Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Upał, dramaty i bohaterowie

Treść

Wczorajszy dzień był czasem odpoczynku dla 171 kolarzy, którzy wciąż rywalizują na trasie 90. Tour de France. Trud dotychczasowych etapów mocno dał się we znaki 27 zawodnikom, którzy swój udział w imprezie przedwcześnie zakończyli. Wśród nich są m.in. znakomity włoski sprinter Alessandro Petacchi, zwycięzca aż czterech etapów - który zsiadł z siodełka, gdy tylko zaczęły się góry, oraz świetny Hiszpan Joseba Beloki - powszechnie uważany za jednego z wielkich faworytów imprezy, który uległ dramatycznie wyglądającemu wypadkowi na poniedziałkowym 9. etapie. Liderem klasyfikacji generalnej jest, a któż by inny, Amerykanin Lance Armstrong.
Tegoroczny Tour jest, co wszyscy zgodnie podkreślają, niezwykle wyczerpujący. Kolarzom dokucza przede wszystkim wyjątkowy upał, niemal codziennie temperatury przekraczają 30 st. C. Szef służb medycznych wyścigu Gerard Porte, przyznaje, że zawodnicy są bardzo zmęczeni. Zresztą większość z tych, którzy wycofali się z rywalizacji, swą decyzję motywowało właśnie niemożliwymi do wytrzymania upałami. Porte obliczył, że było ich aż 27. - Wycofali się głównie "mali" kolarze, którzy czerpali ze swych akumulatorów więcej, niżci "więksi" - mówi. Lekarz ocenia, że jeśli pogoda się nie zmieni, to do mety w Paryżu dotrze najwyżej 125-135 kolarzy.
Kilku z nich już teraz zasługuje na wyjątkowe potraktowanie. Oczywiście lider Lance Armstrong (US Postal), który choć jeszcze nie wygrał ani jednego etapu, to pewnie przewodzi stawce. Jedzie do tego bardzo spokojnie, oszczędnie, przy tym wszystkim zostawiając pewne niedopowiedzenie: bo tak naprawdę jeszcze nie wiadomo, na co w tym roku fantastycznego Amerykanina stać. Nie wiadomo też, co w następnych dniach pokazywać będzie Kazach Aleksander Winokurow (Telekom), który, jak na razie, jest jedną z rewelacji wyścigu. Mocny, świetnie spisujący się w górach Winokurow - zwycięzca jednego z etapów - do lidera traci tylko 21 sekund, a to oznacza, że możemy być świadkami wielu fantastycznych chwil. O ile oczywiście pozwoli na to Armstrong...
Inni bohaterowie? Tyler Hamilton. Kolejny w czołówce Amerykanin zajmuje wysoką 5. pozycję, do swego słynniejszego rodaka tracąc 1,52 min. A tak naprawdę to nie wiadomo, jak on to robi. Bo przecież w kraksie na pierwszym etapie złamał obojczyk, mimo to jechał dalej. Na starcie drugiego mówił, że "nie da rady", a mimo to wciąż walczy jakby na przekór bólowi. To niesamowite. Francuz Jimmy Casper - kolejny z bohaterów, na jednym z etapów doznał kontuzji kręgów szyjnych i przez pewien czas jechał w aparacie gipsowym założonym na kark... Tour de France wyzwala w sportowcach niesamowite pokłady sił i ambicji.
Jakże szkoda, że wśród startujących nie ma już Hiszpana Joseby Belokiego. - To byłby mój wyścig - mówił już po wypadku i trudno mu nie wierzyć. Bo był przygotowany świetnie, jechał znakomicie i był wiceliderem imprezy. Jego rywalizacja z Armstrongiem (i może Winokurowem) mogłaby przejść do historii. Tak się jednak, przynajmniej w tym roku, nie stanie. Na razie Hiszpan, którego spotkał prawdziwy pech (na stromym zjeździe złapał "gumę" i nie zapanował nad rowerem), musi się jednak wyleczyć. A ma złamane kość udową i łokieć oraz pękniętą kość nadgarstka.
Dziś kolarze wracają do rywalizacji. Ba! Wjeżdżają w szalenie trudne i wymagające Pireneje. Teraz już nie będzie przypadków. Wytrzymają jedynie najlepsi.
Piotr Skrobisz
Nasz Dziennik 17-07-2003

Autor: DW