Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Urząd antymonopolowy za monopolem?

Treść

Wygórowane marże, wysokie prowizje, kredyty niedostępne dla małych i średnich firm - to dowód, że w sektorze bankowym w Polsce nie działa konkurencja - twierdzą eksperci bankowości. UOKiK, który powinien z urzędu zapobiegać monopolizacji rynku, nie zrobił tymczasem nic, by zapobiec fuzji Pekao SA i BPH.
Jutro odbędzie się nadzwyczajne posiedzenie Komisji Nadzoru Bankowego w sprawie wniosku włoskiego UniCredito o przyznanie prawa głosu z akcji BPH, co jest warunkiem przeprowadzenia przez Włochów fuzji BPH z Pekao SA. Komisja przy podejmowaniu decyzji musi rozważyć, czy UCI daje rękojmię stabilnego kierowania powstałym w drodze fuzji megabankiem. Zdaniem kierownictwa resortu skarbu, KNB powinna wziąć pod uwagę fakt, iż w razie fuzji Skarb Państwa wystąpi do włoskiego inwestora o zapłatę kar umownych za złamanie umowy prywatyzacyjnej z polskim rządem, co odbije się negatywnie na kondycji finansowej połączonych banków. Ministerstwo Skarbu Państwa nie uzyskało jednak praw strony w tym postępowaniu, co dawałoby mu możliwość ewentualnego zaskarżenia decyzji nadzoru bankowego (wniosek przepadł w głosowaniu 3:3, ponieważ przeważył głos przewodniczącego Balcerowicza).
Do wczoraj prezes NBP Leszek Balcerowicz nie przesłał na żądanie ministra skarbu decyzji o odmowie praw strony wraz z uzasadnieniem, co umożliwiłoby ministrowi Wojciechowi Jasińskiemu zaskarżenie werdyktu do sądu administracyjnego. Przedstawiciele resortu skarbu oskarżają Balcerowicza o celowe przewlekanie sprawy. Na posiedzeniu KNB resort finansów będzie prawdopodobnie reprezentować osobiście minister Zyta Gilowska. W siedmioosobowej KNB rząd ma dwóch przedstawicieli, a prezydent Lech Kaczyński - jednego. Pozostałe cztery osoby pochodzą z dawnego układu rządowego. Jeśli nawet jedna z nich wstrzyma się od głosowania nad wnioskiem UCI, to rozstrzygnie głos przewodniczącego KNB: prezesa NBP Balcerowicza, który nie ukrywa, że będzie głosował za udzieleniem włoskiemu inwestorowi zgody na wykonywanie praw z akcji BPH. Sejm rozważa przesłuchanie Balcerowicza oraz kilku innych osób przed komisją śledczą.
- Spodziewamy się zwolnienia wskutek fuzji 5-6 tys. pracowników spośród 25 tys. osób pracujących w Pekao SA i BPH - twierdzi Dariusz Kiziakiewicz, przewodniczący NSZZ "Solidarność" w BPH. - Nie będzie nawet można ich bronić, bo po połączeniu banków straci rację bytu utrzymywanie dwóch central - na ul. Towarowej i Grzybowskiej. Pracę mogą też stracić ludzie zatrudnieni w firmach kooperujących z obydwoma bankami - twierdzi Kiziakiewicz.
- Jedynym organem, który mógł skutecznie zapobiec fuzji, jest UOKiK, ale prezes, kiedy był na to czas, schował głowę w piasek, a teraz udaje, że ta sprawa go nie dotyczy - twierdzą współpracownicy prezesa Banasińskiego, prosząc o niepodawanie nazwisk. Prezes UOKiK nie wykorzystał przepisów rozporządzenia RWE 139/2000, które przewidują, że krajowy organ antymonopolowy może zwrócić się do Komisji Europejskiej, aby odesłała sprawę fuzji do jego decyzji. Warunkiem przejęcia sprawy jest wykazanie, że koncentracja grozi znaczącym zakłóceniem konkurencji na rynku państwa członkowskiego, a rynek ten jest rynkiem wyodrębnionym, czyli różni się pod względem organizacji, warunków konkurencji, barier, preferencji klientów oraz cech oferowanych produktów i pobieranych marży od szerszego rynku referencyjnego. Prezes Banasiński przekonywał posłów komisji skarbu, że w przypadku Pekao i BPH przesłanki te nie zachodzą.

Nie tylko procenty
Tymczasem - zdaniem profesora bankowości z SGH, proszącego o anonimowość - jest dokładnie na odwrót.
- Przy badaniu stopnia koncentracji nie wolno opierać się na samych procentach, lecz trzeba spojrzeć "od końca". Polski rynek usług bankowych został zmonopolizowany przez zagraniczne banki komercyjne, a dowodem na to jest fakt, iż banki te pobierają w Polsce ponad dwukrotnie wyższe marże niż w krajach starej Unii, co świadczy o zaburzeniu konkurencji - twierdzi profesor. Wskaźnik wysokości marży, mierzony stosunkiem depozytów do kredytów, na Zachodzie kształtuje się na poziomie 1-1,5, w Polsce zaś wynosi 3-3,5. Banki czerpią też w Polsce ogromne dochody z wszelkich opłat i prowizji, które są relatywnie większe od zachodnich. Zgromadzone tą drogą zyski wyprowadza się następnie z kraju drogą wypłaty dywidend na rzecz zagranicznych akcjonariuszy.
- Jeśli ten system się "utwardzi" poprzez dalszą koncentrację w sektorze bankowym, to proces drenowania kieszeni polskich klientów będzie się nasilać - ostrzega profesor SGH. W dominacji zagranicznych banków komercyjnych należy też, jego zdaniem, szukać przyczyny tego, że polskie firmy nie otrzymują kredytów.
- Banki komercyjne, w których dominuje kapitał zagraniczny, stosują przy ocenie ryzyka metody praktykowane za granicą. Przedsiębiorstwa starej Unii mają z natury rzeczy lepsze dane historyczne rachunków bankowych niż stosunkowo młode firmy polskie, które plasują się poniżej założonej poprzeczki. Dane statystyczne pokazują, że w ciągu ostatnich 3 lat w Polsce wzrosła pula kredytów mieszkaniowych i konsumpcyjnych, ale kredyty dla firm utrzymują się na tym samym poziomie - twierdzi nasz rozmówca. Wskaźnik kredytów do PKB w Polsce wynosi zaledwie 60 proc., podczas gdy w Niemczech ok. 220 procent.
Prezes Cezary Banasiński miał obowiązek rozpatrzyć, czy nie dojdzie do "istotnego ograniczenia konkurencji" wskutek fuzji Pekao i BPH.
- Pozycja dominująca może się pojawić już przy koncentracji na poziomie 25 proc. - utrzymuje ekspert zbliżony do UOKiK. - Bariera 40 proc., na którą powoływał się prezes Banasiński w Sejmie, ma tylko to znaczenie, iż stwarza domniemanie nadmiernej koncentracji, ale nie jest jakąś magiczną cezurą - dodaje.
Z raportu przygotowanego dla związków zawodowych w BPH pod kierunkiem eksperta Janusza Szewczaka wynika, że po ewentualnej fuzji połączone banki Pekao SA i BPH przejmą ponad 20 proc. rynku, osłabiając pozycję dotychczasowego lidera - PKO BP. Powstały wskutek fuzji megabank będzie posiadał 10 proc. rynku papierów wartościowych i aż 40 proc. rynku funduszy inwestycyjnych.
- Powstanie klasyczna sytuacja oligopolistyczna z dwoma bankami liderami, które w każdej kategorii mają łącznie ponad 50 procent rynku. To może dać tylko jeden skutek - zaprzestanie konkurencji i wzrost cen usług bankowych - ostrzega autor raportu.
- Pan Balcerowicz mówi wyłącznie o bezpieczeństwie depozytów, ale to, czy te pieniądze są inwestowane w Polsce czy w Malezji, już go nie interesuje. Mamy wciąż za mało kapitału i jeszcze nam ten kapitał ucieka - twierdzi ekspert. Podkreśla, że polski nadzór bankowy, inaczej niż np. niemiecki, zupełnie nie interesuje się np. kwestią nielegalnego transferu zysków przez stosowanie zawyżonych cen w transakcjach między bankiem a jego zagraniczną centralą (dotyczy to programów, ekspertyz, strategii, projektów).
- W Niemczech nadzór bankowy sprawdza każdą transgraniczną transakcję. Tego nie mogą robić urzędy skarbowe, bo się na tym nie znają - twierdzi profesor SGH.
Małgorzata Goss

żródło: "Nasz Dziennik" 2006-03-14

Autor: mj