Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Voronin oskarża Rumunię

Treść

Mołdawska policja odzyskała kontrolę nad centrum Kiszyniowa oraz budynkiem parlamentu i gabinetem prezydenta Mołdawii, do których we wtorek wdarli się demonstranci. Prawie 200 osób zostało aresztowanych. Prezydent Vladimir Voronin zagroził wczoraj użyciem siły, jeśli w stolicy kontynuowane będą antyrządowe protesty.

- Zrobię wszystko, aby uniknąć rozlewu krwi jak w latach 1989 i 1991, kiedy byłem ministrem spraw wewnętrznych - oświadczył Voronin. Dodał, że kończy mu się cierpliwość do demonstrantów. Prezydent oskarżył też Rumunię o "zaangażowanie w antyrządowe protesty w Kiszyniowie. Dlatego mołdawskie władze uznały ambasadora Rumunii w swoim kraju za persona non grata. Bukareszt przyjął te oskarżenia jako prowokację.
Jak informują rumuńskie służby celne, Mołdawia częściowo zamknęła swoje granice. Od godziny 10.00 czasu miejscowego mołdawskie służby graniczne zezwalają na wjazd i wyjazd jedynie obywatelom Mołdawii.
Mołdawska policja zarzuciła manifestującym, iż odurzeni alkoholem i narkotykami zaatakowali, oprócz budynków rządowych, również przedsiębiorstwa i sklepy. Według wstępnych szacunków, we wtorkowych starciach rannych zostało 96 policjantów, z których 43 przebywa obecnie w szpitalach. Liczba rannych manifestantów nie jest znana.
Przewodniczący Partii Liberalnej Mihai Ghimpu oświadczył, że na krótko przed wyborami komuniści dopisali do list głosujących dodatkowe 200 nazwisk. Uważa on, że osobom tym wystawiono fałszywe dokumenty, na podstawie których były one w stanie oddać głos w kilku lokalach wyborczych poza miejscem zamieszkania. - Obserwatorzy odnotowali, że w rejestrach znalazły się zupełnie nieznane w rejonie nazwiska, zapisane jako dane osobowe stałych mieszkańców. Mogły one bez przeszkód oddać swój głos - poinformował Ghimpu.
Z kolei wiceprzewodniczący ugrupowania Dorin Chirtoaca powiedział, iż partia odkryła niezwykle dużą liczbę głosujących dopisanych do wyborczych list. - W niektórych miastach nawet 40 proc. uprawnionych do głosowania pochodziło właśnie z takich dodatkowych rejestrów. Tak olbrzymi procent jest po prostu niemożliwy do osiągnięcia inną drogą niż manipulacja - ocenił.
- Obecnie cała Europa jest buzującym kotłem - skomentował wydarzenia w Mołdawii Andrzej Maciejewski, ekspert ds. polityki z Instytutu Sobieskiego. - To, co się stało w Kiszyniowie, jest analogiczne do tego, co się dzieje na ulicach Grecji, Niemiec, Francji - tłumaczył. Jego zdaniem, wybory stanowiły jedynie pretekst. - Mieszkańcy Mołdawii już tego nie wytrzymują - skonstatował, przypominając, że kraj ten dosyć poważnie odczuł kryzys energetyczny. Zwrócił przy tym uwagę na poważne uzależnienie Mołdawii od Rosji.
Anna Wiejak
"Nasz Dziennik" 2009-04-09

Autor: wa