Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Uprowadzeni kolejni Niemcy

Treść

Uzbrojeni sprawcy porwali wczoraj rano w Iraku dwóch niemieckich inżynierów. Do zdarzenia doszło w Bajdżi, ok. 200 km na północ od Bagdadu. Porwania inżynierów dokonano miesiąc po uwolnieniu przez irackich porywaczy uprowadzonej pod koniec listopada 2005 r. niemieckiej archeolog Susanne Osthoff.
Uprowadzeni wczoraj inżynierowie pracowali w wytwórni detergentów przy miejscowej rafinerii. Według wicegubernatora prowincji Salahaddin Abdullaha Dżubary, który dokonał transliteracji nazwisk z arabskiego, porwani Niemcy to Thomas Wischke i Rebiti Drata. Jednak według niemieckiej agencji DPA, wymienione przez władze nazwiska nie są znane Niemcom przebywającym w Bagdadzie.
Porwania niemieckich inżynierów dokonano miesiąc po uwolnieniu przez irackich porywaczy archeolog Susanne Osthoff - Niemki uprowadzonej w Iraku pod koniec listopada 2005 r. Porywacze zwolnili ją po trzech tygodniach. Chociaż po jej porwaniu rząd niemiecki i osobiście Angela Merkel zapewniali, że władza nie pertraktuje z terrorystami i nigdy nie płaci okupu, to jednak media są przekonane, że okup zapłacono. Hamburski dziennik "Bild am Sonntag" poinformował w niedzielę, że za uwolnienie Niemki porywacze mieli otrzymać ok. 5 mln euro. Niewykluczone więc, że zachęciło to irackich porywaczy do kolejnych zyskownych porwań niemieckich obywateli.
Ze sprawą porwania Susanne Osthoff wiąże się dużo niejasności. Niemieckie media poinformowały w niedzielę, że pracownicy niemieckiej ambasady w Bagdadzie znaleźli w ubraniu Osthoff przewiązane gumkami zwitki banknotów. Według "Sueddeutsche Zeitung", było tam ok. 3 tys. dolarów. Po analizie numerów tych banknotów Federalny Urząd Kryminalny stwierdził, że były to pieniądze pochodzące z wypłaconego za nią okupu.
Komentatorzy zwracają też uwagę na wypowiedzi i zachowanie Susanne Osthoff tuż po uwolnieniu. Najpierw, gdy znajdowała się w rękach porywaczy w Iraku, była bohaterką narodową. Pierwsza konsternacja nastąpiła, gdy stwierdziła, że nie chce wrócić do Niemiec i zamierza ponownie udać się do Iraku. Wkrótce potem udzieliła wywiadu arabskiej telewizji Al-Dżazira, w którym z sympatią wyrażała się o porywaczach. Następnie media zaczęły pisać o jej rzekomej współpracy z niemieckim wywiadem, w poniedziałek zaś dziennik "Sueddeutsche Zeitung" poinformował, że niemieckie służby specjalne nie wykluczają czynnego udziału Osthoff we własnym porwaniu.
Jednak część mediów stanęła w obronie Susanne Osthoff. Tygodnik "Stern" w najnowszym wydaniu napisał, że pochodzące z okupu pieniądze znalezione u Niemki Susanne Osthoff po jej uwolnieniu z rąk irackich porywaczy były odszkodowaniem za zabrane jej wcześniej pieniądze oraz za brutalne traktowanie. - Zarzut, że Osthoff wzbogaciła się na porwaniu, jest oszczerstwem - powiedział pragnący zachować anonimowość dyplomata. "Stern" podał, że porywacze zabrali Osthoff 2268 dolarów. Przed przekazaniem porwanej przedstawicielom Niemiec dali jej pewną kwotę - jak twierdzi "Stern", 4 tys. dolarów - żeby "nie została bez pieniędzy". Zdaniem Federalnego Urzędu Kryminalnego, nie ma żadnych poszlak wskazujących na współpracę Osthoff z porywaczami. Jednak niemiecki rząd odmówił zajęcia stanowiska wobec spekulacji na jej temat. Pełnego wyjaśnienia sprawy domagają się również politycy ze wszystkich ugrupowań parlamentarnych.
Według szacunków agencji Associated Press, od marca 2003 r., kiedy anglo-amerykańskie siły dokonały ataku na Irak, w kraju tym porwano ponad 240 cudzoziemców. Co najmniej 39 zostało zamordowanych.
Waldemar Maszewski, Hamburg

"Nasz Dziennik" 2006-01-25

Autor: ab