Villa wystarcza. Na razie
Treść
Hiszpania na mundialu w RPA zdobyła na razie zaledwie pięć goli. Aż  cztery z nich zapisał na swym koncie David Villa, ostatnie trafienie  zapewniło mistrzom Europy awans do ćwierćfinału. Choć Vicente Del Bosque  ma w kadrze mnóstwo indywidualności, na boiskach RPA gwiazda napastnika  Barcelony świeci najmocniej i Villa bodaj jako jedyny w pełni spełnia  pokładane w nim nadzieje. Jednak na mistrzowski tytuł może to nie  wystarczyć.
Dwa lata temu Villa został królem strzelców Euro  2008, a Hiszpania wygrała cały turniej. W porywającym stylu, jako zespół  bezapelacyjnie najlepszy. A jako że od tego czasu nie spuściła z tonu,  eliminacje do mundialu przeszła jak burza, gromiąc po drodze kolejnych  rywali i stała się z miejsca jednym z głównych faworytów zmagań w RPA.  Tymczasem na razie jej marsz ku szczytom przypomina nieco drogę przez  mękę. Drużyna ma pewne problemy z udźwignięciem ciężaru oczekiwań,  presji wyniku. Nie potrafi narzucić rywalom swoich warunków tak  efektownie i skutecznie zarazem jak w czasie Euro. Potyka się na  przeszkodach (Szwajcaria) zdawałoby się łatwych do pokonania. Do samego  końca walczy o swoje w niepewności i niepokoju. Krótko mówiąc, nie  zachwyca. Jest jednak w ćwierćfinale, bo ma w składzie Villę. Napastnik  Barcelony pozyskany z Valencii za 40 milionów euro błyszczy i prowadzi  swoją drużynę do celu. We wtorkowym meczu z Portugalią znów wystąpił w  roli głównej. Strzelił jedną bramkę, absorbował obronę rywali, próbował  zarówno uderzeń z blisko 30 metrów, jak i indywidualnych szarż. Zostawił  w cieniu wszystkich swoich kolegów, którzy wciąż nie złapali jeszcze  optymalnej dyspozycji. Wciąż grają tak, jakby najlepsze rezerwy  zostawiali na decydującą fazę. - Portugalczycy przeciwstawili nam bardzo  mocną defensywę i szalenie trudno było przez nią się przedostać. Cieszę  się, że w końcu się to udało, cieszę się też, że strzelam bramki w  najważniejszych spotkaniach - powiedział Villa. Warto dodać, że Hiszpan  jako pierwszy i jedyny na mistrzostwach znalazł sposób na świetnie  dowodzoną przez Ricarda Costę i Ricarda Carvalha linię obrony. - To  frustrujące stracić jedną bramkę i pożegnać się z turniejem.  Wiedzieliśmy, że rywale mają znakomitych napastników, dlatego w  defensywie pracowaliśmy całym zespołem. Wszystko wyglądało dobrze, ale w  końcu Villa nas przechytrzył - przyznał Carvalho. Portugalczycy  narzekali przy tym trochę na sędziego, ich zdaniem gol nie powinien  zostać uznany, bo Villa był na minimalnym spalonym. Być może mieli  trochę racji, ale skoro dyskusje trwały nawet po obejrzeniu  telewizyjnych powtórek, tym razem trudno mieć pretensje do arbitrów,  którzy na podjęcie decyzji mieli ułamki sekund. Spalony, jeśli  faktycznie był, to minimalny.
Hiszpania się cieszy, ale twardo stąpa  po ziemi. - Portugalczycy są znakomitą drużyną, lecz dobrze znaliśmy ich  mocne i słabe strony. Nasza wiedza o Paragwajczykach jest dużo  mniejsza. Do tego awansowali do ćwierćfinału po raz pierwszy, będą  chcieli się pokazać, a że nie mają nic do stracenia, na pewno sprawią  nam mnóstwo problemów - zauważył Villa. Najbliższych rywali chwalił  także del Bosque. - Nie możemy zlekceważyć Paragwajczyków i wyjść na  boisko z przekonaniem, że wszystko potoczy się łatwo. Tak nie będzie,  zresztą mistrzostwa pokazały, jak trudno dziś wygrywa się z zespołem  teoretycznie uważanym za słabszy. Paragwaj ma groźnych napastników,  dobrze zorganizowaną obronę, więc bez pełnej koncentracji go nie  pokonamy - powiedział. Hiszpański selekcjoner jest jednak przekonany, że  jego podopieczni awansują do półfinału. Nie wyobraża sobie innego  scenariusza. - Jeśli nadal będziemy grać tak jak do tej pory, to trudno  będzie nas zatrzymać - dodał. Tu jednak należy postawić mały znak  zapytania. Paragwaj, przy całym szacunku, mistrzów Europy pewnie nie  odeśle do domu. Aby jednak później mogli oni zrealizować marzenia,  dotrzeć na szczyt, nie tylko Villa będzie musiał prezentować najwyższą,  absolutnie topową klasę. Dotychczas jego indywidualne popisy  wystarczały, na Brazylię, Argentynę czy Niemcy to może być za mało.  Jeśli mistrzowie Europy "zaskoczą" i wrócą na właściwe tory, trudno ich  będzie zatrzymać. Jeśli... A cała Hiszpania chce jednego - mistrzostwa  świata! 
Piotr Skrobisz
Nasz                                                                                                                                  Dziennik                                               2010-07-01
Autor: jc
 
                    