Upadek "wybitnego moralisty"
Treść
Wiceprzewodniczący Centralnej Rady Żydów w Niemczech Michael Friedman stał się główną postacią "afery kokainowej". Zatacza ona coraz szersze kręgi, bowiem okazało się, że prominentny działacz żydowski nie tylko odurzał się narkotykami, lecz także korzystał z usług niewolnic seksualnych. W aferę jest zamieszanych także wiele prominentnych postaci z niemieckiej sceny politycznej.
Zaangażowanie Michaela Friedmana w "aferę kokainową" ujawniło śledztwo przeciwko gangowi, który przemycał do Niemiec młode kobiety z Europy Wschodniej. Po przeszukaniu jego mieszkania i obiektów biurowych zabezpieczono materiał świadczący o tym, iż zażywał on kokainę i z pełną świadomością korzystał z usług seksualnych niewolnic. Fakt zażywania przez niego narkotyków potwierdziły pozytywne testy próbek jego włosów, przeprowadzone na zlecenie niemieckiej prokuratury. Media informują także o istnieniu nagrania wideo, na którym wiceprzewodniczący Centralnej Rady Żydów m.in. zażywa narkotyki w towarzystwie kilku prostytutek. Sam zainteresowany i jednocześnie podejrzany do tej pory nie udzielił żadnych wyjaśnień, bowiem natychmiast po ujawnieniu "afery kokainowej" uciekł za granicę, najprawdopodobniej do Wenecji.
Michael Friedman należy do najbardziej znanych indywidualności niemieckich mediów. Podkreślane do tej pory u niego "moralna prawość" i "szczera" dociekliwość w stosunku do rozmówców, mająca służyć poznaniu prawdy, budziły uznanie w oczach widzów. Obecnie ten - jak piszą wszystkie tytuły - "wybitny moralista" popadł w bardzo poważne kłopoty.
Nie tylko Friedman
Nie tylko Michael Friedman korzystał z usług luksusowych prostytutek. Niemiecka prasa zgodnie informuje, że śledztwo przeciwko gangowi przemytników dziewcząt z Europy Wschodniej do Niemiec doprowadziło do ujawniania kontaktów z prostytutkami wielu posłów Bundestagu, premiera jednego z landów, znanych przedstawicieli mediów. "Afera kokainowa" trafiła do przewodniczącego Bundestagu Wolfganga Thiersego, który zażądał od prokuratury dokładniejszych wyników śledztwa dotyczących parlamentarzystów. Zdaniem hamburskiego dziennika "Bild Zeitung", istnieje w prokuraturze lista 38 parlamentarzystów (podobno ze wszystkich frakcji), 130 prominentnych przedstawicieli mediów, kultury i świata gospodarczego, którzy korzystali z usług prostytutek.
Afera ujrzała światło dzienne po aresztowaniu przez policję trzech przywódców polsko-ukraińskiej bandy handlującej młodymi kobietami przemycanymi z Europy Środkowowschodniej na zachód Europy. Bandyci werbowali młode dziewczyny na Ukrainie, w Mołdawii, na Słowacji, Białorusi, w Rosji i Polsce i wywozili je (najczęściej nielegalnie) do Niemiec, zmuszając do nierządu.
Próby matactwa
Adwokaci Friedmana próbują za wszelką cenę utrudnić dochodzenie, zarzucając prokuraturze, iż dopuściła się do zaniedbań proceduralnych. Ich zdaniem, złamano ustawę o ochronie danych osobowych i nielegalnie pobrano materiały do badań laboratoryjnych. Jeżeli sąd uzna zażalenie adwokatów za słuszne, to istnieje niebezpieczeństwo, iż najważniejsze materiały dowodowe mogą zostać niedopuszczone do procesu. Również wielu prominentów uznało, iż prokuratura postąpiła niesłusznie, upubliczniając zarzuty wobec wiceprzewodniczącego Centralnej Rady Żydów w Niemczech.
Zarówno prokuratura, jak i policja zapewniają, że wszelkie czynności procesowe w tej sprawie były dokonane zgodnie z obowiązującym prawem i nie zrobiono żadnego uchybienia proceduralnego, a próby podważenia czegokolwiek są próbami matactwa służącymi uniknięciu poniesienia odpowiedzialności karnej.
Jednak większość publicystów i polityków uznała, że zarówno prokuratura, jak i policja postąpiły słusznie, bowiem Friedman jest osobą publiczną, a ponadto znajduje się na eksponowanym stanowisku, co zobowiązuje go do dawania dobrego przykładu. Friedman, jak również inni prominenci, którzy powinni stanowić wzór do naśladowania, doskonale zdawali sobie sprawę, że korzystając z usług niewolnic seksualnych, przyczyniali się do rozkwitu zorganizowanej przestępczości, nie mówiąc już o tym, że uwłaczali godności kobiet, które były dla nich jedynie przedmiotem użycia.
Niepokojące symptomy
Jak pokazuje "afera kokainowa", przypadek Friedmana nie był czymś wyjątkowym. Opublikowane przy jej okazji wyniki badań naukowców z Instytutu Biomedycyny w Norymberdze świadczą o głębokiej demoralizacji znacznej części niemieckiego społeczeństwa. W sierpniu zeszłego roku przeprowadzono badania na obecność śladów kokainy na banknotach euro. Wyniki są porażające: na każde dziesięć banknotów aż dziewięć nosiło ślady kokainy (ok. 0,4 mikrograma). Takie same badania przeprowadzone rok wcześniej wykazały, że tylko na dwóch banknotach z dziesięciu wykryto ślady kokainy. Zdaniem profesora Fritza Soergela, świadczy to o tym, iż bardzo duża część niemieckiego społeczeństwa regularnie zażywa narkotyki.
Waldemar Maszewski, Hamburg
Nasz Dziennik 2-07-2003
Autor: DW