Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Urzędnicze bicie piany

Treść

Dziesięć godzin strajkowali wczoraj pracownicy Zakładów Naprawczych Taboru Kolejowego w Poznaniu. To kolejny dzień dramatycznej akcji protestacyjnej ludzi, którzy od kwietnia nie otrzymali należnych wynagrodzeń. Sytuacja w firmie staje się coraz bardziej napięta: rozmowy z wojewodą wielkopolskim okazały się "urzędniczym biciem piany", dzisiaj zaś Skarb Państwa zadecyduje o wyzbyciu się reszty posiadanych udziałów tego przedsiębiorstwa.
- Nie mamy już sił. Kilku naszych kolegów wyczerpanych nerwowo trafiło już do Gniezna (chodzi o tamtejszy szpital psychiatryczny - przyp. WW). Niech pan postawi się w sytuacji mężczyzny, który od wielu miesięcy nie może przynieść do domu pieniędzy, nie może wykarmić dzieci, utrzymać rodziny. A przecież pracuje, i to ciężko - powiedziała "Naszemu Dziennikowi" Lidia Dudziak, przewodnicząca "Solidarności" w Zakładach.
W poniedziałek rano na terenie firmy rozpoczął się dziesięciogodzinny strajk ostrzegawczy. To już trzeci dzień strajku w tym poznańskim przedsiębiorstwie. Robotnicy domagają się wypłacenia zaległego wynagrodzenia; od kwietnia nie dostali pensji. Pracownicy ZNTK już kilka razy w tym roku protestowali, domagając się swoich wynagrodzeń. Po kilkakrotnych kilkugodzinnych strajkach otrzymali wynagrodzenie za luty i marzec br.
Zatrudnieni domagają się też m.in. zagwarantowania odpowiednich warunków BHP i wydawania odzieży roboczej. - Na razie rano rozpoczynamy i po południu kończymy. Nie wykluczamy jednak strajku okupacyjnego - mówi Wojciech Słomka, jeden z liderów Komitetu Protestacyjnego.
Wszystko zależy od decyzji ministerstwa skarbu, które dzisiaj ma rozstrzygnąć przetarg na sprzedaż 25 procent akcji ZNTK pozostających dotąd w rękach państwa. Jednym z oferentów jest rodzina Kaletów, która posiada już 51 procent udziałów przedsiębiorstwa. To właśnie właściciele firmy są, zdaniem pracowników i związkowców, winni problemów finansowych przedsiębiorstwa.
- Właściciele systematycznie realizują program, który polega na niszczeniu firmy. Jeżeli ZNTK upadnie, oni będą mogli wówczas sprzedać grunty, na których stoi fabryka, a więc grunty w centrum miasta po bardzo atrakcyjnej cenie - mówi Lidia Dudziak.
W poniedziałek związkowcy i przedstawiciele pracowników spotkali się z wojewodą wielkopolskim Andrzejem Nowakowskim (SLD). Jak się jednak okazało, rozmowa z urzędnikami sprowadzona została do obietnic i deklaracji. Zabrakło konkretów.
- Rozmawialiśmy o obecnej sytuacji finansowej przedsiębiorstwa, o możliwości pomocy, analizowaliśmy sytuację i wyciągaliśmy wnioski - mówił wojewoda Andrzej Nowakowski. Jakie to wnioski i dlaczego wojewoda wielkopolski zainteresował się sytuacją w ZNTK dopiero w połowie lipca, podczas gdy o dramatycznej sytuacji pracowników firmy wiadomo było od kwietnia bieżącego roku - nie wiadomo. Nowakowski nie potrafił udzielić przekonującej odpowiedzi na to pytanie, zapewniając, że sprawa wielokrotnie trafiała na posiedzenie Wojewódzkiej Komisji Dialogu Społecznego. Z wcześniejszych debat urzędników nie wyniknęły jednak żadne konkrety, które doprowadziłyby do pomocy pracownikom ZNTK. Na rozmowach zapewne skończy się i teraz. Wojewoda Nowakowski bowiem nie umiał udzielić dziennikarzom żadnej informacji co do ewentualnej pomocy władz województwa pracownikom zagrożonej upadłością firmy.
- Za wcześnie, żeby o tym rozmawiać. Najpierw chcemy rozmawiać z kontrahentami, inwestorami, a nie żeby dowiadywali się oni o naszych propozycjach z prasy - mówił wojewoda Andrzej Nowakowski dziennikarzom i krytykował tych "zbyt" dociekliwych. - Pan zadaje agresywne pytania - ganił dziennikarza "Naszego Dziennika".
Tymczasem prokuratura poinformowała, iż prowadzone są dwa śledztwa w sprawie sytuacji Zakładów. W pierwszym sprawdza, czy w związku z niewypłacaniem załodze pensji nie doszło do przestępstwa. Drugie dotyczy skargi Ministerstwa Skarbu Państwa, które w piątek zawiadomiło prokuraturę o naruszeniu przepisów dotyczących spółek handlowych przez obecne władze ZNTK w Poznaniu.
Poznańskie Zakłady Naprawcze Taboru Kolejowego produkują lokomotywy i wagony, w tym nowoczesne szynobusy kupowane przez samorządy do obsługi regionalnych połączeń kolejowych. Zakład zatrudnia ok. 520 osób. Firmę kontrolują
3 osoby prywatne, które mają ponad 50 proc. udziałów.
Wojciech Wybranowski

"Dziennik Polski" 2005-07-12

Autor: ab