Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Unia zależna od słowa Putina?

Treść

Unia Europejska zaczyna dostrzegać problem ewentualnego zagrożenia energetycznego, jakie może już wkrótce dotknąć jej kraje członkowskie. Przedstawiciele Międzynarodowej Agencji Energii ostrzegają, że już za kilka lat Rosja, która jest głównym dostawcą gazu do Europy, może nie wywiązać się z zawartych umów, a wówczas niektóre kraje mogą być pozbawione tego ważnego surowca energetycznego.

W ostatnich dniach trwały konsultacje w tej sprawie między przywódcami krajów UE oraz przedstawicielami Komisji Europejskiej a prezydentem Rosji Władimirem Putinem. Nie zamierza on zrezygnować z obecnej pozycji niemal monopolisty w dostawach gazu. Oznaczałoby to, że bezpieczeństwo energetyczne Unii Europejskiej ma zabezpieczać... słowo Putina. Na taki scenariusz nie chcą zgodzić się m.in. władze Polski, które zaproponowały utworzenie sojuszu energetycznego w UE. Na temat bezpieczeństwa energetycznego Unii będą rozmawiać na rozpoczynającym się już jutro szczycie unijni przywódcy.
Gazeta "Financial Times Deutschland" napisała wczoraj, że dyrektor wykonawczy Międzynarodowej Agencji Energii (MAE) Claude Mandil w poufnym piśmie do krajów zrzeszonych w grupie G-7 ostrzegł ministrów do spraw energii, że za kilka lat rosyjski Gazprom będzie miał duże trudności z wywiązaniem się z realizacji istniejących umów. "FTD" napisał, że obawy o płynność dostaw gazu wynikają zarówno z faktu korzystania przez Gazprom z przestarzałych i niewydajnych sieci, jak również z istnienia monopolistycznych struktur.
"FTD" przypomina, że w 2005 roku Gazprom wyeksportował 171 mld m sześc. gazu, z czego do Niemiec trafiło 40 mld. KE - pisze niemiecki dziennik - uważa, że Rosja mogłaby zlikwidować ubytki w przesyłaniu gazu, gdyby szybko zainwestowała miliardy dolarów w modernizację systemu wydobycia i w linie transportu. Przedstawiciele agencji ostrzegają przed uzależnieniem Europy od rosyjskich dostaw gazu. Claude Mandil twierdzi, że tylko w 2004 roku Gazprom w wyniku używania starych i wadliwych technologii "zgubił po drodze" 70 mld m sześc. gazu. Kolejny problem to uzależnienie UE od jednej firmy. "Europejczycy mogą kupować gaz z Rosji tylko za zgodą Gazpromu, a taka sytuacja narusza europejskie bezpieczeństwo energetyczne" - cytuje niemiecki dziennik słowa zamieszczone na stronie internetowej MAE. Niektórzy eksperci obawiają się, że braki mogą wystąpić, tym bardziej że Moskwa planuje zwiększyć dostawy surowców energetycznych do Chin i Japonii.
Między innymi o tych problemach rozmawiali w poniedziałek w Berlinie kanclerz Niemiec Angela Merkel i przewodniczący Komisji Europejskiej José Manuel Barroso. Szef KE zaledwie kilka dni temu rozmawiał w tej sprawie w Moskwie z prezydentem Rosji Władimirem Putinem. Jednak - jak pisały niemieckie agencje - te nieformalne rozmowy nie przyniosły żadnych rezultatów. Putin stanowczo potwierdził, że zamierza pozostać monopolistą w tej branży na europejskim rynku energetycznym. Obiecał jedynie, że z dostaw gazu Rosja będzie się wywiązywać bez zastrzeżeń.
Nie chcąc pogodzić się z takim scenariuszem, władze Polski proponują Unii projekt sojuszu energetycznego. Przewiduje on m.in. połączenie europejskich systemów przesyłowych i wspieranie poszczególnych krajów w przypadku wystąpienia braku w dostawach paliw, m.in. z rezerw, które należałoby w tym celu stworzyć. Do tej pory UE patrzyła na ten pomysł niechętnie, stawiając na sojusz z Rosją. Czy to się zmieni, okaże się zapewne już na rozpoczynającym się jutro szczycie UE.
Waldemar Maszewski, Hamburg

"Nasz Dziennik" 2006-03-22

Autor: ab