USA popierają plany dostaw do Polski ropy i gazu z Azji
Treść
Polityka bez gospodarki nie może istnieć - mawiają politycy. Jak bardzo te dwa naczynia są połączone, pokazała zakończona wczoraj waszyngtońska część wizyty premiera Jarosława Kaczyńskiego. Nasze ambicje energetycznej dywersyfikacji zostały wsparte przez administrację prezydenta USA George'a Busha, ale do ich realizacji potrzeba już konkretnych projektów, w które zaangażują się firmy. Będą to głównie firmy amerykańskie.
Bez wątpienia na pierwszy plan zakończonej wczoraj waszyngtońskiej części wizyty wybił się temat bezpieczeństwa energetycznego. Po tym, jak Amerykanie nie podjęli tematu tarczy antyrakietowej, o której obszernie pisaliśmy wczoraj, to właśnie energetyka jest tematem, który pojawia się w niemal każdej rozmowie premiera.
Mówiąc w skrócie: rząd USA wesprze projekty amerykańskich firm budowy nowych dróg przesyłu ropy i gazu z rejonu Morza Kaspijskiego do Polski i reszty krajów europejskich. To ważna deklaracja, ale do jej realizacji jeszcze daleka droga. Oprócz rachunku politycznego musi się to jeszcze kalkulować finansowo. Takie zasady obowiązują we współczesnym świecie i w kwestiach militarnych, i - tym bardziej - gospodarczych. Konkretnymi planami zajmą się już amerykańskie firmy energetyczne.
Jeśli chodzi o te pierwsze, padła ważna deklaracja ze strony polskich władz. Towarzyszący premierowi Jarosławowi Kaczyńskiemu minister Radosław Sikorski zapowiedział zwiększenie finansowanego przez NATO polskiego kontyngentu w Afganistanie do ponad 1000 żołnierzy. Warto przypomnieć, że niedawno władze polskie zadeklarowały zwiększenie naszego kontyngentu w Libanie.
Podczas porannego lunchu z przedstawicielami Amerykańskiej Izby Handlowej głównym tematem była znów energetyka. Podjęto temat budowy elektrowni atomowych w Polsce, o których Jarosław Kaczyński wspominał w swoim exposé. Najważniejszą sprawą była jednak ewentualna partycypacja potężnych amerykańskich koncernów naftowych w budowie rurociągu, który zapewniłby m.in. Polsce alternatywę dla dostaw z Rosji. Ten pomysł to wyprowadzenie azerskiej i kazachskiej ropy przez teren Gruzji, a następnie Ukrainę i odcinek Odessa - Brody do Płocka oraz dalej - do Gdańska i Naftoportu.
Wiceminister gospodarki Piotr Naimski ocenia, że projekt będzie można zrealizować najszybciej w ciągu trzech lat. Potrzebna do tego jest jednak nie tylko wola polityczna Polski, Ukrainy, Gruzji, Stanów Zjednoczonych oraz Azerbejdżanu i Kazachstanu, ale również współpraca amerykańskich potentatów z polsko-ukraińską firmą "Sarmacja". Kwestia budowy gazociągu dywersyfikującego dostawy z Rosji jest na razie bardziej w sferze marzeń niż konkretnych planów i projektów.
Zakończenie wizyty w Waszyngtonie każe postawić pytanie, czy okazała się ona sukcesem w czysto politycznym wymiarze. Wbrew oczekiwaniom wielu środowisk Jarosław Kaczyński spotkał się z prezydentem George'em W. Bushem, co znacznie podniosło rangę wizyty. Odwołanie wspólnej konferencji prasowej przez sekretarz stanu Condoleezzę Rice nie jest problemem takiej miary, by na jego podstawie wysnuwać jakiekolwiek wnioski o stosunkach polsko-amerykańskich.
Z pewnością przepastny raport żydowskiej Ligi Przeciwko Zniesławieniom sugerujący, że mieszkamy w kraju demokratycznie lokującym się gdzieś między Koreą Północną a Niemcami czasów Adolfa Hitlera, miał wpływ na poczynania polityków. Nie chodzi jednak o przywiązywanie wielkiej wagi do twierdzeń, których wartość merytoryczna jest zerowa, jak antysemityzm szerzony rzekomo w Radiu Maryja. W USA toczy się kampania wyborcza, w której republikanie muszą dbać o każdy głos, bo smutna dla Busha perspektywa spędzenia ostatnich dwóch lat rządów w stanie kohabitacji z większością demokratyczną w Kongresie USA jest bardzo realna. W takich warunkach spotkanie z politykiem oskarżanym o to, że w rządzie toleruje antysemitów, mogłoby zostać wykorzystane w walce wyborczej.
Więc fakt, że jednak doszło do rozmowy w cztery oczy ze wszystkimi najważniejszymi postaciami w Waszyngtonie (poza sekretarzem obrony Donaldem Rumsfeldem, z którym jednak ponoć nieoficjalnie rozmawiał minister Radosław Sikorski), należy odnotować jako sukces.
Przed wizytą rozmawialiśmy z członkami delegacji o tym, co będzie oznaczać w naszym przypadku termin "udana wizyta". Nie pojawiały się w tych rozmowach żadne konkrety sensu stricto, ale raczej dyplomatyczne "potwierdzenie sojuszu" czy "dobra atmosfera do dalszych wspólnych przedsięwzięć". W tym znaczeniu nie ma wątpliwości, że między Polską i Stanami Zjednoczonymi wszystko układa się bardzo dobrze. Szczególnie doceniany jest nasz wkład w misje wojskowe.
Jedyną rysą na naszych stosunkach, jak powiedział J. Kaczyński po spotkaniu z Bushem i wiceprezydentem Dickiem Cheneyem, jest kwestia wizowa. Coraz bardziej dojrzewa jednak w Polsce przeświadczenie, że tę sprawę możemy załatwić jedynie na poziomie Unii Europejskiej. Jeden z dyplomatów powiedział nam, że gdyby w tej kwestii USA potraktowały 25 państw tak samo, nie byłoby problemu ze spełnieniem warunków zniesienia wiz.
Ze stolicy Stanów Zjednoczonych premier udał się do Chicago, gdzie w centrum wydarzeń będzie bardzo liczna miejscowa Polonia. Ona też prócz gestów oczekuje konkretów. Rozpoczęta w nocy z czwartku na piątek (polskiego czasu) wizyta w Chicago jest poświęcona sprawom Polonii. Nieoficjalnie wiadomo, że premier przyjechał z konkretnymi propozycjami, m.in. przyznania naszym rodakom podwójnego obywatelstwa. To dowód na polityczny realizm, bo wiwaty na cześć prezydenta czy premiera w tym, jak się mówi, drugim co do wielkości polskim mieście szybko mogłyby osłabnąć, gdyby za objęciem rządów nie szły czyny.
Mikołaj Wójcik, Waszyngton
"Nasz Dziennik" 2006-09-15
Autor: wa