VI-VIII stopień pokory
Treść
Najlepszym środkiem, by odzyskać świeży zapał, jest udział w życiu wspólnoty, wykonywanie wszystkiego ze wszystkimi. Święty Benedykt chce, by młodzi naśladowali starszych, tzn. liczących 20–50 lat życia zakonnego, bo ci naprawdę już są „chodzącą regułą” i mają na pewno ducha swego zakonu.
„Szósty stopień pokory: jeśli mnich zadowala się wszystkim, co tanie i ostatnie, a cokolwiek mu zlecono czynić, uważa siebie [zawsze] za sługę złego i niegodnego” (RB 7,49). Jest to stopień trudny i wymaga wielkiej pokory. Zakonnik posiadł już tę świadomość, że jest nada. Wie, że jest naprawdę niczym, że ciągle upada i bez łaski Bożej nie może nic – to jest jego najgłębsze wewnętrzne przekonanie. Czy stopień ten jest możliwy do realizacji? Tak, jeżeli się na siebie patrzy przez pryzmat Tego, który jest wszystkim – Todo.
Siódmy stopień pokory
Świadomość prawdy odsłania pokornemu najmniejsze nawet jego wady. „Siódmy stopień pokory: jeżeli mnich nie tylko ustami wyznaje, że jest najpodlejszy i najsłabszy ze wszystkich, lecz jest o tym również najgłębiej przekonany” (RB 7,51). Przed Słońcem, tzn. przed Bogiem, jestem grzechem – peccatum sum. Dla niektórych ten stopień jest nienaturalny, bo np. człowiek może wiedzieć o swoich zdolnościach, o tym że ma zaufanie i uznanie u przełożonych. To prawda, ale prawdą jest też i to, że w świetle Bożym każdy grzech wydaje się grzechem ciężkim. Święci nie popełniali grzechów ciężkich, a jednak je stale opłakiwali i uważali się za najgorszych grzeszników – była to dogłębna skrucha serca (compunctio cordis). Święty żyje blisko swego Boga i dlatego widzi swą nędzę, a my żyjemy w swym ciemnym kąciku i zdaje się nam, że jesteśmy całkiem czyści. Siódmy stopień pokory to stan dusz kontemplacyjnych. Czują się one najnędzniejsze, bo widzą dysproporcję między łaskami, jakimi je Bóg obdarzał, a marnym rezultatem ich współpracy. Następne stopnie odnoszą się do pokory zewnętrznej (humilitas externa).
Ósmy stopień pokory
„Ósmy stopień pokory: jeżeli mnich czyni to tylko, do czego zachęca go wspólna reguła klasztoru i przykłady starszych” (RB 7,55). To bardzo praktyczny stopień dla zakonników, krótki, ale bogaty. Mnich przekonany o swej nicości i mający upodobanie do tego, by być nieznanym, lubi gubić się w zespole braci, nie wyróżniać się, ale być tylko numerem (naturalnie w duchu pokory, a nie jak więzień). Stara się przede wszystkim żyć życiem wspólnym. „Życie wspólne” to dla zakonnika magiczne słowa. Jesteśmy cenobitami. Do istoty naszego życia należy to, że wspólnie żyjemy pod Regułą i opatem. W życiu tym są chwile piękne, ale są i ciężkie. Rodzina monastyczna to małe ciało mistyczne, które wspólnie dąży do doskonałości. Oby tak było: obyśmy jako członki tego ciała zrozumieli swą odpowiedzialność za ducha jedności w klasztorze. Święty Benedykt tak głęboko to rozumiał. Dla niego życie razem jest przejawem pokory, a największą karą – zostać ekskomunikowanym z tej szerokiej rzeki łask Bożych, jaka płynie jako skutek życia wspólnego. Niektóre dusze, niestety, same się ekskomunikują, by potem bez wody łask wyschnąć i zmarnieć.
Najlepszym środkiem, by odzyskać świeży zapał, jest udział w życiu wspólnoty, wykonywanie wszystkiego ze wszystkimi. Święty Benedykt chce, by młodzi naśladowali starszych, tzn. liczących 20–50 lat życia zakonnego, bo ci naprawdę już są „chodzącą regułą” i mają na pewno ducha swego zakonu. Jakże wielką motywacją i bodźcem jest dla nas przykład sędziwego jubilata, który stale wypełnia Regułę i, o ile tylko może, zachowuje zakonną obserwę! Prócz dobrych i złych zakonników istnieje też w klasztorze tzw. „pobożne pospólstwo” – tacy poczciwcy idą do Boga ot, tak, bez większego ryzyka ze swej strony, bez zapału i gorliwości. Święty Benedykt naturalnie takich nie ma tu na myśli. Unikajmy dziwactw, naśladując przykłady starszych. Są nieraz tacy zakonnicy, którzy na wszystko mają własną markę fabryczną, własny stempel oryginalności. Przykład taki jest bardzo niebezpieczny dla młodych, którzy często chcą postępować nie tak, jak wszyscy. W takim pragnieniu oryginalności kryje się wielka pycha.
Fragment książki Komentarz do Reguły Świętego Ojca naszego Benedykta
Karol Filip van Oost OSB (ur. 1899, zm. 1986), belgijski benedyktyn, mnich opactwa św. Andrzeja na przedmieściach Brugii (Zevenkerken), jako przeor wznowionego opactwa tynieckiego (1939–1951) odnowiciel życia benedyktyńskiego w Polsce. Pierwsze śluby zakonne złożył wobec bł. Kolumby Marmiona w 1918 r. Posłuszny woli przełożonych pełnił gorliwie rozmaite funkcje zarówno w rodzimym klasztorze, jak i poza jego murami (m.in. posługiwał jako: nauczyciel w szkole przyklasztornej, misjonarz, wizytator klasztorów żeńskich, dyrektor internatu, refektariusz). Był cenionym rekolekcjonistą i kaznodzieją. Dzieło jego życia stanowi tyniecka fundacja, której rozwój, po zakończeniu przełożeństwa, śledził z wielką troską. Odznaczał się głębokim wyczuciem życia wspólnego i charyzmatem duchowego ojcostwa.
Żródło: cspb.pl,
Autor: mj