroczne. Znikająca wielodzietność negatywnie wpłynie bowiem na funkcjonowanie systemu ubezpieczeń, które tworzone były dla społeczeństw, w których obserwuje się stały wzrost społeczny i gospodarczy. Prasa socjologiczna już teraz szeroko pisze o tym, że wraz ze starzeniem się społeczeństwa pojawi się problem sfinansowania emerytur czy rent dla ludzi starych i chorych. W moim przekonaniu, działania rządu też nie sprzyjają rodzinie: skraca się urlopy macierzyńskie, zniesiono zasiłek, który i tak nigdy nie wystarczał nawet na wyprawkę dla malucha. To wszystko bynajmniej nie świadczy o prorodzinnej polityce naszego rządu.
not. RA
Nasz Dziennik 17-06-2003

Autor: DW