Unia podkopuje demokrację
Treść
Z brytyjskim eurodeputowanym Danielem Hannanem (Europejscy Konserwatyści i Reformatorzy) rozmawia Anna Wiejak
Przewodniczący United Kingdom Independence Party Nigel Farage uważa, że jedyną szansą dla Irlandczyków na zablokowanie ratyfikacji traktatu lizbońskiego jest zebranie wszystkich przeciwników tego dokumentu ze wszystkich krajów członkowskich, udanie się do Brukseli i przedstawienie swojego stanowiska.
- Oczywiście, jest to dobry pomysł i szansa na to, żeby Irlandczycy po raz kolejny odrzucili zapisy traktatu lizbońskiego. Sądzę, że im bardziej ludzie rozumieją konsekwencje ratyfikacji, tym mniej im się ona podoba. Powinni oni zatem otrzymać maksymalną ilość informacji.
Generowane wyrokiem niemieckiego Trybunału Konstytucyjnego zmiany legislacyjne oznaczają de facto wyłączenie Niemiec spod niektórych zapisów traktatu lizbońskiego, teoretycznie więc powinien on zostać renegocjowany i ponownie ratyfikowany w pozostałych 26 krajach. Dlaczego tak się nie dzieje?
- Gwoli ścisłości: decyzja niemieckiego TK prowadzi do zmian w wewnętrznym prawie Niemiec, nie ingerując w tekst samego traktatu reformującego, zatem ponowna ratyfikacja nie jest w tym przypadku konieczna. Jednakże uważam, że wszystkie pozostałe kraje powinny dokonać analogicznych zmian. Innymi słowy, jeżeli niemiecki Trybunał Konstytucyjny mówi, że traktat nie jest dostatecznie demokratyczny, aby być kompatybilny z niemieckim prawem, i dlatego należy dokonać w nim zmian, żeby wzmocnić demokratyczność systemu, to z pewnością i Wielka Brytania, i Polska, i Irlandia, i każdy inny kraj członkowski powinni mieć te same prawa. Dlatego też powinniśmy zmienić warunki ratyfikacji, abyśmy byli co najmniej tak demokratyczni jak Niemcy.
Mogę stwierdzić z całą stanowczością, że każdy kraj członkowski wspólnoty powinien domagać się analogicznych do niemieckiego Bundestagu przywilejów. Nie można tolerować sytuacji, w której mówi się, że Niemcy zasługują na lepszą jakość demokracji niż np. Polacy. Mam nadzieję, że w Polsce będzie presja, aby dokonać w polskim prawie zmian analogicznych do tych w niemieckim. Osobiście nalegam na takie zmiany w prawie brytyjskim.
A jeżeli tego nie uczynimy, jakie będą tego konsekwencje?
- Rzeczywistość jest taka, że zwolennicy traktatu lizbońskiego nie czekali na formalną ratyfikację z wprowadzaniem w życie poszczególnych zapisów. Potraktowali ten dokument tak, jakby został już ratyfikowany. Na przykład podczas ostatnich wyborów europejskich w czerwcu liczba eurodeputowanych była zgodna z zapisami z Lizbony, a nie z obecnie obowiązującymi zapisami. Unia Europejska nie jest zainteresowana rządami prawa - zadecydowali, że chcą mieć ten traktat, nie zwracając uwagi na formalne podstawy prawne.
Media i politycy w Irlandii milczą na temat sytuacji w Niemczech, a mimo to nawołują do głosowania na "tak"...
- W każdym referendum, jakie kiedykolwiek widziałem, mówię o tych dotyczących integracji europejskiej, czyli w Danii, Szwecji czy Francji, media zawsze są na "tak". Nie zawsze jednak odzwierciedlają stanowisko opinii publicznej. Podobnie jest z politykami. W irlandzkich mediach mamy teraz "okres wielkich europejskich godów" - żadna z głównych gazet nie prowadziła kampanii na "nie". Jednak na blogach, w niezależnych grupach czy zwykłych rozmowach zwykłych obywateli pojawia się konkretna argumentacja. Jedną z zalet nowoczesnej technologii jest odebranie monopolu na informacje głównym mediom i ludzie są w stanie otrzymywać informacje z różnych źródeł. Jedna rzecz, której należy być świadomym, to zapisy w irlandzkim prawie gwarantujące jednakowe traktowanie obydwu stronom. Teraz zaś, próbując za wszelką cenę przeforsować traktat lizboński, zmieniono tę zasadę, co - rzecz jasna - oznacza, że w przyszłości wszystkie referenda w Irlandii, nie tylko to, będą oparte na nierównych standardach i nierównej redystrybucji zasobów informacji. Jest to jeden z przykładów, jak sama, będąc niedemokratyczną, Unia Europejska podkopuje demokrację w innych krajach.
Dziękuję za rozmowę.
"Nasz Dziennik" 2009-08-22
Autor: wa