Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Vanneste jednak nie siał "mowy nienawiści"

Treść

Deputowany Christian Vanneste z UMP (Unii na rzecz Ruchu Ludowego) miał prawo wyrazić opinię, że uznanie homoseksualizmu za normalną zasadę byłoby groźne dla ludzkości. Tak orzekł francuski sąd kasacyjny. W uzasadnieniu sąd wskazał na prawo do wolności słowa. Sprawa Vanneste'a, oskarżanego przez organizacje gejowskie o "mowę nienawiści", znalazła swój finał po czterech latach.

Francuski sąd kasacyjny anulował wyrok sądu w Lille wydany w stosunku do Christiana Vanneste'a, który sprzeciwiał się uchwaleniu prawa z 30 grudnia 2004 r. wprowadzającego kary za słowną obrazę homoseksualistów i homofobię w sposób analogiczny do obelg i dyskryminacji rasistowskiej lub seksualnej.
W wywiadzie udzielonym lokalnemu dziennikowi "Voix du Nord" (Głos Północy) Vanneste wyjaśniał, że głosował przeciw tej ustawie, ponieważ homoseksualność jest czymś podrzędnym w stosunku do heteroseksualności i gdyby ją uznać za normalną i uniwersalną zasadę, to byłoby to groźne dla ludzkości. Na te słowa zareagowały trzy stowarzyszenia homoseksualistów, które podały Christiana Vanneste'a do sądu, zarzucając mu "mowę nienawiści". W styczniu 2006 r. sąd karny w Lille przyznał im rację i skazał byłego nauczyciela filozofii na grzywnę w wysokości 3 tys. euro i wypłacenie po 2 tys. euro każdej z organizacji homoseksualnych tytułem odszkodowania. 25 stycznia 2007 r. sąd apelacyjny w Douai potwierdził tę decyzję.
Christian Vanneste odwołał się do sądu kasacyjnego, który wbrew życzeniom prokuratora kilka dni temu anulował decyzję sądu apelacyjnego. W uzasadnieniu swojego wyroku sąd stwierdził m.in., że "o ile sporne wypowiedzi, które zostały przedstawione w czasie debaty nad głosowaniem prawa z 30 grudnia 2004 r., mogły urazić wrażliwość pewnych osób homoseksualnych, o tyle ich zawartość nie przekracza limitów wolności wypowiedzi".
- Decyzja ta ma duże znaczenie, dlatego że najwyższy rangą wymiar sprawiedliwości sankcjonuje wszystkie procedury i pociągnięcia przeciw wolności słowa - stwierdził Eric Morin, obrońca Vanneste'a.
Christain Vanneste, który został określony przez Bertranda DelanoĎ, mera Paryża i zdeklarowanego homoseksualistę, jako "przestępca", był wspierany przez liczne grono znanych francuskich osobistości i organizacje pro-life, w tym między innymi przez stowarzyszenia: SOS-Malutki, Odrodzenie Chrześcijańskie, Rodziny Chrześcijańskie.
Wyrok sądu kasacyjnego spotkał się z natychmiastową reakcją organizacji gejowskich, które uznały go za wezwanie do nienawiści. Homoseksualistów szczególnie zaniepokoił brak reakcji polityków na to orzeczenie. W ślad za tym ruszyła lawina. Sekretarz Partii Komunistycznej Marie-George Buffet oświadczyła, że "decyzja ta daje wolną rękę prawicy do zniszczenia tego, co wykracza poza dominujące normy". Dla JoĎla MamÝre'a, deputowanego Zielonych, który zasłynął z udzielenia - unieważnionego przez sąd w Bordeaux - "ślubu" dwóm homoseksualistom, to "Christian Vanneste jest kimś niższym, bo jest homofobem". Decyzja sądu kasacyjnego została też skrytykowana przez parlamentarną grupę posłów socjalistycznych, dla których "otwiera ona niebezpieczną furtkę jurysprudencji".
Franciszek L. Ćwik, Caen
"Nasz Dziennik" 2008-11-21

Autor: wa