Przejdź do treści
Przejdź do stopki

USA chcą więcej przyczółków

Treść

Z Maciejem Golubiewskim, ekspertem w obszarze polityki z Instytutu Sobieskiego, rozmawia Marta Ziarnik

Jaki wpływ na obecne stanowisko Stanów Zjednoczonych wobec Gruzji ma trwająca kampania wyborcza?
- Kampania wyborcza jako taka nie ma raczej wpływu na stanowisko George'a W. Busha wobec Gruzji. Przynajmniej nie powinna mieć. Toczy się ona swoją drogą i te sprawy raczej się nie zazębiają.

Czy Stany Zjednoczone będą gotowe poświęcić Gruzję w imię ratowania stosunków z Rosją, jeśli dojdzie do takiej ewentualności?
- Aby odpowiedzieć na to pytanie, należy poczekać na rozwój wypadków. Wiadome jest zawieszenie broni i zobaczymy, jakie będą następne kroki administracji rosyjskiej. Musimy poczekać i się przekonać, czy zawieszenie broni rzeczywiście będzie miało miejsce i czy wojska rosyjskie się wycofają. Obecnie nacisk położony jest na powrót do status quo sprzed wojny. Moim zdaniem, presja dyplomatyczna będzie wywierana właśnie na rozwiązanie tej kwestii. Ja bym raczej nie podgrzewał tutaj sytuacji domysłami i poczekał na dalszy rozwój wypadków. Wiadomo, że Stany Zjednoczone bardzo lubią prezydenta Saakaszwiliego, więc nie chciałbym spekulować. Na razie nie zapowiada się, aby USA poświęciły ten kraj.

Jak w tej chwili układają się stosunki między Waszyngtonem a Moskwą?
- Są dość typowe. Jedyna krytyka, jaka wychodzi ze strony Stanów Zjednoczonych w kierunku Rosji, dotyczy stosunku tej drugiej do spraw lokalnych. Chodzi o sprawy wolności prasy, mediów i problemów z demokracją. Jednak ta krytyka jest stosunkowo słaba i niezbyt często wyrażana. Nacisk kładzie się raczej na związki gospodarcze. Stosunki są więc raczej pragmatyczne i nastawione na wspólne korzyści.

Skoro weszliśmy na ten temat, to jaki interes Ameryka ma w Gruzji?
- To jest pytanie kluczowe. O jakimś zasadniczym interesie trudno bowiem mówić. Oprócz jednego faktu, że im więcej Stany Zjednoczone mają przyjaciół wokół Rosji, tym więcej mogą mieć teoretycznie przyczółków z chwilą wybuchu ewentualnego konfliktu. Trudno tu jednak przesądzać, że USA miałyby tego typu zamysły. Jednak Gruzja powinna być i jest ważnym elementem polityki zachodniej Stanów Zjednoczonych na Kaukazie. Jeżeli weźmie się to pod uwagę, to rzeczywiście można mówić o jakimś strategicznym interesie kreowania demokracji i politycznej stabilności. Przy czym nie wiem, czy jest to oficjalna pozycja Stanów Zjednoczonych.

Jak z kolei obecna sytuacja w Gruzji ma się do tarczy antyrakietowej i do wznowienia rozmów polsko-amerykańskich o jej instalacji na terytorium Polski?
- Nie łączyłbym tych dwóch spraw ze sobą. One są raczej niezależne i sprawa z tarczą toczy się swoją drogą. Można tylko na ten temat spekulować. Możliwe, iż USA będą bardziej skłonne do jakichś ustępstw w odniesieniu do Polski w związku z tym, że agresja Rosji w stosunku do państw bałtyckich i Polski narasta. Jest to jednak czysta spekulacja.

Jak media amerykańskie komentują wznowienie rozmów o tarczy z Polską?
- Szczerze mówiąc, w prasie i telewizji mało się o tym mówi. Nie pojawia się ten wątek w głównych tematach dyskusji.

Czy Stany Zjednoczone w razie przeciągnięcia się konfliktu będą gotowe do interwencji w Gruzji z chwilą przejęcia przez Baracka Obamę fotela prezydenta?
- Na pewno nie. Ten człowiek nie jest skłonny do żadnych interwencji, czy to zagranicznych, czy krajowych. Moim zdaniem, jeśli chodzi o politykę wojskową, Obama będzie prezydentem bardzo unikającym tego typu działań. Raczej nie pojawią się one w jego agendzie. Jest to osoba raczej niezainteresowana polityką obronną USA, skupiająca całą politykę na krytyce interwencji w Iraku i ogólnie interwencjonistycznej postawie swojego kraju. Nie widzę więc jego prezydentury w takich kategoriach. No, chyba że nastąpi jakiś faktycznie wielki kryzys, w który Ameryka będzie faktycznie musiała się włączyć.

Jak z perspektywy Stanów Zjednoczonych wygląda konflikt w Gruzji?
- Wiadomo, że Gruzja może być w tym regionie ważnym krajem z racji tego, iż znajduje się wśród małych państw, które starają się budować demokrację. Z punktu widzenia Ameryki jest to więc atak na państwo miłe USA. Wiemy, że Saakaszwili studiował w Stanach i jest osobą bardzo w Ameryce znaną. W związku z tymi uwarunkowaniami Stany Zjednoczone i amerykańskie media postrzegają ten konflikt bardziej osobiście i są w nim po stronie Gruzji. Dużo miłych wypowiedzi odnośnie do Rosji tutaj nie widać. Sprawa jest jasna: te rosyjskie działania nie podobają się administracji USA.

Dziękuję za rozmowę.
"Nasz Dziennik" 2008-08-14

Autor: wa