Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Upadłość Zakładów Narzędziowych w Mielcu

Treść

Sąd Gospodarczy w Tarnobrzegu ogłosił upadłość likwidacyjną Zakładów Narzędziowych w Mielcu. To najgorszy z możliwych wariantów - oznacza zwolnienia dla 320-osobowej załogi.

Jeszcze do niedawna pracownicy liczyli, że upadłość będzie miała charakter naprawczy, co stwarzałoby możliwość wypłaty zaległych wynagrodzeń z Funduszu Gwarantowanych Świadczeń Pracowniczych. Tymczasem stało się inaczej. Zadłużenie Zakładów Narzędziowych, m.in. względem ZUS, Urzędu Skarbowego, banków, a także załogi (z tytułu niewypłaconych pensji, nagród jubileuszowych), wynosi ok. 19 mln zł i przewyższa wartość zakładu. Firma, na której ciąży kilkadziesiąt nakazów komorniczych, ma zablokowane konta i odcięte niektóre linie telefoniczne, już od kilku lat przeżywa poważne kłopoty finansowe. Tylko dzięki negocjacjom z Zakładem Energetycznym nie przerwano dostaw energii dla zakładu. Zdaniem załogi, która przez pięć miesięcy nie otrzymywała zaległych pensji, winę za brak płynności finansowej firmy ponoszą kolejne zarządy, począwszy od 2002 r. Jak powiedział nam Andrzej Cieśla, przewodniczący Komisji Międzyzakładowej NSZZ "Solidarność" w WSK-PZL Mielec, związek wiele razy zwracał uwagę na nieprawidłowości w zarządzaniu firmą, ale przechodziło to bez echa. - Zwracaliśmy się do właściciela pakietu większościowego - Skarbu Państwa, a także do Rady Nadzorczej, efekt był taki, że jeden z prezesów robił wszystko, by nas zgnębić, nie zwracając uwagi na istotę problemu - wyjaśnia Andrzej Cieśla. - Na porządku dziennym były szykany i zastraszanie związkowców z "Solidarności", a w końcu zapadła decyzja o wyrzuceniu działaczy związku z zajmowanego lokalu. Dodatkowo za rządów ówczesnego prezesa, który nie uczynił nic w celu uzdrowienia złej sytuacji firmy, wyprowadzono z zakładu część produkcji i oprzyrządowania do innych spółek. Zwolniono też część przydatnej kadry i choć decyzją sądu zostali ponownie przywróceni do pracy w 2004 roku, to fakt ten daje wiele do myślenia - wyjaśnia Andrzej Cieśla. Tymczasem firma brnęła w długi, staczając się po równi pochyłej. Żadnego rezultatu nie przyniosły rozmowy z przedstawicielami Skarbu Państwa, którzy jeszcze niedawno obiecali pomoc. Mimo że zakład nie narzekał na brak zamówień (ma do zrealizowania ważne kontrakty na oprzyrządowanie, m.in. z firmą Boeing i Airbus), to brak środków finansowych uniemożliwiał zakup komponentów do produkcji. Z końcem maja br. zdeterminowana załoga postawiła wszystko na jedną kartę i ostro zaprotestowała, odstępując od stanowisk pracy. Pracownicy zażądali spełnienia trzech postulatów: wypłaty zaległych wynagrodzeń, rozliczenia członków zarządu, którzy według nich doprowadzili zakład do ruiny, oraz przedstawienia planu restrukturyzacji firmy. Powrócili do pracy dopiero wówczas, gdy otrzymali zapewnienie, że właściciel firmy - Skarb Państwa - wspomoże zakład, znajdzie pieniądze na realizację zamówień i podejmie rozmowy z wierzycielami. Tymczasem stało się inaczej. Zarówno związkowcy z zakładowej "Solidarności", jak i pracownicy przemysłu elektromaszynowego są zdania, że decyzja sądu o upadłości likwidacyjnej sprawi, że o przyszłości ZN w Mielcu będzie teraz decydować nie załoga, a wierzyciele. Na razie nie wiadomo, jaki los czeka ZN i czy na jego bazie powstanie nowy podmiot. Wiadomo natomiast, że pracę pod nowym szyldem znalazłaby tylko część spośród 320-osobowej załogi. Zakład Narzędziowy jest jedną ze spółek, które powstały po 1994 r. w wyniku rozpadu największego polskiego przedsiębiorstwa produkującego sprzęt lotniczy - WSK PZL-Mielec. Ceniony za granicą, nie znalazł uznania rodzimych władz.
Mariusz Kamieniecki

"Nasz Dziennik" 2005-06-21

Autor: ab