Urzędnicy Tuska nie chcą zeznawać
Treść
Rosyjscy śledczy, którzy przebywali przez dwa tygodnie w Warszawie, skarżą się, że nie udało się im przeprowadzić wszystkich zaplanowanych czynności. Jak poinformował agencję ITAR-TASS przedstawiciel komitetu śledczego Władimir Markin, nie doszło do przesłuchania przedstawicieli kancelarii prezydenta i premiera.
- Zostali przesłuchani przez polskich prokuratorów w obecności rosyjskich śledczych przedstawiciele 36. Specjalnego Pułku Lotnictwa Transportowego Sił Powietrznych Rzeczypospolitej Polskiej, zajmującego się organizacją lotu i przygotowaniem załogi samolotu Tu-154M, a także osoby decydujące, odpowiedzialne za pozyskanie i dostarczenie załodze statku powietrznego informacji nawigacyjnych i meteorologicznych, niezbędnych do wykonania lotu - powiedział Markin. Według niego, zeznania złożone w Warszawie przez łącznie 20 świadków mają "ważne znaczenie w podjęciu w prowadzonej sprawie karnej stosownych kroków procesowych".
Informacje te, według Markina, który podczas pobytu w Warszawie nie chciał rozmawiać z polskimi mediami, mogą pomóc "wyjaśnić przyczyny katastrofy, warunki, w których do niej doszło, a także ocenić przygotowanie załogi i jej stan psychologiczny przed lotem i w jego trakcie". Ten kierunek poszukiwań rosyjskich śledczych od razu przywodzi na myśl wywody w raporcie MAK o stanie "psychologicznego konfliktu motywacji" i oczywiście teorię "nacisków".
Kolejne stwierdzenie Markina nie pozostawia już żadnych wątpliwości co do kierunku obranego przez Komitet Śledczy Federacji Rosyjskiej. - Otrzymano informację, która pozwoli wyjaśnić bardzo ważną okoliczność odpowiadającą na pytanie, czy na dowódcę statku powietrznego Protasiuka był wywierany wpływ podczas podejmowania decyzji o podejściu do lądowania przy widoczności poniżej minimum - stwierdził przedstawiciel tegoż Komitetu.
"Niezależnymi od siebie przyczynami" dość niejasno tłumaczył odpowiedzialny w Komitecie Śledczym za kontakty z mediami Markin brak możliwości przesłuchania pracowników Kancelarii Prezydenta i Kancelarii Prezesa Rady Ministrów. To oni uzgodnili ze stroną rosyjską wybór lotniska Smoleńsk Siewiernyj. Jedyny pracownik biura premiera Tuska, z którym udało się spotkać Rosjanom, okazał się niekompetentny w kwestiach, o które chcieli pytać. Jednak śledczy nie tracą nadziei i chcą uzyskać interesujące ich informacje podczas kolejnej wizyty w Polsce lub na drodze wniosków o pomoc prawną.
Ta ostatnia ścieżka okazała się niezbyt efektywna dla obu stron. Jak zauważył Markin, i polska prokuratura, i rosyjski Komitet Śledczy wymieniają się pretensjami o zwlekanie z realizacją składanych wniosków. Częstsze wizyty i bezpośrednie spotkania mają w tym pomóc. W Warszawie omówiono przyjazd grupy polskich prokuratorów i ekspertów do Moskwy. Mają uczestniczyć w badaniach fonoskopijnych czarnych skrzynek polskiego tupolewa.
Oba urządzenia rejestrujące, podobnie jak wrak samolotu, w dalszym ciągu znajdują się w Rosji, w dyspozycji władz śledczych. Po zakończeniu tzw. badania przyczyn katastrofy przez MAK to właśnie Komitet z gen. Aleksandrem Bastrykinem na czele przejmuje sprawę tragedii smoleńskiej. W przeciwieństwie do MAK śledczy mają za zadanie wskazać i ewentualnie pociągnąć do odpowiedzialności winnych katastrofy. Tocząca się w związku z tym sprawa karna jest prowadzona równolegle do polskiego śledztwa, za które odpowiada Wojskowa Prokuratura Okręgowa w Warszawie.
PF, News.ru
Nasz Dziennik 2011-05-05
Autor: jc